Tak bardzo kochałam śpiewać, że prośbę o to żeby mieć głos, żeby go nie stracić do końca swoich dni, wprowadziłam jako element swojej codziennej modlitwy. Prosiłam, Boże nie zabieraj mi głosu, pozwól mi śpiewać chociaż w kościele.Brakowało mi śpiewania bardzo. O żadnych występach mowy być nie mogło, przecież mam zakaz pokazywania się ludziom na scenie. A jeśli się nie śpiewa to głos zanika. Struny głosowe się kurczą. Tylko śpiew je rozciąga. Zbliżał się maj, pomyślałam sobie, że może zorganizuję majowe w naszej kaplicy. To jest pół godziny śpiewania pięć razy w tygodniu. Przygotowałam kilka zestawów pieśni maryjnych, znalazłam chętnych i ruszamy. Myślałam, że przecież te hieny które mnie tak męczą chodzą do kościoła, do spowiedzi, będzie więc to coś czego nie zbezczeszczą. A skąd, dla nich nie ma żadnych świętości jeśli chodzi o nękanie na zlecenie. Pierwsza dyrygentka od robienia świństw, była również kościelną. To wszechwładna Janeczka M. Ona miała klucze od kaplicy, okazja żeby mi napsuć krwi. Musiałam o te klucze prosić uniżenie, dostawałam je ale wszyscy dookoła wiedzieli, że na mnie trzeba uważać bo nie zamykam drzwi od kaplicy i jak coś zginie to ona nie będzie za to odpowiadała. Jak to usłyszałam to już byłam pewna, że coś zginie tylko patrzeć. Dogadałam się z ludźmi, że drzwi będziemy otwierać i zamykać komisyjnie, jak już wszyscy będą pod drzwiami kaplicy. Moi wrogowie zaczęli rozgłaszać, że to nie może być żeby taka bezbożnica prowadziła majowe. Od moich zwolenników usłyszały, że widocznie sam Pan Bóg dał mi możliwość do nawrócenia się. Któregoś dnia stoję spokojnie pod kaplicą z jedną z pań czekając na resztę osób, nagle słyszę wulgarne wyzwiska skierowane pod moim adresem. To słynna z wulgarności pani Krysia Cz. wyzywa mnie jak można najgorzej i najgłośniej. ( za taki incydent powinna była być przeniesiona do domu opieki dla psychicznie chorych. To był stek wulgaryzmów z wrzaskiem na cały regulator). Ja na to odpowiedziałam krótko, – kto jak kogo przezywa ten się tak sam nazywa. Tak odpieraliśmy wszelkie ataki od siebie jako dzieci. Panna Krysia pobiegła natychmiast do dyrektorki ze skargą, że ją tak strasznie zwyzywałam, że ona to odchorowała i przez to całą noc spać nie mogła. Tak mi relacjonuje jej skargę pani kier. socjalna. No o czym z nimi dyskutować, powiedziałam, że to miało miejsce 40 min. temu, a więc nocy jeszcze nie było i pani Krysia zdąży się wyspać zwłaszcza, że to ona mnie zwyzywała nie ja ją, ale o tym to dyrekcja dobrze wiedziała. Nie wiem co się stało, ale panna Krysia wycofała się z tej nie zbyt chwalebnej działalności. Należało skompletować parszywą czwórkę. Od dłuższego czasu ubiegała się o to zaszczytne miejsce pani Bronia, długo nikt jej nie chciał ponieważ wiedzieli, że my się znamy -przyjaźniłam się z jej córką i wnukiem. Postawiono jej warunek – jeśli pójdzie do dyrektorki ze skargą na mnie to wezmą ją jako parszywca do siebie. Bardzo chciała być z nimi, bo to same zyski a na dodatek wszystkie one chleją wódę a Brońka też, co tam taka Danka, same z niej szkody. Być w parszywej czwórce to znaczy być w elicie, to być nagradzanym i wspomaganym materialnie ; i poszedł przygłup do dyrektorki . W końcu gra warta świeczki. Wzywa mnie do siebie szanowna pani dyrektor i zaczyna wężykiem, wężykiem – pani Danusiu, już teraz nie powie pani, że to chórzystka przyszła ze skargą na panią. To przyszła bardzo kulturalna osoba i bardzo wrażliwa, to pani Bronia. Pewnie to co powiedziała to dla pani nic nie znaczy ale dla niej to jest bardzo bolesne. Podobno powiedziała pani, że ona chodzi za panem Tadeuszem. Czekam aż pani dyrektor powie coś jeszcze, więc milczę, a ona na to – no niech się pani odniesie do tego. Zupełnie nie wiem co powiedzieć. Ależ to jest potwierdzona informacja, to potwierdził pan Krzysztof. Boże, Ty widzisz i nie grzmisz, na takie ble ble pani dyrektor traci swój cenny czas. Odpowiadam więc – w brew temu co pani mówi ta osoba jest chórzystką i usilnie ubiega się o wejście do elity. A jaka ona kulturalna to niech świadczy fakt jaki miał miejsce w świetlicy wczoraj. Otóż jak wszyscy wiedzą pierwszy rząd krzeseł w świetlicy należy wyłącznie do pani wybranek. Brońka była pewna, że dumnie w nim zasiądzie, aż tu nagle jej miejsce zajął pan Alojzy, człowiek niczego nie świadomy, z bardzo zaawansowaną demencją. Brońka bardzo nie grzecznie wyrzuciła go z tego miejsca. Podobny incydent miał miejsce w kaplicy, z honorowego miejsca wyrzuciła bezpardonowo panią Tereskę. Czy tak wygląda kultura i delikatność? Na drugi dzień spotkałam Krzyśka i pytam o to potwierdzenie, a Krzysiek na to – niczego nie potwierdzałem i na pewno nie babrałbym się w takim gównie. Spokojnie zacytowałam to dla pani dyrektor. Pani dyrektor wpadła w furię, wrzeszczała na mnie ile sił w piersiach. Miałam z tego cholerną satysfakcję, że to nie ja dostałam apopleksji mimo usilnych starań całego sztabu ludzi, tylko pani dyrektor i to dzięki takiemu nic jak ja. Od tej pory koniec z wszelkimi wzywaniami na dywanik i rozmowami o niczym. Pani dyrektor chce mnie widzieć to przypomnę swój numer pokoju. Od dziś wszystko na piśmie, nic na gębę. Chcieliście wojny to ją właśnie rozpętaliście. Zrobiłam się dumna i wyniosła, bo już wiedziałam, że wcześniej czy później ale ten cyrk skończyć się musi.
[whohit]Część I, rozdział XII[/whohit]
