8 lipca 2016 r. był pogrzeb Janeczki Ciecha… – chórzystki a mimo to porządnego człowieka. Przez to, że była porządnym człowiekiem bardzo często dostawała po głowie od swoich koleżanek. Miały ją po prostu za nic. A jak była do jakiegoś celu potrzebna to się nią wysługiwano. Była przez szefową bandy, czyli przez Janinę Markie… pomiatana. W ostatnich miesiącach to nawet wszystkie chórzystki odeszły od stolika przy którym siedziały z nią w stołówce. Siedziała sama. Nikt jej też nie odwiedzał w pokoju a mieszkała w naszym domu 25 lat. Na pogrzeb Janeczki poszłam żeby ją serdecznie pożegnać tak jak ona mnie serdecznie przywitała jak pierwszy raz przyszłam do naszego domu. Szanowna szefowa bandy nie chodziła nigdy na żadne pogrzeby na ten się wybrała i zrobiła cyrk. Najpierw zażyczyła sobie żeby mieszkańcy zrzucili się na wieniec, bo przecież ona nie pójdzie z niczym a do dających to ona nie należy. Oczywiście wszystkim musiał się zająć jej paź czyli Brońka. Pierwszy cyrk zrobiła wchodząc do domu pogrzebowego. Zebrani tam żałobnicy odmawiali różaniec Markie… weszła i gromkim, przepitym głosem huknęła – Niechaj będzie pochwalony… nikt nie odpowiedział bo ludzie modlili się a ona tylko wszystkich wystraszyła. Drugi cyrk był jeszcze większego kalibru. Żałobnicy żegnali się z Janeczką i pomalutku wychodzili. Ponieważ nikt na nią nie zwracał uwagi a to przecież jest nie dopuszczalne – zaczęła bardzo głośny lament. Darła się jak głupia w amoku i o dziwo leciały jej z oczu łzy. To dopiero jest aktorka. Ja kiedyś w teatrze grałam płaczkę z czasów starożytnych, to na scenie odwracałam się żeby ludzie nie widzieli że mi się chce śmiać. Zagrałam tylko w dwóch spektaklach i przeprosiłam że nie dam rady. Nie umiem niczego udawać. A tu widziałam łzy jak grochy i lament typu – moja ty najmilsza koleżanko, jak mogłaś odejść i mnie zostawić samą itp. Nawet nie wiedziała, że jeszcze praktykuje się zatrudnianie płaczek. Jednak jako kościelna u nas w domu nie wspomniała księdzu żeby poświęcił mszę jej pamięci. A i ksiądz sam również nie domyślił się że tak trzeba, czekał aż ktoś sfinansuje intencje. Nie ważne, że za życia haftowała serwetki i obrazy do kościoła. Dopiero za tydzień jak rozeszły się wici, że ja organizuję różaniec w intencji Janeczki, dopiero wtedy, chyba ze wstydu, jeśli go mają, pomyśleli o mszy za jej duszę. Ja szczerze przyznaję, że nie lubię modlitwy różańcowej. Dla mnie ona jest potwornie nudna ale traf chciał, że osoby prowadzące zwykle różaniec były na urlopach. Ja nie miałam pojęcia jak się za to zabrać, ale panie z działu socjalnego ściągnęły z internetu wszelkie informacje na ten temat. Żeby nie usnąć podczas modlitwy nie czytałem poszczególnych tajemnic tylko ich tytuły i każdą tajemnicę nawiązywałam do życia Janeczki. Sensacja na cały dom – jaka piękna modlitwa różańcowa. Kilka pań od razu zaczęło mnie prosić żebym po ich śmierci zorganizowała taki różaniec. Na drugi dzień przyszła do mnie jakaś obca kobieta z zewnątrz i dała mi piękne wydanie tajemnic różańcowych. Na trzeci dzień pani dyrektor ofiarowała mi różaniec przywieziony z Watykanu. Ale jak spytano czy będę częściej prowadziła różaniec powiedziałam, że nie bo nie lubię tej modlitwy. Ktoś bardzo nudny ją wymyślił. No i naraziłam się wszystkim. A jak na czwartkowej herbatce śpiewałam jak oszalała piosenki z czasów PRL i to nie tylko polskie ale i rosyjskie, ciesząc się że znam je wszystkie od dechy do dechy na pamięć, to już byłam całkowicie przekreślona. W następny czwartek to ja miałam prowadzić program i już gotowa byłam z niego zrezygnować żeby ludzie mnie nie oglądali, ale Magda terapeutka podpowiedziała mi, że wręcz odwrotnie nadrobi pani straty bo to miał być czwartek nawiązujący do Światowych Dni Młodzieży Religijnej. I na szczęście nadrobiłam ponieważ program był udany.
[whohit]Część III, strona 38[/whohit]
