Już czytam tylko w języku polskim.

Dzisiejszy wpis zacznę od przeprosin swoich stałych komentatorów: Angeli, Russel, Thomasa, Giowani, Christiana, Jenny, Kirka, Petera i Rolpha. Kochani, ja nawet nie wiem w jakim języku do mnie piszecie – nie znam języków obcych; a jeśli kiedyś znałam co nie co, to już zapomniałam. Ja już zaczynam zapominać określenia w swoim ojczystym języku. Czytając piąte przez dziesiąte, zrozumiem nie tak jak powinnam i wyjdzie z tego groch z kapustą. Wnuk mnie ostrzegł, – babciu lepiej te wpisy obcojęzyczne omijaj, klikniesz nie tam gdzie trzeba i mogą być kłopoty. A mój wnuk jest bardzo mądry, tak więc dostosowuję się do jego rad. Założył mi bloga, nadzoruje, opłaca, naprawia, poucza i mówi – baw się babciu. Szybko się zorientował, że bardzo lubię pisać, tak więc przygotował mi zabawkę wedle moich oczekiwań. Kiedyś, to musiał też wgrywać mi muzykę i wideoklipy na pulpit, jak szykowałam jakiś program muzyczny; teraz takie rzeczy potrafi każdy młody człowiek, a takich jest u nas w dps dostatek, i właśnie dlatego babcia nie umie pewnych rzeczy robić na komputerze i nie chce jej się już niczego nowego uczyć, bo zawsze ktoś wyręczy. Tak więc jeśli chcecie żebym odczytywała wasze wpisy, piszcie w języku polskim. To wy użyjcie tłumacza, ja tego nie potrafię, ale odpisywać będę wyłącznie na swoim blogu. Temat ten poruszałam nie jednokrotnie a wy i tak robicie po swojemu. Trochę litości dla prababci okażecie pisząc do niej w języku polskim, a wówczas ja z ogromną przyjemnością odpiszę, bez względu na to czy ten wpis będzie miły czy nie. A muszę się przyznać, że bardzo lubię rzeczowe wpisy, nawet takie nie za bardzo na mój temat ale prawdziwe. Do czytających bloga dołączyła moja młodsza, śpiewająca koleżanka, taka niewiele starsza od mojej córki. Cieszę się, że dołączyła jednak wiem, że niczego rzeczowego od niej nie usłyszę, ona umie tylko chwalić, i to potrafi lać wodę bez opamiętania. Skąd to się w niej bierze nie mam pojęcia. Ja jak chcę kogoś skomplementować to powiem dwa, trzy słowa nie więcej a ona morze sto i dwieście, żadnego problemu z tym nie ma. Słuchając tych ochów i achów mnie ręce opadają – jak można tak bajerować. I co kochana Gosiu, dostało ci się po nosku. Jesteś pięknym i bardzo dobrym człowiekiem ale opanuj w sobie te pochlebstwa i będzie git. Dzięki Gosi wiem, że moi nowi czytelnicy czytają bloga od końca tak więc często nie wiedzą o co chodzi w moich wypowiedziach. Ja bloga piszę od marca 2017r. i ten blog to był mój krzyk rozpaczy po piekle jakie przechodziłam przez długie lata w dps. Jeśli chcecie dokładnie wiedzieć o co chodzi to należy czytać od początku, czyli wejść w kalendarz i kliknąć w pierwszy wpis z marca 2017r. Na łamach bloga są nie tylko skargi, dla zmiany tematu, dla takiego resetu, pisałam i o sąsiadach z mojej ulicy Radiowej i o dzieciakach z tej ulicy. opisywałam swoje korzenie rodzinne; przecież to jest 9 lat pisania. Mówisz mi Gosiu, że powinnam pisać teksty do piosenek, i to również znajdzie się na blogu, może nie do piosenek ale teksty.

W miniony czwartek odbyło się nasze comiesięczne, śpiewające spotkanie. Już po pierwszych minutach zorientowałam się, że za dużo na siebie wzięłam – już nie te lata, żeby opanować jednocześnie teksty piosenek i obraz na dużym ekranie, który trzeba odpowiednio przesuwać, muzykę która leciała z płyt, raz z laptopa a innym razem z odtwarzacza, i to wszystko wyśpiewać dla wyrównania głosów. Nasze spotkanie było podzielone na cztery części i właśnie ta pierwsza część była dla mnie najtrudniejsza a trwała 20 minut. To był program zatytułowany – żegnaj lato na rok – i przez te pierwsze 20 minut śpiewaliśmy piosenki na pożegnanie lata. Dalej to już poleciało dobrze. Chociaż zdarzyła mi się wpadka zapomnienia jednego potrzebnego mi słowa. Druga część to był tak zwany kącik melomana a w nim Dymitr Szostakowicz i jego cudowny Walc nr. 2 zobrazowany balem z filmu Anna Karenina i baletem klasycznym przy śpiewie tego walca przez Demisa Russosa, powiązane to wszystko moim opowiadaniem o wielkim kompozytorze. Trzecia część naszego spotkania to śpiewanie piosenek które postanowiliśmy się nauczyć i czwarta część to relaks całkowity w rytmie disko. Zechciało mi się spotkań programowych to teraz mam trochę pracy i podczas przygotowania się do programu i podczas trwania programu. Plan jest taki, że na przyszłość dużym ekranem zajmą się terapeutki, wówczas ja poprowadzę resztę na zupełnym luzie.

I to już wszystko – NARA !!