I to i owo !

Jak to różnie z nami bywa, każdy z nas ma inne usposobienie – np. Małgosia, choć twierdzi, że towarzystwo z jej sąsiedztwa ( czyli z dolnego pawilonu ) w większości jej nie odpowiada, że właśnie przez to towarzystwo ona się rozchorowała, to jednak zmienić pokoju nie chce. Ja krótko tam mieszkałam , i mnie również nie odpowiadał fakt, że życie towarzyskie toczyło się na zewnątrz, czyli pod oknami sąsiadów. Ciągle miałam wrażenie, że spacerujący pod oknami ludzie chodzą po moim balkonie. Zasłaniałam okna żeby ich nie widzieć. Z Wandą jest zupełnie inaczej. Od początku mieszkała na dolnym pawilonie i zawsze była osobą w depresji – ponura, nigdy uśmiechnięta, najczęściej nawet nie chętna do jakiejkolwiek rozmowy, aż tu nagle widzę Wandę uśmiechniętą od ucha do ucha. Zmieniła pokój, z dolnego pawilonu przeprowadziła się na odział medyczny i to do pokoju dwuosobowego i się cieszy. Ludzie cieszą się jak z dwójki przeprowadzają się do jedynki a tu proszę, radość, że nie mieszka sama, że w okół niej bez przerwy coś się dzieje. Idąc dzisiaj na śniadanie rozmawiałam z panią Jadzią, z rozmowy wynikło, że ona jest ciągle zdenerwowana i bez przerwy na tabletkach uspakajających. A czym pani się tak denerwuje – pytam. Jak to to pani się nie denerwuje – pyta Jadzia. No i wyszło szydło z worka: Jadzia to osobnik lizus, to zupełnie moje przeciwieństwo. Ja walę między oczy ( na blogu ) i we mnie nic nie zostaje a Jadzia swoje wstrząsy zostawia w sobie i się miota. Ot, tacy my różni jesteśmy.

Wreszcie uwolniłam się od panów zasypujących mnie wpisami nie w polskim języku. Pewnie dowcip, który mówił o 80 urodzinach dziadka poruszył wyobraźnie panów. Zrozumieli, że kobietę po osiemdziesiątce możesz oglądać ze wszystkich stron a ona zawsze będzie panią po osiemdziesiątce.

Pani Róża zadała mi pytanie – jakim cudem pan Bogdan poznał mnie po siedemdziesięciu latach nie widzenia się, przecież z dziecka stałam się staruszką. Długo nie wiedziałam o co chodzi. Nie mogłam sobie przypomnieć kiedy pisałam o Bogdanie, kim był Bogdan i jak zatytułowałam wpis wspominając go. To pytanie pani Róży świadczy o tym, że ciągle przybywa mi czytelników i każdy nowy czytelnik jest w innym momencie czytania mojego bloga. Wreszcie znalazłam, to pytanie dotyczyło wpisu zatytułowanego – samotne wyjścia do miasta. Ja również bardzo się zdziwiłam widokiem Bogdana w tym samym miejscu co sprzed siedemdziesięciu laty i faktu, że wiedział kim ja jestem. Otóż, Bogdan jako dziecko mieszkał z rodzicami przy tym skwerku przy którym dwa razy spotkaliśmy się. O tym dowiedziałam się dopiero teraz, po latach. Wszystkie okna ich mieszkania wychodziły na ten skwerek. Stół, przy którym Bogdan z bratem odrabiali lekcje, stał pod oknem. Jego brat do chwili obecnej mieszka w mieszkaniu po rodzicach, tak więc jak Bogdan przyjeżdża do Olsztyna to zawsze zatrzymuje się u brata. Tego dnia którego spotkaliśmy się to jego brat, ponieważ mnie znał, pokazał mu mnie przez okno, ze słowami – patrz tam siedzi twoja koleżanka z IV B. Bogdan, sam z siebie na pewno by mnie nie rozpoznał. Brat chciał mu sprawić frajdę, i sprawił nie tylko jemu.

Wracamy do naszego DPSu : Grzesiu otworzył chore oko i znów chodzi uśmiechnięty; chociaż uśmiechy to Grzesiu zawsze dawkuje. W naszym atrium, po latach, robi się całkiem ładnie a to dlatego, że sezonowy pracownik pomalował wszystkie stoły i ławki w których wcześniej zostały wymienione wyszczerbione deski. Jeszcze żeby tak w listopadzie zestawiono meble ogrodowe pod zadaszenie to oszczędziłoby zniszczeń; zwłaszcza, że w atrium jest takie zadaszenie. Za poprzednich rządów tak robiono. Przydałoby się żeby wentylacje w windach działały cały czas, ponieważ niestety każdy kto korzysta z windy zostawia po sobie zapach nie zawsze przyjemny, na ogół jest to zapach zużytych pampersów. Windą są wożone w ogromnych ilościach śmieci. Po sobocie i niedzieli śmieci wydzielają obrzydliwy zapach, który na długo zostaje w windzie. Tymi samymi windami wozi się posiłki wystawione na otwartym blacie, które i wydzielają ale i pochłaniają zapachy. O tym pisałam nie jednokrotnie, ale kierownictwo na ogół z wind nie korzysta to i nie wie i nie chce wiedzieć jak jest.

A na świecie – natura znów przypomniała o sobie, chociaż nikt jeszcze o niej nie zapomniał. Tak nie dawno Grecja płonęła a teraz tonie po straszliwych burzach i powodzi. Tak jak przed miesiącem płomień sięgał dachów domów to teraz woda sięga pierwszego piętra. W Maroku trwające 20 sekund trzęsienie ziemi zabiło tysiące osób. U nas też nie za bardzo jak zwykle – mamy już zaawansowany wrzesień a upały nie odpuszczają. Temperatura w dzień dochodzi do 30 st.

I to wszystkie to i owo. NARA !

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *