Pierwsze moje kroki skierowałam do Przychodni Psychiatrycznej – mogą mi pomóc dopiero za cztery miesiące. Poszłam do dyżurnego psychiatry w szpitalu – muszę mieć skierowanie żeby mogli mnie przyjąć na oddział w celu zdiagnozowania. Poszłam na oddział dzienny Szpitała Psychiatrycznego – moja sprawa byłaby precedensem ponieważ korzystałabym z dwóch placówek jednocześnie – Dom Opieki i Szpitalny Oddział Dzienny. Byłam załamana, czy naprawdę nikt nie może mi pomóc od razu. Żeby w naszym domu był psychiatra z prawdziwego zdarzenia nie ktoś zdeprawowany przez mafię, albo żeby nasza psycholog była dla nas mieszkańców a nie jako podsłuch dla dyrektorów, to miałabym pomoc na miejscu a tak niestety. Okazało się jednak, że Pan Prezydent stanął na wysokości zadania i wpłynął również na zmianę psychiatry u nas. Poprzedni psychiatra odszedł razem z poprzednią dyrektorką. Na jego miejsce przyszedł lekarz z prawdziwego zdarzenia. Poprosiłam o wizytę u niego. Przyszedł do mnie do pokoju miły, młody człowiek. Wysłuchał mnie, natychmiast skontaktował się z ordynatorem oddziału dziennego szpitala psychiatrycznego i obiecał, że we wszystkim mi pomoże.
Jednak najbardziej mi pomogła wiadomość którą przyniósł mi Antoś – zmarła jedna ze świń ( przepraszam świnki ), która przez cztery i pół roku, z wielkim zaangażowaniem współdziałała w niszczeniu mnie. Członek Rady Mieszkańców – ile zamieszania narobiła tym odejściem swoim. Markie… boi się, że teraz na jej miejsce wejdzie Justyn, miał przecież tylko o jeden głos mniej. A on nie należy do tej bandy. Tak więc pierwsza rzecz jaką musi poczynić Rada Mieszkańców to wykończyć Justyna. Wzięto się za niego ostro, chociaż na niego nie trzeba było wiele- człowiek z tętniakiem na mózgu. I ten człowiek zaczyna być nękany. Dostał udaru zanim trafił do szpitala to dwie doby leżał w łazience na poszdzce. Nie trafiłby do szpitala żeby nie odwiedziła go jego siostra zaniepokojona brakiem kontaktu i dobrze poinformowana o stosunkach jakie panują w naszym domu. U tego człowieka pielęgniarka powinna być kilka razy na dzień, ale według naszej przełożonej nie wymagał on specjalistycznej pomocy. Tak zachowują się tylko mordercy. Śmierć Justyna byłaby na rękę tej szajce rządzącej w naszym domu. Justyn był zaliczany do tej samej grupy co ja.
[whohit]Część III, strona 2[/whohit]
