W poprzednim wpisie napisałam, że muzyka w nasze sobotnie śpiewanie będzie teraz należała do Andrzeja; .niestety tak nie będzie. Ludzie przywykli do muzyki podawanej przeze mnie i do moich zdecydowanych akcentów w każdej frazie. Żeby akcentować frazę trzeba chociaż raz przesłuchać utwór, a ja niestety tych aranżacji nie znałam, wycofałam się więc z pomocy w śpiewaniu, ludzie się gubili i przestali śpiewać. Żeby po spotkaniu zostało miłe wspomnienie poprosiłam Andrzeja żeby puścił dobrze znane piosenki. Także wracamy do sprawdzonej formy muzycznej. Stara prababcia jeszcze nie może przekazać pałeczki, zawiodłabym naszych śpiewających, a w sobotę 8 VI było nas ponad 30 osób. Po za tym nie przestanę prowadzenia tych spotkań ze względu na powstałą złośliwą ” konkurencję „. ( rywalizacja to moja specjalność ). Otóż pan NIKT ubzdurał sobie, że stworzy śpiewającą konkurencję kościelną. Raptem codziennie o godzinie 10 ludzie spotykają się w kościele żeby pośpiewać, albo pomodlić się, nawet w sobotę. W sobotę nigdy nic się działo dlatego właśnie na realizację swoich pomysłów wybierałam zawsze sobotę. Życzę im wszystkiego najlepszego, tylko całkiem niepotrzebne są kierowane pod moim adresem bardzo brzydkie . złośliwości. W tę sobotę spotkaliśmy się w stołówce nie na sali widowiskowej, zajęcia prowadził Andrzej który grając lubi sobie pofolgować. Jak Andrzej zaczął grać ja byłam jeszcze w swoim pokoju. Idąc korytarzem do stołówki dopadła mnie Ania i zaczęła wrzaskiem ubliżać mi. Przez chwilę nie wiedziałam o co chodzi, a ona wykrzykiwała – od tego hałasu głowa puchnie. Aniu, czy ja idąc krzyczę, o co chodzi, dlaczego mnie atakujesz. Nie słyszysz tej przeraźliwie głośnej muzyki – krzyknęła. Owszem może głośnej ale nie przeraźliwie. Jakaś ty wrażliwa – odpowiedziałam. Słyszy muzykę z pomieszczenia w którym mnie nie ma a atakuje mnie i to bardzo brzydko, czego po niej nigdy nie spodziewałabym się. Nie może zaatakować Andrzeja bo on zalicza się do grupy kościelnej, jeszcze się obrazi i nie będzie grał w kościele, a mnie można zbesztać do woli nawet za dobrą robotę. Czyli, że wraca stare. A już myślałam, że atmosfera jest czysta. I tak długo mnie znosili – śpiewamy już 9 miesięcy a atak nastąpił dopiero teraz. Jak prowadziłam radio to atakowano mnie od pierwszego dnia a wytrzymałam ponad trzy lata. Dopiero jak do moich wrogów dołączyła P. Dyrektor to się wycofałam. Człowiek zupełnie sam nie zdziała niczego – teraz nie jestem sama.
