Cz. IV str 34

Wspominając Tosię  bardzo się rozczuliłam i postanowiłam  przejrzeć  nasze stare kwartalniki  „Głos Seniora ” , do których pisali nasi mieszkańcy i tylko mieszkańcy. Dzisiaj na polecenie dyrektorki piszą pracownice, a że nie mają czasu ani serca do robienia czegoś na przymus to ściągają żywcem artykuły z internetu. Pytanie tylko po co ? A no po to żeby nikt nie mógł zarzucić dyrektorce, że za jej rządów przestał istnieć kwartalnik.  Nie ważne, że tego nikt nie czyta ale on jest.  Byle co ale jest.     Nie wiem czy kwartalnik sprzed lat kilku był wiele wart ale był pisany wyłącznie przez mieszkańców. Spotykaliśmy się dwa razy na kwartał jako zespół redakcyjny. Mówiliśmy o czym chcielibyśmy napisać a osoba odpowiedzialna za całokształt  podpowiadała nam jeszcze o czym powinniśmy napisać. Jak już napisaliśmy to było spotkanie korekcyjne, dokładnie ustalaliśmy jak będzie wyglądał kwartalnik. Kochani, nawet szata graficzna była zrobiona przez mieszkankę. Przecież w naszym domu są ludzie różnych zawodów trzeba tylko umieć do nich podejść. Niestety wszyscy widzą, że jesteśmy przystosowywani do bylejakości; dyrektorka to lubi – byle jak aby dużo, mieszkańcy tego nie lubią. Tosia, o której pisałam, miała w kwartalniku kącik – rozmów z mężem. Jej mąż  miał już 95 lat  i szybciej od Tosi podupadł na zdrowiu, po prostu dopadła go starość, Tosię starość ominęła. Tosia pisała :  ” wieczorem gdy męża położę spać wówczas w skupieniu porządkuję swoje zaległości pisarskie. Naraz mąż woła … Toluniu ! Zrywam się i biegnę do niego – co chciałeś kochanie ? A mąż na to – a już zapomniałem. To może jak sobie przypomnisz to mnie zawołasz. Toluniu, a to może to przez ” ż” czy ” rz ” ?  Jeśli przez ” rz ” to wymień mi jakie znasz morza. Mąż wymienia : Czerwone, Czarne, Egejskie. A nasze morze jak się nazywa – pytam. Cisza… Podpowiadam więc – Ba, Ba,  Mąż kończy – bardzo szerokie.                Innym razem mąż Tosi budzi się w nocy i pyta  – Toluniu, jesteś po kolacji? Tak odpowiadam, a ty ? Ja nie, mówi mąż. To zjesz jutro. Dobrze kochanie. Dobranoc, dobranoc” .

Czyż to nie piękne rozmowy. Czy trzeba być wielkim redaktorem żeby opisać sprawy nas dotyczące. A te sprawy czy nie są bliższe naszemu sercu niż ściąga z internetu. Niestety swoim zachowaniem dyrekcja straciła autorytet wśród mieszkańców i nikt – po za hołotą – nie chce nic robić ani mówić o sobie. Po co mam coś mówić o sobie jeśli jest wiadome, że nic nie znaczę. A dowodem na to,że nic nie znaczę jest odwalanie roboty. Stawianie na byle jakość, stawiając znak równości stary = głupi, a więc po co się starać.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *