Już minął tydzień od powrotu z Różnowa, czyli z tej śpiewającej gościny a podobno co jakiś czas ktoś z szefostwa innych domów dzwoni i wypytuje o osobę która tak rozbawiła gości, czyli o mnie. Podobno nie mogą się nadziwić, że podopieczna może rozruszać takie tłumy i to właśnie mówili naszej pani dyrektor. Przychodzi do mnie szanowna pani dyrektor, mówiąc mi o tym z głupią miną pyta – może by pani u nas coś takiego zrobiła? No ludzie, trzymajcie mnie bo nie wyrobię. Ona nie wie, że wszelka rozrywka to moja specjalność. Wprawdzie w naszym domu podcięto mi skrzydła i już nie mam serca do organizowania czegokolwiek ale nawet bez serca zrobię lepiej od innych. To pytanie zabrzmiało tak głupio, że nie chciało mi się na nie odpowiadać. Powiedziałam jej, że niektóre zaproszenia do innych domów przyjęłam jeszcze będąc w Różnowie ale czy pojadę i kiedy to pomyślę po świętach. W każdym razie ma pani zawsze samochód do dyspozycji i chętnie wszędzie pojadę razem z panią – powiedziała dyrektorka. Pomyślałam wtedy, że taki wyjazd z nią zmienia zupełnie charakter tego co chciałam zrobić. Mnie zapraszano do siebie na już przygotowaną imprezę, przynajmniej tak myślę. Ja miałam tylko dodać trochę radości w zabawie. Natomiast jeśli jechałabym służbowo, bo wyjazd z dyrektorem, służbowym samochodem jest wyjazdem służbowym, to muszę być przygotowana na zorganizowanie spotkania. Nie podobało mi się to. A tak w ogóle, to dziwię się jakim cudem ktoś taki jak ona został dyrektorem. Bo przecież ta kobieta nie ma swojego zdania. Dopiero jak ktoś jej powiedział, że ja to skarb w takim umierającym domu, to w to uwierzyła. A może właśnie dlatego została dyrektorem. Nie chwali się że wie ile jest 2 x 2 tylko łaskawie spyta ile ma być.
