Życie moje…

Jak tylko napiszę w swoim pamiętniku, o tych co odeszli, albo szykują się do tej drogi, od razu dostaję wpis w komentarzach z myślą Roberta Cody – ” Miej odwagę żyć, umrzeć każdy potrafi”. Czyżby z mojego pamiętnika nie wynikało, że mam tę odwagę? Nie tylko mam odwagę żyć ale mam odwagę upomnieć się o życie innych. Kochani, moje całe życie zostało po za murami DPSu. A teraz, kiedy od roku nie wychodzę po za te mury, to każda wiadomość o znajomych z ” tamtego życia „, mnie wzrusza i nadchodzą wspomnienia. Kocham te wspomnienia i dlatego z przyjemnością o nich piszę bez względu na to jakie one są. Dostałam również wpis o treści : Nigdy nie zapomnij najpiękniejszych dni swojego życia. Wracaj do nich ilekroć w twoim życiu zaczyna się walić „. Kochani, to jest wręcz motto mojego życia. Szkoda, że dopiero na starość. Młodość rozpacza nad najmniejszym niepowodzeniem a starość upiększa wszystko co było i bez względu na to jakie ono było.

W poprzedniej części pisałam o p. Halince i o tym, że wprowadziła się do nas jako lokator wtórny; a teraz chciałam wspomnieć poprzednich lokatorów mieszkania p. Halinki. Jak to obiecująco wkraczali w życie a jak smutno ono się skończyło.

Wyprowadzając się z naszego bloku nie wyprowadzili się daleko, tylko do bloku o bok, także spotykaliśmy się na spacerach ze swoimi pieskami, codziennie. Wszyscy posiadacze czworonogów z naszej dzielnicy, znali się i rozpoznawali z daleka pieska a później właściciela. Jak mnie pytano z nazwiska o kogoś to nic nie mogłam powiedzieć, zadawałam pytanie pomocnicze – czy ten ktoś ma psa, jeśli tak to jak ten psiak się wabi albo chociaż jak wygląda i wówczas mogłam powiedzieć co i jak. Jeśli ten ktoś psa nie miał to i tematu nie było. Myśmy siebie określali imieniem swoich piesków, np. ja byłam Smykowa, bo mój pupil wabił się Smyk.

Państwo P… byli, tak jak i reszta mieszkańców, pierwszymi lokatorami naszego bloku. Wprowadzając się do mieszkania dwupokojowego wiedzieli, że to nie na stałe tylko na chwilę. ( Okazało się, że ta chwila trwała prawie 20 lat ). To byli ludzie zasługujący na piękne duże mieszkanie. Dwoje architektów stworzyło nie jedną dzielnicę w naszym mieście, ale widocznie chcieli mieszkać w tej a nie w innej. Zanim wybudowano blok, w którym wreszcie było piękne, czteropokojowe mieszkanie specjalnie dla nich, to ich dzieci dorosły i poszły w świat. Pan P… pomieszkał w tym mieszkaniu tylko dwa lata; dostał zawału i zmarł. Tak więc w tym wymarzonym mieszkaniu została już tylko pani P… z pieskiem. Dzieci były tak zajęte swoim życiem, że nie znalazły chwili żeby odwiedzić matkę. A matka w tej tęsknocie i bolesnej samotności, zanikała, Podobno te wszystkie choroby z zanikaniem pamięci to ucieczka psychiki od tego co jest. Jej jedynym towarzyszem był zawsze tylko pies, jeden potem drugi… aż nagle choroba posunęła się tak daleko, że już opieka sąsiadów i opiekunów z Opieki Społecznej, nie wystarczała. Powiadomiono dzieci o konieczności zajęcia się matką. Syn nawet nie przyjechał. Córka wpadła do matki na dwa dni. Wszystko załatwiła błyskawicznie – nie miała czasu – sprzedała mieszkanie, psa oddała do schroniska a matkę do Domu Opieki i to jak najdalej od miasta w którym, razem z mężem, była Honorowym Obywatelem.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *