Paracetamol.

Dawno nie miałam takich świąt i okresu przedświątecznego z ciągłym wylegiwaniem się w łóżku. Dobrze, że jestem w Domu Opieki i mogę leżeć i czekać na tę opiekę nie robiąc nic. Chociaż z tym wyczekiwaniem na pomoc bywa bardzo różnie; chyba każdy by się zdenerwował, będąc w Domu Opieki, czekając na lekarza 7 dni. Miałam pecha – lekarz przyjmuje tylko we wtorki a ja zachorowałam w środę; żeby doczekać wizyty lekarza zużyłam cały zapasowy arsenał leków jakie miałam pod ręką, a choroba niestety rozwijała się. Po wizycie lekarza czekałam dwa dni na wypisany przez niego antybiotyk, drobiazg, pielęgniarki przegapiły, że lek jest, dopiero po mojej interwencji lek otrzymałam. Pomimo przyjmowania leku miałam ciągłą gorączkę i tym faktem zainteresowała się pielęgniarka Renia – nie na darmo mówią, że to najlepszy fachowiec z super podejściem do chorych. Przyszła do mnie żeby zmierzyć mi temperaturę. Po zmierzeniu dłuższą chwilę przyglądała mi się ponieważ nie pasował jej mój wygląd do wysokości temperatury – termometr wskazywał stan podgorączkowy a mój wygląd na gorączkę. Zmierzyła mi ciśnienie, było bardzo niskie 98\ 66 za to tętno było wysokie 96 i przypomniało się jej, że ja należę do osób z niską ciepłotą, że termometr wskazuje zawsze niższą temperaturę niż jest faktycznie, a właśnie tętno określa mój stan faktyczny. Mówiłam o tym latami, każdemu kto mierzył mi temperaturę, tylko Renia o tym pamiętała. Podała mi Paracetamol, ja za chwilę, „cała się zagotowałam ” , kilka godzin ” gotowałam się” a potem pomalutku zaczęłam zdrowieć. Szkoda, że na tę cudotwórczynię musiałam czekać prawie dwa tygodnie. Tego samego dnia opiekunka z drugiej zmiany zleciła kuchni żeby mi podawano codziennie jogurt dopóki będę przyjmowała antybiotyk. Moja opiekunka , na następny dzień zamówiła dla mnie na wszelki wypadek, Paracetamol w naszej aptece, niestety do świąt go nie otrzymałam a więc żeby mnie zabezpieczyć na święta załatwiła mi go poza naszą apteką. Jak widać wszystko ruszyło z kopyta ale dopiero po dwóch tygodniach. W sumie, to jest moja wina, bo zamiast jęczeć jaka to ja biedna, ja ciągle powtarzałam – nie jest źle, a było i to bardzo. Kiedyś jak poprosiłam o podawanie posiłków do pokoju, bo bardzo źle się czułam a było bez narzekania, to po kilku dniach od pokojowej usłyszałam – myślałam, że pani chce poleniuchować. Muszę zacząć narzekać.

Po ostatnim wpisie o zaniedbaniach pielęgniarki, pani Doroty, ruszyła lawina w jej obronie. Usłyszałam, że ona jest koleżeńska, pracowita, uczynna, jednak każdy się dziwił skąd w moim pokoju znalazła się pielęgniarka Maria. Kochani, ja nie kwestionuję koleżeńskości pani Doroty. Wierzę, że jako koleżanka jest super ale dla mnie jest żołnierzem siostry przełożonej, a ta z kolei to gestapowiec. Dyrektorki podpierają się nią ponieważ wszędzie ma znajomości. Moje pismo do SANEPIDU, pomimo, że było już w SANEPIDZIE, raptem zginęło. Wiadomo, to był okres pandemii i korespondencję dostarczano bez pokwitowania, ale ja mam również jako takie znajomości i wiedziałam, że pismo dotarło i zaginęło. Za wcześnie dostarczyłam kopię pisma – do wiadomości – do naszej kancelarii . Mam też filmik obrazujący stan rzeczy o którym pisałam do SANEPIDU. Znajomości przełożonej przeciążyły szalę, ale kiedyś ” mleko się rozleje „. Chyba, że pani dyrektor wyśle wreszcie gestapowca na emeryturę, na pewno wielce zasłużoną to ja zacznę zapominać jak mnie zostawiła bez pomocy kiedy miałam ewidentny udar, Jak odwołała mi zabiegi po udarowe dzwoniąc do szpitala i twierdząc, że jestem już osobą leżącą i nasza służba zdrowia zajmie się mną sama. Jak po udarze zaczęłam chodzić za pomocą chodzika a przełożona kazała mi go zabrać i wstawić do pokoju Franka, wiedząc, że tam go nie znajdę; tymczasem Franuś przyszedł z tym chodzikiem do stołówki i usiadł obok mnie. Spytałam więc – skąd ma ten chodzik i pokazałam ukryte oznakowania, że jest mój. Chodzik tego samego dnia trafił do mnie. Nie tylko ja podczas udaru zostałam olana przez gestapowca, to wszystko mam opisane na blogu, który przecież prowadzę od lat i skrupulatnie notuję wszystko, zachowanie się siostry Doroty opisywałam również i to bardzo dokładnie.

Nie będę życzyła wesołych świąt, bo Chwała Bogu już się skończyły. Jutro zacznie padać więc skończy się wiosenna kanikuła i pod parasolem pójdziecie do roboty kochani. Ja wreszcie wyjdę z domu i znów zacznę ćwiczyć – kocham deszcz i byle jaką pogodę, a w atrium mogę spokojnie ćwiczyć nawet jak będzie padać. Buziaki – NARA !

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *