676 ty – poniedziałek w DPSie

Rok ma 52 tygodnie czyli 52 poniedziałki x 13 lat = 676. Tyle poniedziałków musiałam przeżyć w tym naszym DPSie, żeby wreszcie doczekać takiego który wprawił mnie w zachwyt. W tym 676 poniedziałku wszystko było na tak i to błyskawicznie. A spraw uzbierało się trochę. Jak tylko wróciłam z porannej gimnastyki, już czekał na mnie pan kierownik z informacją że za chwilę będą zrywać w moim pokoju linoleum. I faktycznie tak się stało i to za chwilę. Druga sprawa to mój wiecznie psujący się chodzik. Chodzik kupiłam zaledwie 8 miesięcy temu.

Dzisiaj wiem, że nie potrzebnie ale niestety mimo lat jestem ciągle kobietą i lubię mieć przy sobie ładne rzeczy. Na ten nowo zakupiony Basia mówiła – Mercedes wśród chodzików. ( Basia jest osobą zmotoryzowaną stąd te skojarzenia ). Niestety mój mercedes już po miesiącu gubił śrubki i rozkraczał się. Nasz Grzesiu reperował mi go 5 razy, aż w końcu kazał mi go oddać, w ramach gwarancji, do naprawy. Tą sprawą zajęła się terapeutka – Asia, zajęła się od ręki, a na teraz podpowiedziała mi gdzie znajdę porządny chodzik żebym mogła podeprzeć swoje życie od razu. Z tą informacją poszłam do działu socjalnego, tu pani Ela natychmiast poszła do opiekunki zajmującej się osobami z tego rewiru w którym znajduje się ów chodzik i po 15 minutach od pierwszej informacji już miałam chodzik do dyspozycji. Jest taki sam jak mój poprzedni. Po co ja głupia kupowałam nowy. A czy kobiety wiedzą po co kupują cokolwiek? Trzecia sprawa która uprzykrzała mi życie to było łóżko ( w tym nowym pokoju ) a czwarta to akcesoria łazienkowe. I te sprawy zostały załatwione od ręki. Z uzyskanym na nowo starym chodzikiem zechciałam wybrać się do miasta po odbiór wyników badań; zobaczyła mnie pani dyrektor, natychmiast załatwiła mi samochód. Pytam kierowcy dokąd jedzie, chciałam się jakoś dopasować do jego marszruty, a on mi na to – jestem do pani dyspozycji. TRZYMAJCIE MNIE, czegoś podobnego jeszcze nie przeżyłam, żeby tak wszystko jednego dnia i to do godziny 10 rano. No i jak tu nie lubić poniedziałków. Poniedziałków, bo już wtorek postawił mnie do pionu i przypomniał mi gdzie się znajduję. We wtorki przyjmuje lekarz tak więc wybrałam się do niego z wynikami badań. Szanowna Beatka pracująca z lekarzem wiedziała, że przyjdę na wizytę. Byłam druga w kolejce tak więc jako druga wchodzę do gabinetu. Lekarz akurat wyszedł na chwilę, nie wiedziałam, wchodzę mówię dzień dobry a Beatka w ostrym tonie – kto panią tu prosił. To jest właśnie ten pion. Ostatnio zachowanie się Beatki ma bardzo dużo do życzenia. Odpowiedziałam, że sama ośmieliłam się wprosić. Beatka coś tam grzebała w telefonie, spojrzała na mnie ze zdziwieniem, że jeszcze tu jestem i tak ni z gruszki ni z pietruszki – no co, chyba mogę mieć chwilę dla siebie. Owszem może pani, ale raczej po pracy, teraz pani chwile są dla pacjentów. I pomyśleć, że jeszcze nie tak dawno byłam tą osobą zachwycona. Nie do wiary, że można tak szybko się spaskudzić. Oj, nie wolno powierzać wyższych stołków bez przemyśleń, bo punkt widzenia się zmienia. Nie tylko punkt widzenia ale i wykonywanie swoich czynności jako pielęgniarki zeszły na psy. Kiedyś, jak Beatka pobierała krew to nie zostawiała po sobie najmniejszego śladu; nie mogłam się nadziwić bo nawet na gaziku nie było nigdy ani kropelki krwi, a dzisiaj pokazuje mi swoją rękę pani Jadzia, ręka granatowa. Kto pani pobierał krew? Beata – odpowiada p. Jadzia. Nie wierzę! A p. Jadzia na to – coś z tą kobietą się dzieje, to nie ta sama dziewczyna co kiedyś.

Muszę się pochwalić wpisem jaki dostałam z adresu – Blogi popularnonaukowe. Chociaż nie wiem co to jest ostylowanie CSS to i tak poczułam się dumna za pochwałę merytoryczności i lekkiego pióra. Zachęta do kontaktu z tym, że Blogiem zadziwiła mnie. Za wysokie progi. Nie mam nic do powiedzenia co mogłoby być uznane chociaż w jednym procencie, za naukowe, no chyba, że hierarchiczny sposób tworzenia odnogi mafijnej w DPSach. Po za tym nie mogę do nikogo napisać ponieważ nie mam nawet swojego adresu. Z nikim nie prowadzę korespondencji. Jedynym moim adresem jest mój blog.

Po przekopaniu dziesiątek reklam w języku rosyjskim ( to jakaś ruska inwazja na mnie) , dostrzegłam wpis od pana Tomasza, który mnie z lekka oszołomił. Musiałam przeczytać go jeszcze raz żeby wszystko do mnie dotarło. A oto treść – Wspaniałe pomysły kosztują grosze. Bezcenni są ludzie którzy je urzeczywistniają. Twój blog jest tego wspaniałym przykładem. Dopiero jak ten wpis przeczytałam po raz wtóry, doszłam do wniosku, że faktycznie mój blog jest bezcenny, ( a ja razem z nim ). No bo kto jeszcze, przez tak długie lata, opisuje za kulisowe życie w Domach Opieki, i jeszcze żyje. Ale wiecie, że ten blog to mój krzyk rozpaczy. Darłam się na cały świat, bo w moim mieście już nikt mnie nie słyszał – pomóżcie, jestem starą, chorą kobietą nękaną na wszystkie sposoby przez dobrze zorganizowaną mafię, której zostałam oddana pod opiekę. Ja pisałam, Wyście czytali i pisali do mnie. Czytelników przybywało, a mnie spadał ciężar z serca. Marzy mi się żeby ktoś napisał z tego scenariusz na serial telewizyjny. Iluż wspaniałych, starszych już aktorów, miało by w nim coś do odegrania. A ile ludzi z Domów Opieki odnalazło by siebie, i w postaciach złych i dobrych. Choć pewnie najwięcej byłoby tych strachliwych i obojętnych. Za daleko wybiegłam z marzeniami, wiem. Ale to wina pana Tomka, po co tak pięknie napisał i prababci przewrócił w głowie. BUZIAKI!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *