Część IV str. 5

Wczoraj 7 kwietnia byliśmy jako goście na warsztatach przedświątecznych w  innym DPSie.  Nie umiem wprawdzie robić stroików  ani żadnych innych cacuszek jeśli mną ktoś nie pokieruje, ale bardzo chciałam zobaczyć ten właśnie dom.  Robiłam tam to co umiem czyli śpiewałam. Śpiewałam bo mnie o to poproszono nie  wciskałam się między wódkę a zakąskę.  To u nas jak chcę pośpiewać to się wciskam.  Było to karaoke w które wciągnęłam wszystkich, zwłaszcza młodzież której tam było dość dużo żeby opiekować się staruchami. Calusieńka sala ludzi i wszyscy rozśpiewani. Ale zanim zaczęłam te śpiewy to połaziłam po obiekcie żeby wiedzieć co i jak. W internecie ten dom był piękny i o dziwo wydawał się pięknie położony a rzeczywistość ostro zaskrzeczała. Dom stoi w szczerym polu z dala od cywilizacji, z dala nawet od jakichkolwiek domostw. Sam budynek jest nowy i nie brzydki. W okół budynku również ładnie. Korytarze pięknie udekorowane, od razu poznałam rękę  naszej byłej plastyczki która w tym domu jest dyrektorem, a której nasza dyrektorka nie chciała nawet na terapeutkę zajęciową. Ania, bo o niej mowa umiała wszystko. Jako plastyczka umiała nauczyć nawet  najgorszego matoła np mnie – robiłam pod jej okiem piękne szkatułki, kwiaty sztuczne, malowałam, robiłam w glinie.  A co roku jak robię bukiety na cmentarz to myślę o niej – tak pięknie i fachowo nauczyła nas robienia bukietów. Jak stawiam na grobach w październiku to stoją do maja a są to żywe, świeże gałązki zieleni. Tak umiała podejść do ludzi i zachęcić do pracy. Ponadto śpiewała, grała na pianinie i organizowała imprezy artystyczne. Ale nam po co ktoś taki, przecież my mamy się modlić a do tego wystarczy ksiądz. Jak już pisałam korytarze są piękne gorzej z pokojami. Chodzi o to że jedynek jest kilka tylko, przeważnie pokoje są dwu a nawet trzyosobowe. Stołówka jak w barze mlecznym za czasów PRL. Jednak personel tego domu bardzo sobie chwali atmosferę w pracy. Twierdzą, że dobrze wiedzą jak jest u nas i nie zamienili by się nigdy. Tam dyrektor nie przymila się do personelu tylko dba o dobre warunki pracy.                Zdziwiło mnie, że z każdego domu poprzyjeżdżało tak dużo ludzi. Do nas jak przyjeżdżają to najwyżej trzy albo cztery osoby i to z jednego domu nie z dziesięciu. Dla naszej pani dyrektor wszystko jest za drogo. Przy okazji wydała się sprawa zapraszania nas na wyjazdy przez naszych pracowników. Jest stosowany bardzo brzydki zwyczaj szeptania na ucho. Okazało się, że to polecenie od górne, bo nie daj Boże zgłosi się więcej niż cztery osoby i co wtedy. Co by nie było ja byłam bardzo zadowolona, że pojechałam. Wprawdzie podpierałam się chodzikiem ale wyśpiewałam się za wszystkie czasy.  To moje śpiewanie odbijało się echem jeszcze dość długo. Ale o tym potem.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *