Po pierwszym dniu pobytu na oddziale dziennym, wracam nieco odprężona i natychmiast po postawieniu pierwszego kroku w naszym domu doznaję uderzeniowego bólu głowy, a to z powodu tego co zobaczyłam. Otóż, na korytarzu, na klatce schodowej, pomiędzy drzwiami wejściowymi a windą; czyli miejscem przez które muszę przejść wracając ze szpitala, stoi zastawiony stół a przy nim kilkoro mieszkańców tego korytarza na przyjęciu powitalnym nowej mieszkanki. Żeby byli to sami mieszkańcy to byłaby ich sprawa ale gościem honorowym jest pani dyrektor. Ona w ogóle nie dostrzega tych swoich nietaktów. Czyżby nie domyśliła się, że to spotkanie było po to żeby zniweczyć moją kurację. Dlaczego w takim dziwacznym miejscu. Właśnie z tego korytarza wysiedlają systematycznie osoby które nie pasują szajce dyrektorskiej. Jeśli z kimś mają trudności to uprzykrzają życie tak, aż ten ktoś sam się stamtąd wyprowadzi. Natomiast nowe osoby witają chcąc przerobić je na wzór i podobieństwo własne . Na tym korytarzu mieszka 13 osób ale na przyjęciu jest ich tylko 6 razem z nową mieszkanką i z dyrektorką. Pani dyrektor jak zobaczyła mnie, dumna i blada uniosła się i na szerokim uśmiechu powiedziała mi dzień dobry pani Danusiu. A ja poczułam jakby ktoś wbił mi widły w głowę. (Przecież o to właśnie chodziło organizatorom tej bibki o te widły). Szanowna pani dyrektor powinna się wstydzić swojej obecności zawsze tylko w tym parszywym towarzystwie. Takie spotkania byłyby miłe żeby były organizowane dla każdej nowo przyjętej osoby np. raz na kwartał ze wszystkimi mieszkańcami domu. Ja w swoim kochanym radiu robiłam raz w miesiącu audycje dla nowo przyjętych i tak jednałam sobie słuchaczy. Ale robić coś podobnego dla jednej osoby, tego nie było nigdy. Tu chodziło o to żeby ta osoba na wstępie poczuła się ważna i przynależna do nich. Okazało się, że nowo przyjęta pani już od kilku dni wiedziała z kim ma do czynienia. Słyszała nieustające burdy pod oknami no i zwróciła uwagę na reakcję biesiadników jak tylko weszłam do budynku. Powiedziała mi później, że poczuła się w tym towarzystwie bardzo źle, ponieważ widziała wchodzące i wychodzące osoby z pokoi sąsiadujących z nią, z bardzo zdziwionymi minami. No i reakcję alergiczną gości od stołu na mój widok. Bardzo źle odebrała osobę dyrektorki, powiedziała dosłownie – co to za dyrektorka która otacza się hołotą. Mieszkańcy widzą te wszystkie nietakty popełniane przez panią dyrektor i tracą do niej zaufanie i szacunek. Jak opowiedziałam ludziom jak jest na pobycie dziennym w szpitalu to każdy chciał natychmiast tam pójść żeby się odstresować.
[whohit]Część III, strona 4[/whohit]
