Część III, strona 37

Wracam do naszego Domu Opieki. Przez dwa tygodnie wisiała na tablicy ogłoszeń informacja, że jesteśmy zaproszeni do innego Domu na imprezę  z okazji przywitania lata 2016 r. Chętnych nie było. Ja nie zgłaszałam się ponieważ miałam świadomość jak będą na mnie patrzeć zebrani tam dyrektorzy z innych domów. Przecież ostro namieszałam w ich luksusowym życiu, przez wygryzienie ze stołka ich zacnej koleżanki. Nigdzie nie byłam mile widziana ale i nie pchałam się między drzwi. Aż tu Kasia – organizatorka tego wyjazdu prosi  mnie żebym pojechała na to przyjęcie.  Zgodziłam się, raz kozie śmierć – pomyślałam. Dobrała sympatycznych ludzi do kompletu i jest okey.  Przybiegła do mnie do pokoju dyrektorka cała w ochach i achach – jak się cieszę, że pani jedzie – piała.  Było to dla mnie dziwne, przecież tam będą inni dyrektorzy a ona im wiezie wilka. Chce żeby mnie zlinczowali? Co jest grane? Impreza była bogata tak jak kiedyś u nas. Bogato, elegancko i w ogóle wszystko perfekcyjnie przygotowane. Czystość i porządek na każdym kroku. Piękny duży ogród zadbany aż miło. Dla gości rozstawione zadaszenia z białych namiotów. Na stołach pięć gatunków ciast, ogromne patery z różnymi owocami, kawa, lody, cukierki, soki przeróżne i wyśmienity obiad. Aż żal, że się odchudzam. U nas na takich przyjęciach tradycyjnie bywa: grochówka, bigos, babka ziemniaczana i zwykłe ciasto drożdżowe. Czasem kiełbasa z grilla. Nikogo nie obchodzi, że to nie jest menu dla starych ludzi. Odkąd mamy nową dyrektorkę ani razu nie byłam na przyjęciach organizowanych u nas. Wszystko aby jak najtaniej, a że byle jak – czy to ważne? Trzeba zaliczyć imprezę tak samo jak zalicza się wszelkie zajęcia w naszym domu, aby w wykazie było jak najwięcej imprez, a że byle jakie, nie istotne. Za to że nic nie jadłam na przyjęciu to  dostałam ogromnego ananasa, ważył chyba ze trzy kg.  Wierzyć mi się nie chciało, że jeszcze tak można. Poszłam połazić po budynku, może tam znajdę coś do czego można by się było przyczepić.     Tylko weszłam a tam zapach i czystość. To nie to co u nas – wieczny smród i wietrzenie pokoi na korytarz.

Na imprezie była też poprzednia nasza dyrektorka. Przywitano ją jako Prezesa Stowarzyszenia  xx całego naszego regionu.  To jest stwór który działa od 10 lat pod kierownictwem naszej byłej.  Zrzesza samych wolontariuszy. To jest właśnie ta mafia o której pisałam a nie mogłam jej nijak  zidentyfikować. Zrzeszenie to zrzesza wszystkich potrzebnych im do przekrętów wszelakich dyrektorów, a ponieważ są czynnikiem społecznym to można im nagwizdać.     Do tego zrzeszenia spływają różne datki, dotacje i przeróżne wsparcia finansowe i materialne które są dzielone według widzimisię szefowej. Zrzeszenie to ufundowało nawet Dom Opieki na wsi, którego szefem został szwagier naszej byłej. Nie znajomych nie bierze się do takich interesów a wszystkie dzieci już dobrze prosperują. Na zatrudnienie wnuków to trzeba jeszcze poczekać. Całe pokolenia mają byt zapewniony. Tylko ja im trochę namieszałam.

W każdym razie niepotrzebnie miałam wąty. Było okey.

[whohit]Część III, strona 37[/whohit]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *