Część III, strona 5

Oczywiście następnego dnia w szpitalu zauważono, że ze mną jest gorzej. Musiałam opowiedzieć dlaczego, co się stało.  Panowie z grupy od razu wpadli na pomysł żeby teraz tę hołotę podenerwować. Będziemy ciebie odwozić samochodami, stawać pod ich oknami i bardzo czule z tobą się żegnać. Wszyscy parsknęliśmy śmiechem ale koniec kropka to jest decyzja panów. Dlaczego parsknęłam śmiechem – otóż w naszej grupie są sami młodzi ludzie, a nawet bardzo młodzi. Jest kilkoro dwudziestolatków, kilkoro trzydziestu, ale odwozić mnie będą pięćdziesięciolatkowie.  Bardzo przystojni panowie w luksusowych samochodach  mają czule żegnać panią po siedemdziesiątce. Za każdym razem jak o tym myślałam to śmiałam się w głos. Nawet dzisiaj jak o tym piszę to się śmieję. Okazało się, że pomysł był przedni – my w samochodzie śmialiśmy się do rozpuku a przed dom wychodzili ludzie i przypatrywali się jak  z wielką gracją pan  pomagał mi wysiąść z samochodu, całował po łapkach i czule obejmował. Przecież żadna osoba obserwująca nie wiedziała, że przy tych czułościach zaśmiewaliśmy się.  To była cudowna kuracja i dla mnie ale i dla reszty grupy. Przecież na drugi dzień  trzeba było opowiedzieć wszystkim jak to wyglądało. Panowie jeszcze to upstrzyli dodatkami i były salwy  śmiechu od samego rana.  W soboty  i w niedziele schodzili się do mnie ludzie ze skargami, że teraz jak mnie nie ma to hołota gnębi każdego kto jej się nawinie pod rękę.  Jak ja byłam pod ostrzałem to hołota musiała skoncentrować wszystkie swoje siły na mnie jednej a teraz jedna osoba z hołoty niszczy psychicznie kilka osób na raz. Brak twojej osoby doprowadza ich do szału – mówi Czesia. Wszyscy rozmawiają szeptem i prawie nie wychodzą z pokoi.  Widzisz co zrobiły z Justynem, w szpitalu ledwie go odratowali. Na Antosia nasyłają jakieś komisje i we wszystkim bierze udział dyrektorka. Widzi i nie reaguje.  Pani dyrektor wie dobrze, że wdepnęła w gówno, ale co tam niech śmierdzi grunt, że jest ciepło i miękko jakoś do emerytury wytrzyma, a ludzie ją nie obchodzili nigdy. Z jej strony były tylko uśmiechy na zasadzie – lubcie mnie ja jestem taka słodka.  Jeśli chcecie ze mną rozmawiać to tylko o kwiatkach, ptaszkach i miłych duperelkach nie męczcie mnie problemami.

[whohit]Część III, strona 5[/whohit]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *