Prawda to czy fałsz

Spotykam p. Gienię a ona z radością informuje mnie, że dowiedziała się o możliwości wychodzenia z Domu przez drzwi z dolnego pawilonu – a jest to wyjście o które walczymy. Drzwi mają nam otwierać nasze opiekunki albo pokojowe. W niedzielę sprawdzam – prawda to czy fałsz – niestety fałsz. Może dlatego, że to niedziela tak więc poczekamy do poniedziałku.

Piszecie dużo o moim gronkowcu, że miałam szczęście, że ktoś mi powiedział i że ja chodzę i że sama mogłam tym się zająć, przecież mógł mi on zniszczyć organizm doszczętnie. Jednak bardzo mnie martwi fakt, że tego cholernego gronkowca nabawiłam się jak cały nasz Dom był w rzekomym reżimie sanitarnym. Nawet ćwiczyłam na balkonie, nie wychodziłam nigdzie. Gronkowiec dostaje się do organizmu przez pokarm, dotyk, drogą kropelkową, jest w glebie, w wodzie, zostaje na różnych przedmiotach. Mógł być wszędzie, jednak mimo wszystko ktoś musiał mi go zafundować. Posiłki podawane były przez osoby nie koniecznie przestrzegające ten reżim. Był również jakiś czas, kiedy posiłki były przywożone. Ciekawa jestem czy Pan Doktor powiadomił SANEPID o przypadku gronkowca. ( Dwie chore osoby na zakaźną chorobę to już epidemia, nie wierzę, że chora byłam tylko ja ). Chyba jednak nie powiadomił, bo to trochę za późno. Wiele osób już w tym czasie zmarło. Nie wiadomo czy nie przy pomocy gronkowca, czy on nie przyspieszył tego odejścia. Mimo swoich 80 lat mam jednak bardzo silny organizm no i nie złe myślenie, choć do koła słyszymy, że jesteśmy głupi i zapominający. To już nie pierwsza diagnoza którą sobie sama wystawiłam a specjaliści potwierdzili. Nasz lekarz nie ma dla nas czasu. Przyjmuje raz w tygodniu a przecież w tym Domu mieszkają sami chorzy i starzy ludzie. Z nami bez przerwy coś się dzieje.

Dopiero po kilku dniach wybrałam się do Działu Socjalnego, żeby wyjaśnić sprawę wychodzenia z naszego Domu, w dowolnie wybranym czasie, przez drzwi z dolnego pawilonu. Z tego co usłyszałam wnioskuję całkowity brak szacunku do ciężko pracujących ludzi w naszym DPSie. To dowolne wychodzenie dotyczy wyłącznie dni roboczych – od poniedziałku do piątku w godzinach pracy, czyli od 7 do 15 w sobotę i niedzielę nie powinno nam się zachciewać żadnych spacerów. O wyjście w dni powszednie możemy poprosić pracowników socjalnych, opiekunkę lub pokojową która jest na naszym rewirze i oni ” chętnie ” nam te drzwi otworzą. Nikt z nas, waszych podopiecznych, nie ośmieli się prosić nikogo o taką przysługę, ponieważ po klucze od tych drzwi pracownik musiałby wspiąć się trzy piętra wyżej, albo jechać dwiema windami; przejść przez cały labirynt korytarzy i wrócić taką samą drogą zostawiając na ten czas swoje obowiązki, a jest ich huk. Jak spytałam panią kierownik socjalną czy te klucze nie mogłyby znajdować się na stałe w kantorku przy tych właśnie drzwiach, to usłyszałam, że w żadnym wypadku. Czyli, że sprawa pozostaje bez zmian ponieważ my w przeciwieństwie do dyrekcji DPSu, szanujemy pracę ludzi ciężko pracujących i nie będziemy dokładać im roboty, a nas chcących korzystać z tych drzwi jest około15 osób. Trzeba nie mieć za grosz wyobraźni żeby wpaść na pomysł ganiania pracowników po budynku. Taka niestety, jest filozofia naszej kadry kierowniczej w stosunku do nas podopiecznych i do swoich podwładnych – niby mamy wszystko co trzeba, a jednak tego nie mamy. Dają nam to czego wziąć nie możemy.

Od Pani kierownik usłyszałam jeszcze, przypomnienie, że to jest Dom Opieki, nie mieszkanie socjalne. Że przychodząc tu wypełnialiśmy dokumenty świadczące o tym, że wymagamy całodobowej opieki. Nic to, że ta opieka polega wyłącznie na zamknięciu nas i na różnych zakazach.

W następnym wpisie pozwolę sobie na przypomnienie jak ta opieka wyglądała przez wszystkie lata kiedy tu mieszkałam; a w związku z tym muszę przewertować cały swój pamiętnik. Dobrze, że go mam przynajmniej nic nie ulegnie zapomnieniu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *