Część III, strona 3

Od dnia 12 sierpnia 2013 r. jestem pacjentką Oddziału Dziennego Szpitala Psychiatrycznego. Przebywam na oddziale 6 i pół godziny dziennie w dni robocze. Wszystko mi się w nim podoba. Jestem pewna, że bardzo szybko wrócę do równowagi. Niestety jest i na zawsze pozostanie problem pt. Dom Opieki – jakaś ironiczna nazwa i przyczyna mojego stanu psychicznego. Nie tylko mnie to martwi, przejmuje się tym również mój lekarz prowadzący w osobie samego ordynatora. Wpadł nawet na pomysł, że jeżeli po udanej kuracji wrócę do domu opieki i znów tam będzie nie tak jak trzeba, czyli będzie mi źle to po prostu mam wrócić na oddział. Ta świadomość, że ktoś się o ciebie martwi jest bardzo miła. Co na tym oddziale jest piękne a zupełnie nie możliwe w naszym domu – każda osoba jest bardzo ważna. W naszym domu co najwyżej 10 osób jest ważnych, reszta nieistotna albo nawet do odstrzału. Ponieważ przez 6 godzin bawimy się, jest dopilnowane żeby każda osoba brała czynny udział w tej zabawie. Wszyscy bardzo ciepło traktują siebie na wzajem. Każda z osób opowiada o sobie z taką szczerością, że u nas jest to niewyobrażalne. Ja nie mam problemu ze szczerością i nigdy go nie miałam ale w naszym domu każdy szczerości unika. Za szczerość pracownicy straciliby pracę a podopieczni resztki właściwej opieki. Jeszcze parę lat temu pisałam artykuły o naszych mieszkańcach. Ich życiorysy były szczere, ale to było 10 lat temu dzisiaj nikt nie odważy się opowiadać o sobie szczerze. U nas mówi się o ludziach źle i ma się na to zezwolenie. W najlepszym razie terapeutka powie – plotkujcie ale u siebie w pokoju, nie przy mnie. A powinno się wprowadzić jakiś zwyczaj zawstydzania. Wiem, że nasze terapeutki liczyły na pomoc w tym względzie od psychologa. Okazało się, że psycholog jest zatrudniony niestety w innym celu. To psycholog razem z pracownikami powinni pracować nad zjednoczeniem ludzi we wspólnotę. U nas każdy jest chory na samotność a terapia w zlikwidowaniu tej choroby to bardzo długi proces zaniedbany już przez poprzednią dyrekcję. Obecna dyrektorka nie myśli o nas w ogóle, myśli jak dotrwać w tym piekle do emerytury. Ją w ogóle nie obchodzą sprawy mieszkańców, chyba, że tej parszywej dziesiątki, ale to już tylko ze strachu.

[whohit]Część III, strona 3[/whohit]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *