Czysta Polska i czyste sumienie

Pierwszy człon mojego tytułu słyszymy ostatnio dość często w mediach. Mówi się o zaśmiecaniu lasów, wód i okolic. Z tą okolicą bywa różnie. W listopadzie dość długo było ciepło i przechodząc niemal ,że codziennie koło ogródków działkowych przyglądałam się ich sprzątaniu. Trochę nie fer, że działkowicze swoje śmieci wynosili i rzucali gdzieś aby dalej od siebie. Kiedyś byłabym tym faktem oburzona, ale odkąd przejechałam się na takiej uczciwości przy sprzątaniu już mnie to nie dziwi. Sprawa śmieciowa jest dość dziwnie zorganizowana. Teraz może inaczej ale przed laty za to, że zorganizowałam wiosenne sprzątanie wokół naszej posesji, wszyscy mieszkańcy naszego bloku słono za to zapłacili. Nasz budynek miał duży taras, przed drzwiami wejściowymi ogródek dla dzieci, dookoła trawnik i drzewa które przy otwarciu okna swoje gałęzie rozkładały na naszych wewnętrznych parapetach. Było pięknie o każdej porze roku tylko ta wiosna co roku odsłaniała wielomiesięczne zabrudzenia. Owszem były osoby sprzątające ale to sprzątanie było po łebkach. Skrzyknęłam więc sąsiadów i zabraliśmy się do pucowania okolic naszej posesji. Zrobiliśmy wszystko na błysk. Z tej radości zorganizowaliśmy kawkę na pięknie wyczyszczonym tarasie. Taras nasz liczył sobie około 100 metrów kwadratowych. Wszystkie śmieci po pańsku popakowaliśmy w worki i znieśliśmy do przeznaczonego do tego celu pomieszczenia. Zgłosiliśmy fakt odpowiednim służbom i byliśmy z siebie dumni dopóki nie otrzymaliśmy rachunku za wywóz śmieci – dodatkowa stówa na każdą rodzinę, a wówczas opłata miesięczna od osoby wynosiła 5 zł. A można było inaczej – mieszkaliśmy w parku, trzeba było nasze śmieci podrzucić do tych parkowych i czekać na pochwałę, że u nas taki błysk. Mądry Polak po ” szkodzie ” .W ogóle byliśmy cudownymi sąsiadami chociaż wówczas tego nie docenialiśmy. Dopiero dzisiaj, z perspektywy czasu wszystko widzę inaczej i wspominam z miłością.

A co poza tym, otóż dzisiaj jest sobota 7 grudnia i właśnie wróciłam z naszej kaplicy, gdzie odbyło się nabożeństwo pokutne. Dziwne było to nabożeństwo ale wyszłam z niego bardzo kontenta, jakaś lekka, spełniona i z oczyszczonym sumieniem. Wstęp do Nabożeństwa był króciutki, później mówił rekolekcjonista, następnie nasz kapelan poprosił żebyśmy śpiewali a Oni będą w tym czasie spowiadać. Śpiewać mamy tak długo aż nasz Ksiądz wróci po wyspowiadaniu osób leżących w pokojach, wówczas nam pobłogosławi i będziemy mogli się rozejść. Śpiewanie rozpoczął Pan NIKT, kiepskie było to śpiewanie ale żeby nie on to śpiewu nie byłoby w ogóle. Ktoś musi trzódką zarządzać. Najpierw podporządkowałam się tym śpiewom ale później postawiłam na swoim. Po wyspowiadaniu się śpiew wzięłam pod swoje skrzydła. Była nas garstka ale śpiewaliśmy zgrabnie. Zdecydowanie prowadziłam melodie i z wyraźną dykcją podawałam tekst. Ludzie mieli się czego trzymać. Jak Ksiądz wrócił do kaplicy był pełen podziwu – jak wy pięknie śpiewacie, cały budynek rozbrzmiewał waszym pięknym śpiewem. A śpiewaliśmy prawie godzinę. Chyba tego mi było potrzeba. Poczułam się spełniona i doceniona. Podczas spowiedzi poruszyłam temat swojego bloga. Może to grzech tak najeżdżać na co niektórych – pomyślałam; a dostałam pochwałę, że nie jestem obojętna i jeśli opisuję prawdę to robię dobrą robotę. A opisuję wyłącznie prawdę, tak więc jeśli macie zastrzeżenia to podważajcie tą moją prawdę argumentami. Jeszcze żeby ktoś umiejętnie powstrzymał Leona od codziennego wyzywania mnie to byłoby jeszcze lepiej, ale nie ma mądrych żeby się tym zająć. A ja ” teraz mówię sercu żeby sercem było ” właśnie o tym śpiewa Kora w tej chwili. Odebrałam ten tekst jak podpowiedź co mam robić.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *