Część II, rozdział 1

Myślałam, że wiadomość o tym iż mój pamiętnik dotarł do rąk Prezydenta pozwoli mi choć trochę odetchnąć z ulgą. Bardzo się myliłam. Panie wymienione w moim pamiętniku  zwarły szyki i zaczęły angażować do swojej niechlubnej działalności coraz więcej osób, które mogłyby mi dołożyć. Oto kilka przykładów:

– W bibliotece od dwóch tygodni jest zepsuty komputer który ma połączenie z drukarką. Potrzebowałam wydruku  informacji do audycji radiowej; wówczas jeszcze nie umiałam korzystać z internetu. Justynka, młodziutka stażystka, zgrała wszystko na pendrajfa i poszła do sekretariatu z prośbą o wydrukowanie  i co usłyszała, że ten pendrajf nie pasuje do tego komputera. Młodziutkie dziewczę myślało, że to prawda.

  • Postanowiłam załatwić sobie łóżko rehabilitacyjne, żeby już nie katować swojej głowy podnosząc się z główki. Oczywiście pismo z prośbą zaniosłam do działu socjalnego bo nie wiedziałam do kogo mam z tym iść.   Pani kierownik socjalna  zamiast mną pokierować, zaniosła to pismo do pani dyrektor i obie panie miały ogromną satysfakcję żeby mnie powodzić za nos.  Od pani dyrektor, na piśmie dostałam odmowę załatwienia sprawy.  Nie bacząc na to, że wchodzi w kompetencje lekarza uzasadnia to swoje  NIE długo i zawile. Dziwi mi się, że ja ostatnio tak wszystko składam na piśmie, przecież wystarczy poprosić i każdy we wszystkim mi pomoże.  Ale w poprzednim zdaniu jest NIE.  Myśleliśmy, że pani jest zadowolona z pobytu w naszym domu, na pewno wiele razy doświadczyła pani naszej życzliwości.  (Owszem na Pobycie Dziennym). Przez dwa lata był spokój, aż tu nagle co jakiś czas dostajemy od pani pisma.  Na koniec pani dyrektor życzy mi więcej optymizmu i pozytywnego spojrzenia na swoją jesień życia.
  • Ja w między czasie dowiedziałam się, że przydział łóżka to kompetencja wyłącznie lekarza. Poszłam więc do niego, on wezwał siostrę przełożoną i za godzinę miałam łóżko w pokoju. Wprawdzie stareńkie ale to co mi było potrzebne to było.
    – Spotkała mnie przykrość od osób od których zupełnie nie spodziewałabym się. Od osób pracujących w kuchni. O pracownikach kuchni zawsze wypowiadałam się w samych superlatywach.  Zawsze spełniali każdą moją prośbę. Tak ich sobie wychowała pani kierownik d/s żywienia, a, że sama jest osobą delikatną, kulturalną, kompetentną i bardzo miłą a więc pracowników ukształtowała na swój wzór i podobieństwo. Nie wszystkich jednak.
    – W tym dniu odebrałam ze szpitala naszego Antosia, ktoś to zrobić musiał. (Dla takich jak my samochodu nigdy nie było). Został wypisany ze szpitala na drugi dzień po przebytym zabiegu na dość dużą przepuklinę. Wiadomo, że nie mógł dźwigać.  Antoś był wypisany z posiłków a ja chciałam mu załatwić chociaż zupę.  Nikt, nigdy nie miał najmniejszego problemu z otrzymaniem dolewki zupy. Ludzie, tą naszą zupą dokarmiali chyba całe rodziny, aż tu ja słyszę, że z tą prośbą mam iść do pani dyrektor. Zgłupiałam, nie tylko o zupę prosiłam dla różnych mieszkańców i zawsze wszystko dostawałam., aż tu nagle coś takiego. Tak więc przy obiedzie wlewam swoją zupę do słoika i proszę o dolewkę. Widzę też, że ta sama Danusia wiezie na wózku dwulitrowy słoik pełen zupy dla  chórzystki, spytałam więc – czy ta osoba zwracała się z prośbą do p. dyrektor o zupę?  Odpowiedź zwaliła mnie z nóg usłyszałam, że, te prośby dotyczą tylko mnie i Antosia. (Że też ludzie nie wstydzą się takich zachowań).  Osoba towarzysząca w pracy Danusi, pani Ula, wieloletnia moja znajoma, całkowicie popiera stanowisko Danusi. Nie wytrzymałam i ten incydent opisałam w książce życzeń i zażaleń dotyczącej kuchni. Musiałam utrzeć nosa, tak zachowywać się nie można. Chórzystki zmobilizowały się i w odwecie napisały, że ja się mszczę bo Danusia kiedyś zabroniła mi zbierania chleba. Tak trzymaj Danusia! Przy podpisach zauważyłam, że została zwerbowana nowa osoba – to Lucynka. Ona jedna podpisała się czytelnie. Chciała mi coś udowodnić. Fakt, osoba ta irytowała mnie i raz potraktowałam ją per noga. A więc to był odwet.  Jednak moim zdaniem ten wpis świadczył o braku logicznego myślenia u wpisujących się. Ten wpis potwierdził, że Danusia z kuchni wtrącała się nie do swoich spraw. Nie miała prawa pomoc kuchenna zwracać uwagi podopiecznej domu.  Chórzystki swoimi podpisami stwierdziły, że personel jest nie grzeczny.
  • Nasz Antoś po każdym posiłku zbiera ze stołów  resztki jedzenia. Kocha dokarmiać zwierzęta. Chodzi daleko do lasu i wykłada to jedzenie przy karmnikach.  Chleb mieszkańcy wyrzucają gdzie się da, Antoś chodzi dookoła budynku oż wyzbiera, zaglądając nawet do śmietników. Ponieważ dobrze znam uczucie ogromnej przyjemności karmienia zwierząt, rozumiem Antosia. Ja też to robię tylko, że  zimą.  Jeszcze nie tak dawno o moim dokarmianiu zwierząt i o spotkaniach z nimi, napisano pochwalny artykuł, aż tu nagle musimy odpierać ataki za tę czynność. Jeszcze nie dawno wiele osób zbierało dla mnie chleb, ja kroiłam, suszyłam i zanosiłam  dla swoich sarenek, czy ten ze słonecznikiem dla wiewiórek.  A teraz na każdym kroku wyzwiska albo wręcz zakaz.
  • W każdym chyba DPS stosuje się zasadę, że jeśli chcemy kogoś uziemić to należy zakazać mu wszystkiego co tej osobie sprawia przyjemność.
  • W związku z tym przypomniał mi się epizod sprzed 8 laty.  Było to za czasów kiedy to nasza pani dyrektor lubiła sobie ostro zabalować. Pojechaliśmy na zakończenie lata do innego DPS-u. Było super. Grał dla nas bardzo dobry zespół muzyczny a więc szybko się z nimi dogadałam i wyśpiewałam się do syta.  Chłopaki zdziwieni, że taka babcia równo daje zaproponowali mi nawet wspólne chautury.  Wszyscy zebrani musieli widzieć, że to śpiewanie to dla mnie szczyt szczęścia. Po imprezie siedzimy w samochodzie czekając na p. dyrektor. Godziny mijają a jej nie ma.  Wreszcie zjawia się prowadzona przez przez jakiegoś „pana” .  Oboje ledwie trzymają się na nogach. Nie wytrzymałam i spytałam – ileż można na was czekać? W odpowiedzi usłyszałam bełkoczący głos pana – nie podskakuj kochana bo zabronimy ci śpiewać. Wówczas była to dla mnie najgłupsza wypowiedź, dziś wiem, że to było zdradzenie swojej tajnej broni wobec niepokornych. Pomijam fakt, że ów pan był ode mnie młodszy około 30 lat ale po wypowiedzi było wiadomo, że to kierownik jakiegoś DPS. Jak już ci wszystkiego zakażą to dla delikwenta pozostaje tylko depresja albo kaftan bezpieczeństwa, w zależności od temperamentu.
