10 stycznia w świetlicy spotkanie z nową panią dyrektor. Tylko weszłam na salę spotkała mnie przykrość – pani Danusia W. z którą wydawało mi się, że jestem w dobrych stosunkach, mimo, że już kiedyś zagrała mi na nosie – powitała mnie słowami ” że też nie wstydziła się tutaj przyjść?” Bardzo mnie to zabolało, nie zdarzyło mi się żebym się wstydziła czegokolwiek co zrobiłam. W pierwszej chwili pomyślałam, że po zebraniu wrócę do tematu, a później machnęłam ręką. Pal sześć, rubta co chceta. A na zebraniu cóż – pani dyrektor przedstawiła się i powiedziała, że będzie dobrze. Powiedziała również, że każdego z nas odwiedzi w pokoju. A zatem mój kącik radiowy o naszych sprawach, jest nie aktualny. Każdy może powiedzieć co mu leży na wątrobie, nie muszę tego robić ja. Po zebraniu wiele osób przyszło do mnie żebym powiedziała co o niej myślę. A cóż ja mogę myśleć o kimś kogo w ogóle nie znam. Na ogół źle oceniam na pierwszy rzut oka. Powiedziałam tylko, że wygląda na skromną osobę a po owocach ją poznamy. Muszę opisać fakt jak to p. Danusia W. zagrała mi na nosie. Jest to bardzo chora osoba. Tych chorób ma mnóstwo, między innymi nosi takie buty ortopedyczne , że jeden but kosztuje 600 zł. – nie para butów tylko jeden. Rozpaczała kiedyś na korytarzu, że taki drogi but a chodzić w nim nie może. To powinna pani zareklamować -powiedziałam. Rzemieślnik mi powiedział, że niestety jest już za późno o reklamację, to już rok jak je odebrałam, a pani wie jak często chodzę, właśnie raz do roku – powiedziała. Coś wymyślimy. I zaczęłam działać. Ja jak ta głupia wciskam się z pomocą. Mnie się wydaje, że jak ktoś się skarży to oczekuje pomocy. Tak było zawsze. Nigdy na tym nie wychodziłam dobrze a odmówić pomocy nie umiałam. Nie biorę pod uwagę faktu, że ludzie chcą tylko ponarzekać, a ja od razu działam. Najpierw telefon do Izby Rzemieślniczej – do Grażyny, która wytłumaczyła mi, że z tym to już trzeba do Sądu Konsumenckiego, ale nie martw się – mówi, przecież sędzią tam jest Maciuś; jaki Maciuś – pytam wnuk twojej siostry. Zdzwoń do niego. Zadzwoniłam, był oddalony setki kilometrów , jechał do teściów. Zjechał na pobocze, wysłuchał i powiedział mi, że sprawa jest prosta niech ciocia przyjdzie z tą panią do mnie w poniedziałek. W poniedziałek wybrałam się do Sądu sama żeby zobaczyć co i jak. Boże, ten Sąd mieści się na trzecim piętrze a Danusia nie wejdzie na trzy schodki. Ale Maciuś znalazł wyjście – załatwi ciocia duży samochód, taki żebyśmy mogli do niego wejść wszyscy i rozpatrzeć sprawę. Samochód to już będzie musiała załatwić p. Danusia osobiście. Ja w naszym DPS-ie nie mam chodów. Nie wiem co się stało ale p. Danusia ze wszystkiego zrezygnowała. Chyba ją zawstydziłam, że ona była do mnie zawsze taka zimna a ja do niej z otwartym sercem. Nie wiem co to było ale sprawa się rypła.
W sobotę 12 stycznia nowa pani dyrektor wysłuchała mojej audycji radiowej i stwierdziła, że audycja była piękna. Rozryczałam się ze wzruszenia. Szok, dwa dni w pracy i już słyszała moją audycję. Tematem audycji był walc i jego historia, przecież to karnawał.
28 stycznia – poniedziałek, w poniedziałki od 13.30 do 15.30 przyjmuje interesantów p. dyrektor. Poszłam więc zgłosić swoją chęć rozmowy. Bardzo się zdziwiłam jak Dorotka oznajmiła mi, że mogę być przyjęta dopiero za tydzień. Ja akurat nie miałam nic pilnego ale mieszkaniec za tydzień. Dlaczego tak – pytam, – jest bardzo dużo chętnych na rozmowę z p. dyrektor. Szczerze mówiąc ucieszyło mnie to, że ludzie chcą mówić. Postanowiłam zobaczyć kto wybiera się na rozmowę. Okazało się, że nikt. Co to ma znaczyć? Dla mnie to jakaś nieczysta gra, a ja jestem na takie gierki uczulona. Pytam więc Dorotkę – to jak to jest, gdzie są te tłumy? A to już nie moja sprawa odpowiedziała Dorotka. Nie wiem czy nie jej, czy nie moja .Chciałam tylko uczulić panią dyrektor żeby dotrzymała obietnicy złożenia wizyty w każdym pokoju Ludzie już czekają. Taki pan Józef czekał na wizytę poprzedniej dyrektorki 12 lat. Chciałam spytać czy w Domu Opieki może pracować ktoś kto w podopieczną rzucał petardą. Chciałam spytać czy wie coś na temat przywożenia i wywożenia do nas i od nas sprzętu do pionizacji dzieci do lat pięciu. Ale niestety spytać nie mogłam – bo nie.
4 lutego odebrałam aż 8 telefonów z różnych banków, do których podobno złożyłam przez internet prośby o pożyczkę. Najpierw się tłumaczyłam później zorientowałam się, że to forma nękania mnie. To na pewno Kubuś zrobił sobie taką zabawę. Nie przestraszyła mnie petarda to czym innym zatruje mi życie. A jeśli ktoś weźmie na moje konto pożyczkę? Poszłam z tym na Komisariat do swojego dzielnicowego. Był wcześniej u mnie zna moje problemy no i obiecał, że w razie czego to sprawą się zajmie. Jak dla mnie to on nie wyglądał na glinę który lubi czymkolwiek się zajmować. Przecież był u mnie w sprawie petardy i nie raczył nawet porozmawiać z osobą którą oskarżałam. Mojego dzielnicowego w komisariacie nie było przedstawiłam więc sprawę innemu funkcjonariuszowi. Stwierdził, że to o czym mówię jest przestępstwem i w dalszej kolejności będzie rozpatrywane przez Komendę Woj. Ale proszę zadzwonić jutro do swojego dzielnicowego i to on pokieruje sprawą. Nie wiem czy ten funkcjonariusz zawsze jest uczynny i rzeczowy, czy był taki bo wiedział, że rozmowę nagrywam, w każdym razie mój dzielnicowy był krańcowo inny. Potraktował mnie z góry i podniesionym głosem oznajmił, że jest dzielnicowym – zabrzmiało to tak jak by oznajmił, że jest Komendantem Komendy Głównej – i takimi sprawami to on się zajmować nie będzie. Proszę zadzwonić do tych banków i odwołać pożyczki. Proszę pana to o czym mówię jest przestępstwem, – (ja już taka oświecona, mądra po wcześniejszej rozmowie), a pan jest stróżem prawa, chyba? Z przestępstwami to do Komendy woj. nie do mnie. I proszę na mnie nie podnosić głosu. I rozłączył się.
[whohit]Część II, rozdział 7[/whohit]
