16 października ma być spotkanie mieszkańców z panią dyrektor. Nie chciałam na nie iść ale wszyscy mi bliscy nalegali, że muszę pójść, nie może być tak, żeby byli tylko jej klakierzy. Poszłam – i po co ? Po raz trzeci zebranie dotyczyło dietetyki. Uczono nas jak mamy się odżywiać. To zwykła kpina. Przecież my jemy to co dostaniemy. Żeby opracowano jakieś diety do wyboru przez nas albo ze wskazaniem przez lekarza, to byłoby zrozumiałe, a tak to wyglądało, że mamy zacząć gotować dla siebie. Ale t o przecież nie było ważne co mówi dietetyczka, ważne było, że pani dyrektor odfajkowała spotkanie z mieszkańcami. Jak usłyszałam z ust dietetyka, że cukrzyk może zjeść dziennie 12 mandarynek, to zrobiło mi się niedobrze i wstałam żeby wyjść. Pani prelegentka zobaczyła moją zdegustowaną minę, szybko dodała – no nie od razu , może być dwa razy po sześć. Ludzie trzymajcie mnie …
Już 3 listopada 2013 r. Od miesiąca spokój. Nikt nikogo nie zaczepia. Nikt nie przychodzi do mnie ze skargami. Ja nie uczestniczę w żadnych zajęciach. Nikt mnie nie widzi to może zapomną, że istnieję. W stołówce zaczepiły mnie panie pytając dlaczego nie przychodzę na zajęcia z muzyką. Jest zatrudniony nowy muzyk i pytał w którym pokoju mieszkam bo to jakiś mój znajomy z młodości. Jednak Grażynka – bo ją pytał – wolała się upewnić czy może mu podać mój numer pokoju. Inne panie również zaczęły od pytań dlaczego nie przychodzę na zajęcia muzyczne. Pan prowadzący je ciągle o mnie pyta wychwalając mnie. Muszę się z nim spotkać i uprzedzić go, że jeśli chce tu pracować to nie powinien przyznawać się do znajomości ze mną, a chwalić to już w ogóle nie powinien.
8 listopada przyszło pismo od Prezydenta, odpowiedź w sprawie mojej ewentualnej wyprowadzki. Wiadomo, że odpowiedź była negatywna. Jeśli byłoby inaczej to byłby szwindel w czystej postaci. Jednak po przeczytaniu ostatniego akapitu wkurzyłam się do białości. A brzmiał on następująco: „Pani zarzuty o złym traktowaniu przez personel nie znalazły potwierdzenia. Pracownicy placówki starają się aby wszyscy mieszkańcy czuli się dobrze i byli zadowoleni ze świadczonych usług. Ponadto dążą do kształtowania jak najlepszych relacji między mieszkańcami zwracając szczególną uwagę na wzajemny szacunek i tolerancję”. A więc znów podpisywanie pisma bez uprzedniego przeczytania. Przyszły do Prezydenta cztery osoby ze skargami i poważnymi zarzutami a On odpowiada mi, że nic takiego nie miało miejsca. Niczego podobnego nie stwierdzono. Muszę trochę przeczekać aż minie mi wściekłość i napisać co o tym myślę. Widzę wyraźnie, że wszystko zaczyna się od początku. Tego typu pisma dostaje każdy skarżący się, chyba właśnie po to żeby skończyć ze skargami. To jest zwykła kpina.
[whohit]Część III, strona 11[/whohit]