Niestety u nas nigdy nie będzie czystej atmosfery ponieważ zanieczyszcza ją sama Pani Dyrektor. Otóż, Pani Dyrektor prowadzi literackie spotkania z wybranymi mieszkańcami. Do wybrańców należą ci którzy nigdy i w niczym nie będą mieli innego zdania od Pani Dyrektor, nawet w recenzowaniu wiersza. Wybiera tych ludzi terapeutka – Kasia ; po prostu daje im imienne zaproszenia, jeśli któraś z tych osób będzie miała na takim spotkaniu, przeciwne zdanie od Pani Dyrektor więcej zaproszenia nie dostanie. Dziwię się bardzo po co ci ludzie tam przychodzą. Na ogół z osobami uczestniczącymi w takich spotkaniach jestem w miłych stosunkach. Często słyszę od nich pytanie – dlaczego nie dołączam do nich. Opowiadają mi co Pani Dyrektor przygotowała, chwalą jej przygotowanie do tematu które kończy niby prowokacją do dyskusji, jednak już wszyscy wiedzą o co chodzi w tej niby dyskusji. Wierzę, że tak jest ponieważ pierwszym jej stworem, zaraz po podjęciu u nas szefostwa było stworzenie cenzury, co w konsekwencji doprowadziło do upadku naszego kwartalnika pisanego od początku do końca przez samych mieszkańców. Teraz niby taki kwartalnik jest ale jest to po prostu kronika wydarzeń pisana w samych ochach i achach nad działalnością w naszym Domu. Czyli, że wszystko musi łechtać wolę P. Dyrektor. Jak szanowna P. Dyrektor pokazywała co potrafi i czego oczekuje po swoim chlubnym stanowisku opisuję na swoim blogu już w maju 2017r. w Części II rozdział 8, 9, 12, 13, 14 i w Części III strona 1. Tylko przez dwa pierwsze tygodnie swojej pracy była normalnym człowiekiem, już po dwóch tygodniach zaczęła przechodzić przeobrażenie i w tej przemianie na gorsze pozostała. Żeby P. Dyrektor istotnie organizowała spotkania literackie bez żadnych podtekstów to nie potrzebne byłyby zaproszenia z wyjaśnieniem, że to wyłącznie dla czytelników naszej biblioteki. Że to niby takie forum dyskusyjne. Na pewno kilka osób przyszłoby z ciekawości, żeby posłuchać; może w ten właśnie sposób zachęciłaby P. Dyrektor do czytania książek, albo, tych co źle widzą do słuchania. Mnie się zdaje, że P. Dyrektor przychodzi tylko tam gdzie Ją przywitają w ochach; nasza grupa ludzi śpiewających spotyka się już od 9 miesięcy a P. Dyrektor nie zaszczyciła nas. Zamiast pytać innych co dzieje się w śpiewające soboty proponuję przyjść i posłuchać.
W tygodniu była u nas kontrola. Nie wiem skąd były Panie kontrolerki ani co ich interesowało najbardziej. U mnie były same kontrolerki natomiast u innych osób w towarzystwie P. Kierownik Socjalnej. To nie profesjonalne podejście, nikt nie wypowie się szczerze przy obecnej jakiejkolwiek pracownicy DPSu. Chyba, że o to chodziło. Nie bardzo miałam ochotę na rozmowę, o tej porze zawsze jestem cholernie śpiąca – godz, 14. Spytano mnie czy coś zmieniło się od ostatniej kontroli i czy jestem zadowolona z opieki. Owszem, zmienił się skład pracowników socjalnych i kierownictwo. Poprzednie dwie kierowniczki socjalne to były dwa potwory, które nie powinny były zbliżać się do ludzi a nie nimi niby opiekować się. Obecna P. Kierownik jest życzliwa, pomocna, uczynna i taki sobie dobrała personel, idąc do pań socjalnych człowiek wie, że spotka się z życzliwością, czego nigdy wcześniej w tym Domu nie było, no może była ale fałszywa życzliwość. jak zaczęłam chwalić opiekunki i pokojowe, to kontrolerka przerwała mi mówiąc – poprzednio również chwaliła pani osoby na tych stanowiskach; owszem chwaliłam bo są to osoby najbliżej z nami związane i wszystko o nas wiedzą, także jeżeli ich chwalę to znaczy, że te osoby mają bardzo wysoką wartość i powinny być równie wysoko oceniane. ( W tym temacie zaczyna mieszać siostra przełożona przesuwając opiekunki na różne oddziały ). Najsłabszym ogniwem w naszym Domu jest P. Dyrektor ze swoimi ulubienicami. a jest ich pięć i siostra przełożona, która jakoś nie może odejść na emeryturę, jest niezbędna głównie dzięki swoim znajomościom, bez tych znajomości nasz Dom z tą dyrekcją nie przetrwałby roku. Wszystko zatuszuje starym zwyczajem – jakoś to będzie a po mnie choćby potop. Nie ma Samorządu Mieszkańców, który przecież mógłby coś doradzić, podpowiedzieć. Chyba dyrekcja wychodzi z założenia, że nie warto nikogo słuchać, bo i tak takich działaczy jak byli nasi ostatni Samorządowcy to już nie znajdzie, to było barachło najwyższego sortu – oby nigdy więcej takich działaczy. Mieszkańcy nie mają świetlicy w której mogliby się spotkać bez niczyjej pomocy, tak jak to robią spotykając się na korytarzu przed stołówką gdzie nikt ich dowozić nie musi, dojadą sami. Dlatego w ostatnią sobotę na naszym śpiewającym spotkaniu było aż tyle osób, do stołówki dojadą bez niczyjej pomocy, nie ma przeszkód, przeszkodą jest zakłócanie spokoju pracownikom kuchni.
I to byłoby na tyle NARA !!
