Już dwa lata minęło od sławetnych życzeń noworocznych jakie otrzymałam w esemesie od hołoty a ja nie mogę zapomnieć. Ale nie tak że jest mi źle, nie, mnie korci żeby im przypomnieć co mi obiecały. Przecież obiecały, że zatańczą na moim grobie a ledwie ciągają nogi. Kiwają się na wszystkie strony. Ja jak je zobaczę to prostuję się jak struna i leciutko przebieram nogami, natychmiast ubywa mi 50 lat. Na krótko ale ubywa.
Początek roku zaczął się u mnie na kuracji zdrowotnej. Chodzę na masaże, prądy przeciwbólowe i na krioterapię. Dodzwoniłam się wreszcie do ortopedy który ma mi pocerować mięśnie i ścięgna barku. Ustaliłam nowy termin na 8 marca.
Od pewnego czasu zamieszkała w naszym domu Ela – była pracownica służby zdrowia. Od razu poczułyśmy do siebie sympatię choć jesteśmy krańcowo różne. Ona w przeciwieństwie do mnie kocha nadskakiwać ludziom, zwłaszcza zwierzchnikom. Ale w żartach nadajemy na tych samych falach. Śmiejemy się z byle czego a najczęściej z niczego. No i Ela nie boi się hołoty, wszak jej nie zna. Tak więc spacerujemy i zaśmiewamy się do rozpuku.
22 stycznia, pani dyrektor na wzór poprzedniczki zorganizowała spotkanie przy kawce z osobami które coś robią na rzecz naszego domu. Było znacznie skromniej niż w latach poprzednich, ale za to treść dyplomu jaki otrzymałam niemal, że powalił mnie na kolana. Od razu wiedziałam, że musiała go napisać osobiście pani dyrektor bo tak pięknie sformułowanej treści nie mógł napisać nikt inny. A oto ona – Dziękuję Pani, że znajduje Pani czas i siły aby uatrakcyjnić pobyt w naszym domu, że dzieli się Pani swoją wiedzą i talentami. Wielu uczestników spotkań z niecierpliwością czeka na każde kolejne, które nie tylko, że przerywa monotonię dnia codziennego ale czyni każdego uczestnika do którego Pani się zwraca ważnym i wyjątkowym. Po przeczytaniu takiego tekstu poczułam się ważna i wyjątkowo przeceniona.
Na drugi dzień po spotkaniu następna niespodzianka – pracownica odpowiedzialna za wyposażenie wnętrz przyszła do mnie z propozycją umeblowania mojego pokoju. Tak więc z oporem ale wzięłam się za porządki. Jak trza to trza.
Widzę, że zaczynają się starać być miłymi w stosunku do mnie. Przykro mi ale ja jestem cholernie pamiętliwa. Przecież jakby się spełniły wszystkie ich zamierzenia wykończenia mnie to dzisiaj byłabym osobą nie mówiącą i nie piszącą. Mogliby ze mną robić co tylko by chcieli a ja nie byłabym w stanie poskarżyć się komuś. Przecież o tym im chodziło. U nas są takie osoby, które w najlepszym razie płaczą a dlaczego to nikt nie wie. Mogłabym być w głębokiej depresji albo nawet dostać obłędu, bo te wszystkie zachowania do tego prowadziły. Hołota pod dyrekcją pani dyrektor, która czy chce czy też nie, jest za wszystko odpowiedzialna, wykańczała mnie parę lat. Szanowna pani dyrektor nie zrobiła nic żeby to zakończyć a nawet przeciwnie, chętnie współdziałała we wszystkich świństwach udając, że o niczym nie wie. Dopiero jak zobaczyła, że jestem nie do zdarcia to pomyślała sobie, że teraz pogłaszcze i będzie git. Nie będzie. Cały świat musi wiedzieć, że są tacy ludzie którzy z lubością niszczą innych a uchodzą za osoby bogobojne – wstyd, nie mówiąc już, że i grzech, ciężki grzech.
[whohit]Część III, strona 22[/whohit]
