W ubiegły czwartek, jak zwykle położyłam się spać o godzinie 21,30. Ponieważ robię tak niezmiennie od lat to mój organizm jest przyzwyczajony do spania zawsze w tych samych godzinach i do budzenia się w tym samym czasie, dlatego wstaję radosna i cieszy mnie wszystko zwłaszcza jak wyjdę o świcie z domu. Ten mój radosny rytuał ośmielili się popsuć pracownicy nocnej zmiany naszego DPSu budząc mnie co dwie godziny przez całą noc. W sumie nie budząc bo jak raz i drugi zostałam rozbudzona to już za trzecim razem nawet nie zdążyłam usnąć. Najpierw myślałam, że to pewnie nowi pracownicy i mylą im się pokoje. Nasz labirynt korytarzy każdej nowej osobie przysparza kłopoty. Później przyszło mi do głowy, że to jakaś złośliwość, widać było, że to celowe działanie, tak więc jak po raz trzeci ktoś wtargnął do mojego pokoju ( osoby nigdy nie widziałam bo zawsze byłam odwrócona do ściany ) to już nie byłam miła, tylko wrzasnęłam – won !! Teraz przepraszam ale jak widzicie staruchów budzić w nocy nie można. Przecież to była godzina 2 w nocy. Jak po raz czwarty ktoś wszedł i jeszcze bezczelnie spytał mnie o samopoczucie o godzinie 3,30 w nocy to posłałam ostrą wiązankę. Jakbym miała tę osobę na widoku w linii prostej to cisnęłabym w nią czym by się dało. Czułam się jak więźniarka pod ścisłym nadzorem, do której celi klawisz wchodzi co 2 godziny. w ramach tortur. Rano usiłowałam życie swoje postawić na właściwe tory, czyli wstać jak zwykle o godzinie 4,30 i robić wszystko jak zwykle. Robiłam , ale bez życia. Ledwie się ruszałam, w głowie mi się kręciło, każdy ruch sprawiał mi ból. W tym dniu zrezygnowałam z gimnastyki, nie miałam siły. Zrezygnowałam z zajęć wszelkich. Byłam nie miła do każdego. Wyprosiłam księdza ze swojego pokoju; nie wiedziałam po co on do mnie przyszedł – a to była Kolęda. Pół przytomna dotrwałam do godziny 11 i padłam. Zasnęłam. Po przebudzeniu i rozmowie z pracownikami dowiedziałam się, że to nachodzenie mnie w nocy to zarządzenie p. dyrektor. Tak podobno ma być każdej nocy i u wszystkich. Zarządzenie osoby udającej na każdym kroku, że jest pełna empatii, że najbardziej zależy jej na dobru jej podopiecznych. Pierwsza moja myśl – to ” starej” odbiło. Sama nie może spać to i nam nie daje. Coś jej się poprzestawiało w głowie. Jak można ludziom, swoim podopiecznym przewrócić życie do góry nogami.Niech sama zacznie spać w dzień a pracować w nocy. To zarządzenie to ogołocenie nas z resztek godności – ona jest dyrektorem i ona może wszystko. Jak trochę się uspokoiłam to pomyślałam sobie, że na pewno wystarczy przykleić kartkę do drzwi z prośbą o nie wchodzenie do mojego pokoju w nocy i będzie po sprawie. Napisałam – w godzinach od 21.30 do 4.30 usiłuję spać proszę więc nie zakłócać mi spokoju składaniem wizyt. Wizytowanie nas co 2 godziny w nocy to zwykłe nękanie. Byłam pewna, że noc będę miała spokojną. Niestety łaziki bezustannie łaziły po pokojach. Co im to daje? Jeśli sprawdzają czy żyjemy to mogą to zrobić w bardziej przyzwoitym czasie nie gnębiąc żywych. Jeśli będziemy potrzebowali pomocy to o nią poprosimy, wystarczy, żeby zawsze ktoś był w pokoju gdzie odzywają się dzwonki alarmowe. A może moja prośba była napisana zbyt okrężnie, napiszę kategorycznie i wprost na pewno poskutkuje. Niestety nie poskutkowało. Poczułam się jak osoba ubezwłasnowolniona – mogę sobie prosić do woli a oni zrobią ze mną co zechcą. W naszym Domu od zawsze ludzie czują się ubezwłasnowolnieni. Na każdym kroku robi się z nas durniów, Dziwię się, że po trzech nocach bezsenności nikogo nie pobiłam, widocznie jeszcze jakaś ogłada we mnie jest. W niedzielę rano jak opiekunka zobaczyła mnie taką wyplutą, postanowiła zadziałać i moje żądania opisała w raporcie dziennym. Poskutkowało ! Spałam spokojnie i w dzień i w nocy. W poniedziałek samopoczucie cudne, wróciłam do żywych. Tak więc jak poszłam do p. dyrektor to już nie w bojowym nastroju. Powiedziałam tylko, że przyszłam ze skargą na pani Zarządzenie dotyczące wizytowania nas nocą. Pani dyrektor winę zwaliła na osoby dyżurujące w nocy, na zasadzie, że nie zrozumiały intencji. Zrobiła to bardzo miło. To była taka zwyczajowa kpina, zawsze wszystkie nasze skargi są po prostu lekceważone. Pomyślałam sobie – no pewnie, że nie przyznasz się do błędu, dyrektorzy się nie mylą i zawsze mają kogoś do bicia. Tak się składa, że znam osoby z nocnej zmiany to inteligentni ludzie a tym razem posłużyli pani dyrektor jako worki treningowe. Kto inny wydał bezmyślne zarządzenie a kto inny obrywa cięgi ze wszystkich stron.
Jak się tak ludzi przeczołga to normalność zaczyna cieszyć. Mnie w tej chwili cieszy fakt, że mogę spokojnie spać w nocy, że gestapo nie chodzi. Wczoraj na korytarzu spotykam pokojową pchającą nasz wielki, obładowany posiłkami wózek barowy, mówię do niej – współczuję, taki ciężar, a ona na to – pani Danusiu ale jest winda. Czyli, że po za pchaniem wózka już odpadło zdejmowanie wszystkich gorących garów w połowie drogi, po to żeby je znów ustawiać na wózku. No i czyż nie radość. Niestety nie ma w naszej dyrekcji mądrej i odpowiedzialnej osoby. Jedna wyda bezmyślne zarządzenie a reszta kierownictwa nie ośmieli się powiedzieć, że tak nie można, to jest bezrozumne zarządzenie. Ludzie więcej odwagi może wytykając błędy wyprostujecie rozum. Niestety ja na każdym kroku widzę bezmyślne zarządzanie naszym Domem.
P.S. Bardzo dziękuję Ani za wpis na blogu. Po napisaniu określeń jakich ja używam w stosunku do ciebie to już wiem o kogo chodzi. Tak więc ściskam cię serdecznie ( tak, że aż czuję twój piękny zapach ) dziękując za pamięć. Ale coś długo już ciebie nie widziałam. Co się dzieje?
To już wszystko – NARA !!