Po pierwsze nie szkodzić!

Miałam już pisać tylko o swoich sąsiadach z minionego stulecia ale przyszła do mnie Józia opowiadając sytuację która się jej przydarzyła z prośbą   o  opisanie. Nie mogłam odmówić, wszak wszystko co dotyczy moich współtowarzyszy niedoli boli mnie tas samo jak ich; chociaż ja w ostatniej  chorobie doświadczyłam  staranności i fachowości.                                   Józię w ubiegły  piątek o świcie zaczął potwornie boleć brzuch. Odruchowo wzięła tabletki przeciwbólowe. Nie pomogło, wzięła następne i następne. Ból nie ustępował. Poszła  do pielęgniarek, dostała tabletki przeciwbólowe, które działały  dwie godziny. Ból się nasilał. Minął piątek, kończy się sobota, pielęgniarki tylko się wymieniły ale działały szablonowo, tak samo – tabletka przeciwbólowa z informacją, że do wtorku musi jakoś wytrzymać, ( we wtorek będzie nasz lekarz, który przyjmuje tylko we wtorki). Józia , w nocy z soboty na niedzielą zadzwoniła  do syna i poskarżyła  mu się. Syn przyjechał po matkę o godzinie 6   rano w niedzielę żeby zawieźć ją do jakiegoś lekarza dyżurującego w mieście.  Swoim przyjazdem rozruszał trochę  pielęgniarkę, która zmierzyła Józi ciśnienie i poziom cukru. Józia do południa była w przychodni dyżurnej gdzie porobiono jej wszystkie badania,  podano leki i z opisem i receptą wypisano do domu. Diagnoza – stan zapalny jelit. A zatem nasza służba zdrowia ignoruje pierwszą i podstawową zasadę medycyny – po pierwsze nie szkodzić. Bardzo szkodziły podając leki przeciwbólowe i to w takiej ilości.                                  Józia przy okazji poznała pracę nocnej zmiany w naszym DPS.  Opiekunka siedziała na korytarzu w takim miejscu, że w razie czego wszystko widziała i słyszała. Natomiast pielęgniarki zmieniły miejsce spania. Ponieważ już wszyscy wiedzieli, że pokój socjalny służy w nocy za sypialnię to sypialnię zrobiły z gabinetu światłoterapii, korzystając z łóżka wodnego. Budynek jest tak duży, że w razie poszukiwań mogą być wszędzie na razie jeszcze gabinet światłoterapii jest nie znany jako kryjówka pielęgniarek.                                                  Ze mną było zupełnie inaczej, –  jak z czwartku na piątek miałam nasilenie choroby to już w piątek o godz. 10 rano zawieziono mnie do naszego lekarza, do przychodni w której pracował w tym dniu. Po powrocie do Domu w ciągu godziny miałam wszystkie niezbędne leki a nawet więcej i przez następne trzy dni byłam pod opieką pielęgniarek i opiekunki. Czyli, że ze mną postępowano tak jak należy, mimo, że ja o to wcale nie prosiłam.                                                                                                           Jeszcze  śmiesznostka w problemach Józi. Otóż, Józia ma chore obie ręce. Są tak opuchnięte, że to ogranicza jej każdy ruch. W związku z tym ma codzienny problem ze schowaniem pościeli do wersalki. A Józia to 90 letnia pedantka, pościel składa równiutko i chciałaby żeby pokojowa równie starannie ją schowała i przykryły wersalkę. Ta czynność może trwać 1 minutę a ma z nią codzienny problem. Nikt nie ma czasu. Postanowiła znaleźć kogoś kto miałby czas. Chodząc z piętra na piętro zauważyła, że wszyscy coś robią tylko dyrektorka siedzi za biurkiem ” nic nie robiąc”. Weszła do gabinetu i przedstawiła sprawę – ponieważ tylko pani nic nie robi to może pani schowa mi pościel do wersalki. Niestety nasza szanowna nie ma poczucia humoru, zamiast pójść i to zrobić, przez co mogłaby zawstydzić personel, ona „wszczęła procedurę”. A Józia na to – czy pani wie, że pani nikt się nie boi. Komu bym nie powiedziała, że pójdę na skargę do dyrektorki to słyszałam odpowiedź – i myślisz, że my się jej boimy?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *