23 grudnia 2014 r. na stołówce doszło do bardzo przykrego incydentu. Wśród nas jest taki trochę irytujący pan, pan który jeszcze nie dawno zadziwiał nas swoją wiedzą i kulturą bycia. Przychodził wiele lat na pobyt dzienny a od kilku miesięcy już z nami mieszka. To pan którego większość ludzi unika ze względu na stały, intensywny zapach czosnku i zaglądanie ludziom do talerzy podejrzewając, że każdy ma coś lepszego. Ludzie opędzają się od niego ale nikt nie odważyłby się podnosić na niego głosu. Zrobiła mu karczemną awanturę pielęgniarka Irena – która już dawno powinna wylecieć z pracy, ale niestety ktoś kto wykona każde polecenie przełożonych jest na wagę złota. Takich się nie zwalnia bo kto robiłby świństwa podopiecznym. Znam jej wrzask. To ona wrzeszcząc na mnie wyrzuciła mnie ze studia radiowego. Tym razem wrzeszczy z jakiegoś powodu na pana Maz… Oczom i uszom nie wierzę. Obok tego pana siedzi kierownik socjalna, stoją dwie terapeutki, jest pełna sala ludzi a ona nikogo się nie boi ani nie wstydzi tylko wrzeszczy na starego człowieka, który pochyloną głową sięga aż do zupy w talerzu. Zwróciłam się do sąsiadki obok do pani Czesi – czy pani to widzi i słyszy co wyprawia ta pielęgniarka ? Pani Czesia tylko wzruszyła ramionami, na zasadzie – nie moja sprawa. No niestety, ktoś zareagować musi, tak być nie może. Podeszłam do pielęgniarki i zapytałam – jakim prawem krzyczy pani na swojego podopiecznego, nie wstyd pani? Powiedziałam tylko tyle i już odchodziłam jak zaczęła się awantura na całą salę. Niestety nie popierająca mnie a wręcz odwrotnie. Jeszcze głośniej od pielęgniarki zaczął wrzeszczeć potężnym basem pan Jan – członek Samorządu Mieszkańców. Wrzeszczał na mnie. Stanął w obronie pielęgniarki nie mieszkańca. A przecież jego obowiązkiem jest bronić nas, mieszkańców. Niestety Samorząd został wybrany przez dyrekcję razem z hołotą a nie przez mieszkańców. To daje się odczuć na każdym kroku. Dobrze ma się czuć dyrekcja i samorząd nie my. Pan Jan wrzeszczał wulgarnie – czy ty musisz się do wszystkiego wpierdalać ? Już siedziałam przy swoim stoliku jak wreszcie pani kierownik socjalna zaczęła uspakajać pielęgniarkę, ale tak delikatniutko żeby nie urazić pani Irenki. Pielęgniarka widząc, że jest oficjalnie popierana podeszła do mojego stolika i ostrym tonem do mnie, że jeśli nie wiem o co chodzi to lepiej żebym się nie wtrącała. Widać, że pani dyrektor nie wyciągnęła konsekwencji z pani aroganckich zachowań. Nie została pani ukarana należycie, muszę przypomnieć pani dyrektor na co zasługują tacy pracownicy jak pani. A pielęgniarka na to – cytuję dosłownie – nigdy nie pozwolę żeby sama pani poszła do dyrektorki. Nie ma rzeczy której mogłaby mi pani zabronić – odpowiedziałam. No ja w tym sensie, że pójdę z panią żeby nie nagadała pani nie wiadomo czego. Już znacznie łagodniejszym tonem zaczęła się tłumaczyć. Proszę pani nie zaprzeczy pani, że darła się pani na podopiecznego i ja mam to nagrane. Żegnam, proszę pozwolić mi zjeść śniadanie.
Boże jedyny nikt nie reaguje na takie sytuacje, które moim zdaniem są nie dopuszczalne. I co z tego, że poszłam do dyrektorki i sprawę przedstawiłam, pani Irenka ma się świetnie i dalej musztruje kogo chce.
[whohit]Część III, strona 20[/whohit]
