Połowiczna satysfakcja.

Nie zaglądałam do mojego bloga przez kilka dni a w nim ponad 20 wpisów. Niestety tylko jeden wpis był napisany w języku polskim; to od osoby która często zerka do mojego bloga i czasem do mnie pisze. Wpis owej osoby dotyczył pisma ZDZiT, a ściślej jego aroganckiego tonu na NIE sugerując abym pismo to wysłała do jakiejś redakcji. Czyli, że jest to osoba wierząca w moc dziennikarzy. Niestety w naszym mieście dziennikarze nie wychylają się, boją się utraty pracy, a poza tym każdy uzna, że jest to błahostka o którą nie warto walczyć. Ja będę walczyła zwłaszcza, że już czuję się jak zwycięzca, wiecie, że od trzech lat walczyłam o otwarcie drzwi na dolnym pawilonie i dla nas mieszkańców i dla pracowników. Otrzymałam trzy odpowiedzi na NIE, chociaż po roku i z bólami, drzwi zostały otwarte dla mieszkańców. Myślałam, że tego muru, jakim jest nasza dyrekcja, nie przebiję. A tu niespodzianka, w tym tygodniu drzwi na dolnym pawilonie zostały otwarte w godzinach od 5 rano do 22, czyli, że dla pracowników. Nie zdajecie sobie sprawy jak bardzo się ucieszyłam; przecież wejście przez drzwi o których mowa znacznie skraca drogę i zapewnia bezpieczeństwo. Nikt już nie musi się wspinać pod górę idąc po jezdni bez poboczy, pod lasem i bez oświetlenia. Myślę, że ten mur został przebity jak dyrekcja dowiedziała się, że do mnie dołączają pracownicy. Przecież pisząc do mnie dają do myślenia, że bardziej wierzą prababci niż swoim szefom, a to trochę wstyd. Ponadto sprawa wyszła po za mury DPSu. Nie ważne co i dlaczego, ważne, że drzwi są otwarte. Pozostała sprawa bezpieczeństwa w ruchu drogowym u zbiegu ulic Fałata z Oficerską. Sprawa jest w toku trzeba cierpliwie czekać. Pismo odwołujące się od decyzji zaniosłam 19 kwietnia do biura podawczego. Do pisma dołączyłam 9 zdjęć, które szczegółowo opisałam, a które obrazują bardzo wyraźnie, że w najgorszym miejscu, na zakręcie, na którym spotykają się wszystkie pojazdy jadący i z miasta i do miasta, pieszy musi zejść na jezdnię. A jak już na niej jest to musi na niej stać z duszą na ramieniu. To jest 50 kroków bez chodnika w najbardziej newralgicznym miejscu. Trzeba nie mieć za grosz wyobraźni żeby robiąc chodnik pominąć ten kawałek drogi. Wchodząc w to miejsce tak z jednej jak i z drugiej strony, to ani pieszy ani kierowca nie widzi co dzieje się kilka metrów dalej. Dla świętego spokoju przez kilka lat jeździł w to miejsce autobus. Niestety ten autobus służył wyłącznie mieszkańcom, ponieważ dojeżdżał do nas 4 razy dziennie w środku dnia. A teraz ani autobusu ani chodnika. Gratuluję mądrych głów, a że najmądrzejsze te głowy nie są to można stwierdzić po ich piśmie firmowym gdzie nawet swojego adresu nie umieli poprawnie napisać i tego nie widzą. Trafić do nich mogą tylko wtajemniczeni, bo konia z rzędem temu kto znajdzie w naszym mieście ulicę Konsały. Tak więc jeśli nie widzą co mają u siebie pod nosem to jak mają zauważyć brak chodnika na drugim końcu miasta. Pewnie problem tkwi w tym, że chodnik otaczałby posesję prywatną, ale piesi chodzący po nim nie szliby do państwa X tylko byliby to publiczni uczestnicy dróg.

To byłoby na tyle – NARA

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *