Część I, rozdział VI

Zbliżał się termin przyjęcia mnie do Domu Opieki. Zaczęłam się coraz częściej zastanawiać  czy koniecznie musi być to ten Dom. W gazecie przeczytałam dziwne ogłoszenie  – zamienię  mieszkanie w domu opieki na mieszkanie w mieście. Ktoś ma mieszkanie w Domu Opieki którym może dysponować? Wybrałam się tam żeby zasięgnąć języka i obejrzeć ewentualne mieszkanie. Istotnie, w tym Domu każdy miał mieszkanko. Jedna osoba miała mieszkanko jednopokojowe, dwie osoby to mieszkanie dwupokojowe.  Każde mieszkanie ma swoją kuchnię no i oczywiście  łazienkę i duży  balkon.  W tym Domu można było mieszkać na takich zasadach jak u nas, czyli 70% emerytury i wszystko w pakiecie, albo wszystko masz we własnym zakresie: opłacasz czynsz i media a wyżywienie może być w stołówce albo również we własnym zakresie. Poszłam więc do dyrektora po wszelkie informacje, wiedząc, że mogą być problemy bo jest to Dom dla niewidomych,;chociaż mieszkają tam ludzie z różnymi schorzeniami. Co najmniej połowa ludzi jest widząca.

Pierwsze pytanie pani dyrektor dotyczyło mojego mieszkania nie ewentualnych schorzeń tylko mieszkania. Jak dowiedziała się, że jest to mieszkanie komunalne i mieszkam w nim sama następuje analogiczna sytuacja jak przy rozmowie z naszą dyrektorką: ogień w oczach i diabelna pazerność, na zasadzie już ja ciebie z rąk nie wypuszczę. Autentycznie przeraziłam się, że ta kobieta mnie nie wypuści  ze swojego gabinetu dopóki nie zobowiążę się, że zamieszkam w tym domu  oczywiście zostawiając do jej dyspozycji swoje mieszkanie. Była to wręcz agresja ze strony pani dyrektor. Zaczęłam się tłumaczyć, że przecież jest to Dom Opieki dla niewidomych ja mam zdrowe oczy mimo noszenia okularów. A kto w tym wieku ma zdrowe oczy – zakwestionowała pani dyrektor i wzięła telefon żeby zarejestrować mnie do okulisty (w tym budynku przyjmowali nie mal wszyscy lekarze specjaliści). Rozmowa telefoniczna przebiegała tak, że po wizycie u okulisty na pewno będzie odpowiednie zaświadczenie które umożliwi przyjęcie mnie do Domu Opieki dla niewidomych. Jutro o godzinie 10 ma pani być u lekarza a o resztę proszę się nie martwić. Stwierdziła pani dyrektor. Rozmowa była prowadzona  bez żadnych obaw przy otwartych drzwiach do sekretariatu. Szczerze mówiąc to ja już się tylko martwiłam czy kiedykolwiek wyjdę z tego gabinetu. Ów, nareszcie wyszłam. Jadę do domu autobusem prawie godzinę. Podchodzę do drzwi swojego mieszkania  a pod nimi stoi młoda kobieta twierdząc, że przyszła do mnie, więc zapraszam. Słyszałam, że reflektuje pani zamianę swojego mieszkania  na mieszkanie w Domu Opieki. O Boże, ja stamtąd ledwie się wyrwałam – odpowiadam.   Kobieta mimo wszystko kontynuuje. Moim największym marzeniem jest wyrwać się stamtąd – mówi. Moi rodzice byli osobami niewidomymi. Oddali swoje mieszkanie w mieście w zamian za mieszkanie w Domu Opieki. Ja byłam wówczas maleńkim dzieckiem. Rodzice już nie żyją, ja dorosłam wyszłam za mąż i mam dwoje dzieci, wiem, że nie mam uprawnień do mieszkania w tym Domu.   Ustaliłam z dyrektorką, że jak znajdę osobę kwalifikującą się do naszego domu opieki i uda mi się zamieć z nią na mieszkanie to sprawa będzie załatwiona.  Od lat znajduję takie osoby, tylko, że te osoby zamieszkują w tym domu a ich mieszkania idą na konto pani dyrektor. Pani dyrektor zatruwa mi życie jak może i w ten sposób zmusza mnie do dalszego szukania mieszkań na zamianę. Już nie mam siły z nią się użerać. Błagam niech mi pani pomoże. Żal mi się  zrobiło tej pięknej, młodziutkiej i zapłakanej kobiety. Zadzwoniłam do pani dyrektor i powiedziałam, że chętnie się zamienię na mieszkania z tą młodą kobietą. Pani dyrektor zaczęła ze mną bardzo ostrym tonem, że nie dostanę mieszkania dwupokojowego; jak zgodziłam się na jednopokojowe to zaczął się krzyk do słuchawki, że nie powinnam wtrącać się w nie swoje sprawy. Na drugi dzień dostałam pismo o przyjęciu mnie do tego domu opieki. Szok nie napisałam żadnego podania, nie byłam jeszcze u okulisty a już jestem przyjęta. Zdzwoniłam więc z pytaniem czy kobieta która była u mnie wczoraj może się już do mnie wprowadzać. Usłyszałam wrzask w słuchawce, że mieszkanie muszę oddać szanownej pani dyrektor.  Obrzydliwość. Ze wstrętem porwałam pismo otrzymane z tego domu opieki. Tak więc dręczenie ludzi mieszkających w domach opieki to domena dyrektorów tych domów. Dyrektorów nagradzanych najwyższymi orderami za serce. Jestem przekonana, że i ci nagradzani i ci nagradzający tworzą mafię mieszkaniową i nie tylko mieszkaniową. Postanowiłam, że moje mieszkanie nie trafi w ręce mafii. Wybrałam się do Prezydenta Miasta  z prośbą o przyjęcie mnie do Domu Opieki w ten sposób, żeby moje córki nie dopłacały do mojego pobytu a w zamian za to przekażę swoje mieszkanie Gminie. Ponieważ  miało to miejsce na dzień przed wyborami na prezydentów miast, przyjęta zostałam niemalże z honorami i natychmiast otrzymałam odpowiedź na piśmie, że kwalifikuję się do przyjęcia mnie do domu opieki a moje mieszkanie nie ma nic wspólnego z tym przyjęciem.  Gmina nie chce a mafia nie dostanie mojego mieszkania. Spotkałam się z córkami i zaproponowałam żebyśmy kupiły to mieszkanie we trzy  a po pięciu latach sprzedamy z dziesięciokrotnym zyskiem, ponieważ dzisiaj za nie zapłacimy tylko 20 % wartości. Wszystkie trzy byłyśmy i jesteśmy  osobami ze skromnym budżetem i nawet wydatek rzędu 7000 zł na każdą z nas   to już wysoki koszt na nasze możliwości.  Młodsza córka wycofała się, starsza chciała kupić sama to mieszkanie ja  jednak  chciałam  mieć choć minimalny zysk z niego. Zycie na stare lata po prostu kosztuje, jest droższe niż w młodości, choć wydaje się młodym, że nam już nic nie potrzeba, niestety za każdy nawet najmniejszy  gest trzeba płacić. W domach opieki dobrze jest tym którzy mają pieniądze.

[whohit]Część I, rozdział VI[/whohit]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *