W pierwszym dniu września, w czwartkowe popołudnie spotkaliśmy się jak zwykle w świetlicy w której zorganizowałam wspólne śpiewanie i swój mini recital. Śpiewałam bez ” apetytu „. Czegoś podobnego nie odczuwałam nigdy. Śpiew dla mnie był czymś niezbędnym żeby żyć. Śpiewając spalałam się całkowicie. Rozstanie ze sceną dla kogoś kto na niej był, jest bardzo bolesne. Czułam przez wszystkie lata ogromną potrzebę śpiewania, aż tu odczucie wręcz mdłości. Przerwałam w połowie czwartej piosenki i powiedziałam wprost co czuję. Powiedziałam też, że dziękuję Bogu za to uczucie. Natura mną pięknie kieruje. Wszystko przychodzi i odchodzi u mnie w bardzo naturalny sposób.
7 września 2015 r. zmarła Irena Atasz… Moja rówieśnica i w spół -towarzyszka niedoli ciemiężenia tu w naszym domu. Dręczeniem hołota przyspieszyła jej odejście. Fakt była chora ale hołota doprowadziła ją do obłędu. W swoim cierpieniu fizycznym i psychicznym traciła kontakt z rzeczywistością. Jak przyszła do tego domu była piękna, zadbana i radosna. Była radosna do póki nie zaczęła działać w Samorządzie Mieszkańców – naiwna. Działaczy do których dyrektywy nie docierają trzeba wykończyć, a do tego celu służył ” chór ” czyli w 70% hołota. Irena będąc w naszym domu zaprzyjaźniła się z Justynem – przystojnym, eleganckim i inteligentnym panem. Justyn był nękany tylko dla tego, że przyjaźnił się z Ireną no i jeszcze dla tego, że kilka razy zwrócił uwagę hołocie, że brzydko się zachowuje. Irena i Justyn zamieszkali obok siebie i pomagali sobie na wzajem. Hołota wykończyła ich oboje, a Justynowi wiele nie trzeba było – miał tętniaka w głowie. Dzięki hołocie miał dwukrotny udar, a dzięki naszej służbie zdrowia całkowity brak zainteresowania podczas choroby. Z udarem leżał w łazience przez dwa dni. Dopiero wizyta jego siostry spowodowała że trafił do szpitala.
Zwróciłam uwagę, że jak piszę hołota to już nie dodaję – dyrektorska. Mam wrażenie, że pani dyrektor pomaleńku ale odsuwa się od hołoty. Hołota jakby ucichła, trzyma się już tylko swojego grona. Przestały być wszędzie i na pierwszym miejscu. Zresztą nawet wśród nich nastąpił podział. W sumie z szefową hołoty – Janiną Mar… trzyma już tylko Brońka. To taki paź królowej. Któregoś dnia, w stołówce, podchodzi do mnie terapeutka i mówi mi, że Brońka prosi żebym do niej przyszła. Pytam czy to na pewno ta Brońka prosi o to. Tak pani Danusiu ta odpowiada Natalka. To znaczy, że to babsko w ogóle nie ma mózgu jeśli ośmiela się prosić mnie o coś takiego. Jeśli się od kogoś coś chce to się przychodzi do tej osoby. Chyba bała się, że mogę napluć jej w twarz, bo na nic innego ode mnie nie zasługuje. Powiedziałam tylko – przekaż jej że co najwyżej może pocałować mnie w dupę. Czy mam jej to właśnie przekazać? spytała Natalka. Tak to.
[whohit]Część III, strona 30[/whohit]
