Cholera jasna, niech to szlak … Byłam dzisiaj 22 maja 2015 r. u lekarza fizjoterapeuty, który poprosił mnie żebym zrobiła kilka ruchów prawą ręką i od razu stwierdził, że pan doktor podczas operacji nie zrobił wszystkiego. Zostawił naderwane ścięgno pod łopatkowe, albo zapomniał o nim albo nie miał dojścia. Poprawimy przez ćwiczenia zakres ruchów, ale idealnie nie będzie. Natomiast to co jest zrobione, czyli mięśnie i ścięgna nad łopatkowe mają bardzo dobry zakres ruchów a więc tylko je wzmocnimy. Fizjoterapeuta porównał wyniki badań rezonansowych z wypisem ze szpitala i wyszło czarno na białym – pan doktor zrobił połowę roboty i nic mi o tym nie powiedział. Chyba każdego trafiłby szlak. Rękę będę mogła podnieść do góry ale z jedzeniem to będę miała kłopoty.
Znów jedna z pielęgniarek popisała się niechlujstwem i olewaniem nas – swoich podopiecznych. Miało to miejsce 23 maja i dotyczy pani Oli, to ta która wszystko wie najlepiej. Chciała być grzeczna podczas śniadania i postanowiła zrobić kanapki Alojzemu. To pan który jest moim sąsiadem i przy stole w stołówce i ” pokojowo „. To pan którego uznałam za swojego najlepszego kumpla mimo, że jest to człowiek z demencją. Pani Ola przystąpiła do czynności robienia kanapek Alojzemu. Położyła chleb na stole i zaczęła smarować masłem, chleb pojeździł po blacie stołu, ale co tam w końcu to nie dla niej ta kanapka. Obłożyła chleb salcesonem i usiłowała przekroić kromkę na pół. Nóż był tępy tak więc nic z tego nie wychodziło. Wzięła kanapkę oburącz od strony salcesonu i rozerwała ją na pół. Zaczęła w ten sam sposób szykować drugą kanapkę. Nie mogłam już na to patrzeć i powiedziałam, że brzydziłabym się takich kanapek. A pielęgniarka na to – o co pani chodzi przecież mam czyste ręce. Włożyła do ust Alojzemu kawałek kanapki. W między czasie podano zupę mleczną, tak więc Alojzy odsunął talerz z kanapkami i chciał jeść zupę, ( zawsze jemy najpierw zupę i on i ja ), pielęgniarka odezwała się ostrym tonem – o nie tak to nie będzie, zabrała mu łyżkę, teraz jemy kanapki. Jak odeszła Alojzy wypluł to co miał w ustach i zaczął jeść zupę. Zupa to chociaż nie macana – powiedział. Takie zachowania się pielęgniarek to wina siostry przełożonej która wywindowała je w hierarchii zawodowej na sam szczyt i przez to zdewastowała ich mniemanie o sobie. Tego głośno się nie mówi ale reszta personelu czuje się gorsza. Pielęgniarki wiele swoich obowiązków zwalają na „niższy” personel i nikt nie ma odwagi zakwestionować tego stanu rzeczy. Zła opinia o pielęgniarkach nie dotyczy ich wszystkich, niestety ale o złym zachowaniu się mówi się głośno a o właściwym nie mówi się nic. Jeśli wykorzystuje się pielęgniarki do niecnych celów to one wówczas robią co chcą. Wiadomo, że porządny człowiek nie wejdzie w parszywe układy tylko ktoś nie wiele warty a po takim można się wszystkiego spodziewać.
Tę stronę z pamiętnika mówiącą o złym zachowaniu się pielęgniarek skserowałam i zaniosłam do pani dyrektor. Dopisałam jeszcze, że jedna z pań przychodząca do swojej mamy założyła książkę skarg na pielęgniarki i rodziny się wpisują. Efekt jak zwykle był odwrotny od przewidywanego. Siostra przełożona zaczęła mi udowadniać jaki to deficytowy zawód – pielęgniarka, że jak one pójdą na emeryturę, a w ciągu trzech lat pójdą wszystkie to pielęgniarek nie będziecie mieli. I to was upoważnia do lekceważenia podopiecznych – spytałam. A pani dyrektor tylko nalegała żebym powiedziała kto taką książkę skarg założył. Powiedziałam, że jak ten ktoś będzie chciał powiedzieć to powie. Mnie proszono o dyskrecję. Kiedyś jak szykowałam swój pamiętnik żeby go zanieść Prezydentowi, to nikt z osób które o nim wiedziały nie pisnął ani słówka, jeśli ktoś by to zrobił to by mnie otruto bez skrupułów zanim zdążyłabym pomyśleć o Prezydencie. Jak zwykle moje pisanie skarg i cała rozmowa poszło w zapomnienie. Bo kto by się przejmował staruchami.
[whohit]Część III, strona 28[/whohit]
