7 i 8 września, czyli przez sobotę i niedzielę, żeby nie zniweczyć całotygodniowej, szpitalnej kuracji radości, nie wychodziłam z pokoju. Nie chcę stracić ani promila pogody ducha w którą zaopatruje mnie Oddział. Mimo, że zrobiłam wysiadkę zdrowotnie to mam więcej radości w sobie niż gdybym była super zdrowa a zdana wyłącznie na DPS. W szóstym tygodniu pobytu w szpitalu wypisałam się na własną prośbę. Ordynator był w tym czasie na urlopie więc nie miał kto wyperswadować mi tej decyzji. Brała mnie grypa, zanosiło się na dłuższe polegiwanie a w szpitalu był zwyczaj, że bez względu na okoliczności trzy dniowa nieobecność jest równoznaczna z wypisem. Było to 18 września , drzwi do mojego pokoju nie zamykały się. Ludzie koniecznie chcieli mi opowiedzieć co wydarzyło się w tak zwanym międzyczasie. Naprawdę źle się czułam, zamknęłam się na klucz i schowałam głowę pod kołdrę żeby nie słyszeć pukania. Ale pukania z oznajmieniem, że to kierownik socjalna zignorować nie mogłam; przyszła z informacją, że z urlopu wróciła pani dyrektor MOPS-u i chce ze mną rozmawiać w sprawie mojej wyprowadzki. Prosi żebym panie umówiła. Tak więc poprosiłam o możliwość wykurowania się i o przełożenie spotkania na przyszły tydzień. Przez cztery dni nie wychodziłam z pokoju a mimo to miałam wszystkie informacje na bieżąco. Przyszła do mnie zapłakana Irena – Danusia musisz mi pomóc, tak bardzo jestem gnębiona a pomóc nie ma kto. Przyszedł też Justyn, okazało się, że ma umówioną wizytę u Prezydenta Miasta, bo dłużej bez pomocy żyć się nie da. Tak więc opisałam wszystkie żale Ireny, pismo Irena zaniosła do dyrektorki a Prezydentowi daliśmy do wiadomości. Obiecałam im, że pójdę razem z nimi do Prezydenta Justyn miał wyznaczony termin na 8 października. Przyszła do mnie prywatna opiekunka Gieni, mojej sąsiadki, z informacją, że Gienia została w nocy okradziona z całego złota jakie miała. Podobno pierścionki które nosiła przez 50 lat na palcach nie zdejmowała nawet do kąpieli. Dają jej środki nasenne a potem hulaj dusza. Przecież to pielęgniarki mają klucz od wszystkich pokoi i na ogół nocne dyżury mają te Hitler Jugend. Nawet pani Tamara, która nie chodzi, kazała się do mnie przywieźć żeby się poskarżyć; dyrektorce o wszystkim opowiedziała ale ją to nic nie obchodzi. Ona boi się oficjalnie naskarżyć na pielęgniarki – dadzą jedną tabletkę więcej i będę warzywkiem. Nawet Sławek, który mnie nie znał, przyszedł żeby się poskarżyć, że jest mu bardzo źle a usłyszał, że jak będzie ze mną trzymał to będzie mu jeszcze gorzej. Anielcia przyszła do mnie z drugiego końca domu, ze skargą, że coś się dzieje w nocy bo niczego rano nie może znaleźć. Ktoś przekłada po to żeby później mówić, że my głupie jesteśmy. Jezu Chryste – czy to na pewno dom opieki?
[whohit]Część III, strona 9[/whohit]