  • Dzisiaj 8 sierpnia 2012 roku p. dyrektor zwołała zebranie mieszkańców.  Ponieważ zupełnie niedawno zebranie było więc myślałam, że to pewnie będą wybory do samorządu. Już się cieszyłam, że chociaż taki pożytek będzie z mojego pamiętnika.  Tę swoją myśl zdradziłam byłej przewodniczącej Samorządu.  Ty jesteś wciąż naiwna – odpowiedziała Irenka. Przecież Samorząd jaki by nie był  to zawsze komplikacje dla p. dyrektor.  I nie było.  W zagajeniu była informacja, że Dorotka wraca z urlopu. Później o zagracaniu balkonów na których wiszą stare palta – przy tym temacie p. dyrektor sprytnie zagaiła wyjaśnienie zakupu odzieży swoim pupilkom twierdząc, że w miarę potrzeb będzie kupowała i innym mieszkańcom. Trzeci temat to zakaz dokarmiania zwierząt. Nie zakaz wyrzucania chleba gdzie się da ale zbierania tego chleba. I wreszcie czwarty temat, najważniejszy – to wróg publiczny nr. 1 czyli ja. Klakierzy p. dyrektor wykrzykiwali ponad godzinę, że mnie rządzić nie pozwolą. Jak jestem taka najmądrzejsza to miejsca tutaj dla mnie nie ma. Na każde tego typu hasło wznoszono gromkie okrzyki .  To darła się parszywa ósemka.  Na 35 zebranych osób, 8 to wcale nie mało. Słowa eksmitować ją, brzmiały jak ukrzyżować. Pani dyrektor w bardzo łagodnym tonie   „tłum” uspakajała ale za każdym razem przyznawała im rację. Rozumiem ich. Znają treść mojego pamiętnika.  Nie dziwię się ale zaczynam naprawdę się bać.  To jest niezbity dowód, że będzie dla mnie jeszcze gorzej. Grono klakierów zwiększa się i zwiera szyki.  Wróciła do grona Krysia, która od roku nie robiła mi żadnych świństw. W czerwcu było oficjalne  i definitywne pożegnanie Eli, aż tu nagle słyszymy, że wraca żeby wspomóc elitę. A to silny dowódca.  Powrotu Eli zarządały chórzystki bo kiedyś nazwałam ich byłymi chórzystkami no to utarły mi nosa. Wszystkie one dobrze wiedzą, że po moim pamiętniku p. dyrektor bez nich jest nikim. To zebranie ładnie podsumowała jedna z mieszkanek – poszłam na zebranie pierwszy i ostatni raz. To były porachunki między wami .  Jeśli macie coś do siebie to dajcie sobie po mordach i nie wciągajcie w to innych.  Ale tu chodziło o to, że po takim zebraniu zostaje protokół, który stwierdza, że jestem osobą nie chcianą w tym domu.

To zebranie  miało miejsce 8 sierpnia a 11 sierpnia spotkało mnie coś bardzo miłego.  To ta huśtawka sprawia, że daję radę.
– Jedna z mieszkanek miała gościa, pracownika naukowego Uniwersytetu Warszawskiego.  Ponieważ sama jest fanką radia prowadzonego przeze mnie , poprosiła gościa żeby wysłuchał audycji i obiektywnie ocenił.  Było mi bardzo miło jak ów gość przyszedł do mnie i z zachwytem wyrażał się o tym co słyszał.  Nie spodziewałam się, że tu w DPS wysłucham pięknej i jednocześnie ambitnej audycji radiowej – powiedziała pani profesor. Byłam pewna, że taka audycja podobała się każdemu. Anna German śpiewała w niej swoje największe przeboje, dlatego była piękna. A ambitna bo słuchacze dowiedzieli się o jej rodzinie i o Mennonitach , z których wywodziła się matka Anny German.  Ponieważ w kąciku melomana  Anna German śpiewała AVE MARIA  to słuchacze dowiedzieli się dlaczego utwór napisany przez BACHA mówi się, że jest GUNODA.

[whohit]Część II, rozdział 1[/whohit]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *