Dzisiaj poprosiłam terapeutkę żeby zrobiła porządek w moim telefonie ; sama niestety nie wiele umiem np. jak przyjdzie esemes to go odczytam ale tylko w tym samym czasie, później to już go nie znajdę. I ten brak umiejętności wyszedł mi na dobre. Robiąc porządek terapeutka zbladła i zaniemówiła. Co się stało pytam – wstyd mi nawet to czytać. 31 grudnia o godz. 23,36 ( czyli 5 miesięcy temu) z telefonu 535260924 dostałam esemesa z życzeniami noworocznymi – cytuję- Żebyś dostała wylewu, żebyś przestała mówić i chodzić to my się tobą zajmiemy. Popamiętasz nas i zdechniesz pod naszą opieką a my zatańczymy na twoim grobie. Dobrze, że przeczytałam go kilka miesięcy później. Nie zrobił na mnie takiego wrażenia jakby zrobił we właściwym czasie. Oczywiście telefon był już nie aktualny. Panie wytrzeźwiały i zrozumiały, że to wtopa. Ale po treści widać jakie są te pupilki dyrektorek. Może i dyrektorki są takie same, skoro im nie przeszkadza takie towarzystwo a wręcz odwrotnie. Dopiero tutaj w tym domu zrozumiałam, że do tej pory otaczałam się ludźmi z klasą. Smutno mi .
Ratunkiem na mój smutek są prowadzone przeze mnie majowe. Dogadałam się z terapeutkami z Leśnej Chaty i to ich ludzie zapełniają naszą kaplicę. Do nas dołącza tylko 10 osób wyjątkowo odważnych z naszego domu. Każdej z osób przygotowałam Śpiewniki z pieśniami maryjnymi i śpiewamy. Przy okazji dowiedziałam się, że bojówki zakazały przychodzenia na majowe. Powiedziała mi o tym nowa mieszkanka. Zachęcała swoją sąsiadkę żeby zamiast siedzieć przed telewizorem poszła z nią do kaplicy pośpiewać. Panie które słyszały tę rozmowę odpowiedziały, że tam nie można chodzić bo te majowe prowadzi jakaś Danka. Ta pani odpowiedziała – przecież nie będziecie się do niej modlić co najwyżej mogłybyście się pomodlić za nią. I tak 10 pań przychodziło modlić się za mnie. Dziękuję im.
Skończyły się majowe, radia nie mam z ogródka chyba też zrezygnuję z powodu pozamykanych wszystkich drzwi. Ogródek mam pod oknem a chodzić do niego muszę obchodząc cały nasz ogromny budynek dookoła i za każdym razem muszę się wpisywać do książki wyjść i przyjść. Kompletny bezsens. Miały być wpisywane tylko osoby obce, tymczasem te osoby takie jak wysłanniczki poprzedniczki wpuszczane są przez pokoje chórzystek mieszkających na samym dole. Kiedyś chciałam wejść razem z innymi wejściem które jest przy moim ogródku a od terapeutki z pobytu dziennego usłyszałam, że teraz to mnie wpuszczą ale to pierwszy i ostatni raz. DOM WARIATÓW.
Nie wiem czy mam już obsesję ale podejrzewam Danusię z kuchni, że coś dosypuje mi do kompotu i mleka które biorę na wynos. Zauważyłam, że kompot stawia nie tak jak kiedyś na środku stołu ale bliziutko przy mnie. Natomiast jak bierze mój słoiczek na mleko to nie napełnia go przy mnie ale odjeżdża z nim dalej i stojąc tyłem do mnie wlewa mleko. Ponieważ coraz częściej zaczęłam zasypiać w biały dzień, a kiedyś tego nie było nigdy nawet jeśli nie przespałam nocy to w dzień nie usnęłam, zaczęłam wątpić w dobre intencje Danusi, zwłaszcza, że już ją poznałam od brzydkiej strony. Tak więc kompot wymieniałam a mleko wylewałam i skończyły się poobiednie letargi. Kontrola wydawanych leków to by się tu przydała, zwłaszcza psychotropów.
Dzisiaj 28 maja przyszła do mnie pani psycholog; przyznaję byłam w stosunku do niej nie grzeczna, to przez to wzięcie mnie w dwa ognie z panią dyrektor, straciłam do niej zaufanie. Odebrałam ją jako psychologa ale pani dyrektor nie mojego. Zgłupiałam jak powiedziała mi, że od dziś jest dla mnie pracownikiem pierwszego kontaktu. Czyli, że wszystkie moje problemy od dziś załatwia pani psycholog. Taki deficytowy zawód, zupełnie niedostępny przy poprzedniej dyrektorce, ma być do mojej dyspozycji. Powiedziałam, że o ile mi wiadomo to taką osobę powinnam wybrać sobie ja sama bo muszę mieć do niej 100% zaufania którego nie mam do pani. Dla mnie pani jest po prostu uchem dyrektorki. A więc albo pani dyrektor boi się, że ja zwariuję w tym burdelu albo chce zawczasu poznawać moje zamierzenia. Proszę przekazać, że na pewno pani zwierzać się nie będę. Zdradziłam tylko psycholożce, że w dalszym ciągu piszę pamiętnik i to on jest moim powiernikiem i na pewno go kiedyś opublikuję. Z ironią dodałam – ale o tym to pani nie powie pani dyrektor. No pewnie, że nie zarzekała się psycholożka. Akurat jej wierzyłam. Już na drugi dzień dyrektorka zaczęła do mnie przybiegać z różnymi sprawami. No skoro mam swój pamiętnik opublikować to jakieś miłe słowo o niej przydałoby się – oczywiście jej nie mnie. Dla mnie jedno jest ważne, żeby pani dyrektor zrozumiała iż jest dyrektorem domu i personelu w nim zatrudnionego ale nie moim. Mną szanowna pani dyrektor ma się opiekować i chronić przed wszystkim co mnie tu spotyka. A ona zaczyna kadzić – ostatni program pani był piękny może zrobiłaby pani znów coś podobnego. Niczego robić nie będę, chcę mieć święty spokój. Jeśli kiedyś coś zrobię to tylko z Leśną Chatą. Ponieważ była to pora obiadowa pani dyrektor poprosiła żebyśmy mogły do tematu wrócić jutro. Wyszłyśmy razem z pokoju i nagle pani dyrektor zobaczyła jedną z chórzystek , panią Mariannę Kossa, odsunęła się ode mnie, chciała gonić Kossa, ale wówczas pomyślała o mnie, moment wahania i wbiegła do pierwszego lepszego pokoju. ONA SIĘ PO PROSTU ICH BOI! a jest ich dość dużo w naszym domu, biedna nie wyrobi ze strachu. Pani dyrektor to ja miałam się ich bać nie pani…
[whohit]Część II, rozdział 12[/whohit]
