Wielkanoc 2020r.

Wielkanoc dla mnie zawsze musiała być pachnąca czystością, świeżością, w kolorach bieli, żółci i zieleni. Wszystko musiało lśnić i pachnieć . Wiosenne słoneczko musiało zaglądać do naszych okien przez czyściutkie szyby. Mówiły o tym moje wielkanocne rymowanki:

Wszystko czyste Wielkanocnie, czysta dusza, czyste serce… Czystą dłonią uścisk dajesz drugiej dłoni tej w podzięce. Wielkanocnie czysty obrus, wielkanocnie lśniące szyby, Post już minął, w sercu wiosna, żyj naprawdę nie na niby. Czystym sercem radość dawaj, wszystkim ludziom dookoła, Jasne czoło schyl przed drugim ; w czystej duszy jest pokora.

Serce i dusza były zawsze czyste przed Wielkanocą ponieważ obowiązkiem było – ” Przynajmniej raz w roku spowiadać się a około Wielkiejnocy Komunię Świętą przyjmować”. Gorzej było z tą pokorą. W tej rymowance to jest przypomnienie dla mnie – więcej pokory pani Danusiu. Nigdy jej we mnie nie było. W tym roku Wielkanoc jest smutna, bez radosnego witania gości, bez koszyczka z wykrochmaloną serwetką i jajeczkiem do poświęcenia. Każdy z nas osobno, sam ze sobą. Ale tak jest prawie na całym świecie. To jest właśnie życie na niby. My, podopieczni naszego DPSu mamy lepiej od innych. W naszym Domu wszyscy są zdrowi i to jest najważniejsze. Przecież setki tysięcy ludzi leżą w szpitalach. Na świecie zarażonych korona wirusem jest ponad 1700 000 ludzi. Od tego wirusa zmarło na świecie już ponad 100 000 ludzi. Personel który zajmuje się tymi chorymi pada na twarz ze zmęczenia i strachu o siebie o innych i o swoich bliskich. To są Herosi XXI wieku i to na skalę międzynarodową. Tak więc hasło dnia, które obowiązuje już od kilku tygodni, jest ciągle aktualne – ZOSTAŃ W DOMU. W naszym Domu podporządkowali się wszyscy temu zaleceniu i pewnie dlatego jesteśmy zdrowi. Są malkontenci, którzy chodzą i marudzą nie mogąc się z tym faktem pogodzić, że ma siedzieć w domu. Do mnie przychodzi taki maruder i smędzi – to Antoś. Dzień w dzień tłumaczę mu to samo stosując łopatologię żeby zrozumiał. Mózg mu się zasklepił i nic nie dociera. Zadaje mi ciągle to samo pytanie, jak dziecko – dlaczego? A no dlatego, że nikt nie wie dlaczego tak a nie inaczej. Na wszelki wypadek tak ma być i już. Mój dzień choć w samotności, mija mi całkiem znośnie. Wstaję jak zwykle o godz. 5. 30 rano. Trochę poćwiczę jeszcze w łóżku, później toaleta, kawka, wiadomości w Polsacie, ogarnięcie pokoju i wyjście z kijkami do atrium. Wychodzę codziennie o godz. 7, 00. W atrium trochę chodzę trochę ćwiczę tak na zmianę i w ten sposób mija 45 min. Po powrocie do pokoju muszę wykonać ćwiczenia których nie mogłam wykonać na dworze ponieważ wychodzę w polarze i kamizelce przez co jest mi ciężko. Tak w ogóle to moja tusza już mi przeszkadza w życiu a w ćwiczeniach to już aż strach. Później jest śniadanko podane do pokoju, a od godziny 9,30 do 10, 30 korzystam ze słoneczka na balkonie. Później jakaś Jolka – czyli krzyżówka, coś popiszę, coś poczytam i już obiad – podano do stołu jaśnie pani. Kawka poobiednia koniecznie ponieważ pomalutku zaczyna schodzić powietrze z pani Danusi. Jeszcze się wysilę na jakieś porządki na półkach, może jakieś prasowanie, ale to już na siłę bo już nie wiele powietrza zostało. Tak więc łóżeczko i telewizorek o godz. 21,oo lulu. I takie to jest życie staruszki, męczące samo w sobie, jednak i tak mamy lepiej od innych i to nie tylko od staruszków.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *