Tak bardzo cieszyłam się poprawą samopoczucia, niestety do dnia dzisiejszego. Jutro będzie 2 września 2013r. i listonosz jak co miesiąc przyniesie mi z banku 150 zł. a mnie nie będzie, jestem przecież w szpitalu. Napisałam wię taką prośbę – upoważnienie, żeby listonosz zostawił pieniążki u nas w biurze. poszłam z tym pismem do pani dyżurującej w portierni i proszę żeby rano to pisemko zaniosła do naszego biura. Zaczęła się tłumaczyć, że jej jutro nie będzie i w ogóle to ona nic nie wie; niech pani zaniesie to pismo do pielęgniarek – mówi. Poszłam do pielęgniarek, niestety nie ma żadnej. Czekam. Idą dwie, maszerują jak Hitler Jugend, widzą, że czekam, odwracają się i wracają skąd przyszły. Ja czekam. Znów idą w moim kierunku. Myślałam, że powiem o co chodzi, pielęgniarka weźmie to pismo, powie nie ma sprawy, ja powiem dziękuje i będzie po wszystkim. Nic z tego, to są słynne pielęgniarki które bardzo lubią psuć mi krew a tu taka okazja, już dawno takiej nie było. Z przyjemnością zniweczą moją kurację. Zaczyna się rozmowa – mnie jutro nie będzie – to przekaże pani to tej osobie która będzie. – przecież może pani to zrobić sama – nie mogę, wychodzę z domu o godz. 6,45 a wracam o 14, 40 – biuro jest czynne do 15, 30 , ale listonosz będzie o godz. 10 . To mogła pani załatwić tę sprawę wczoraj . Wczoraj była sobota i nikogo tutaj nie było. To mogła pani przedwczoraj. Wreszcie zaczyna czytać to pismo i stwierdza, że nic nie rozumie. Dobrze, że pani nie rozumie przecież to pismo nie jest kierowane do pani. Bardzo się zdenerwowałam. Zabrałam to pismo z rąk pielęgniarki i przez szparę w drzwiach wsunęłam do działu socjalnego. Jesteście takie święte krowy, wy nic nie możecie, być uczynną dla podopiecznej to zupełnie obca wam cecha. Wykrzyczałam to co myślałam. Jakie larum wywołała jedna z pielęgniarek, już była w gabinecie, wyszła i zaczęła wykrzykiwać , bo już byłam daleko – niech pani to powtórzy przy świadkach. Bardzo proszę, to że jesteście świętymi krowami to wam mówię a myślę o was znacznie gorzej. Ostatnie zdanie powiedziałam głośno ponieważ byłam już na drugim końcu korytarza na którym stale przesiaduje jeden z członków Rady Mieszkańców włącza się do tego krzyku na swój sposób – czego się drzesz, czy nikt cię jeszcze nie kopnął w dupę? – Nie jeszcze nikt, może chcesz być pierwszy to zanim wstaniesz to już będziesz bez jaj. Taki to poziom rozmów słychać na naszych korytarzach.
[whohit]Część III, strona 7[/whohit]
