Miało być tak pięknie…

przecież to wiosna a ja niestety padłam. Jestem chora i to już od tygodnia. Okres na to chorowanie wybrałam nie najlepszy. Już w minioną sobotę zaczęło mnie brać, myślałam co tam przejdzie. W niedzielę było nie ciekawie tak więc w poniedziałek wybrałam się po leki do apteki w mieście. Kupiłam Rutinoskorbin, flegaminę, Polopirynę komplex. Miałam maść rozgrzewającą Eukalipto, no nie ma cudów to musi postawić na nogi. We wtorki przyjmuje u nas lekarz, ale mając takie leki dam radę. Błąd – nie poszłam do lekarza i nie dałam rady. W środę 27 IV padłam z tem. 39*C. I tu zaczęły się schody. Leki które miałam były za słabe, mną telepało ostro. Zadzwoniłam po pomoc do pielęgniarek, okazało się, że pielęgniarki w takich wypadkach są bezradne – nie mają żadnych leków; nie mamy apteki na czarną godzinę. Pielęgniarka z trudem zdobyła tabletkę która zbiła mi temperaturę i o dziwo był to Ibuprofen, lek przeciwbólowy, ale pomógł mi na kilka godzin. I teraz wyobraźcie sobie, że nasz lekarz będzie dopiero 10 maja – RÓBTA CO CHCETA kochani podopieczni. Siostra Przełożona zleciła zrobienie testu na covid, wyszedł negatywny, to zresztą radź sobie sama. Jeśli test wypadłby pozytywny to też musiałabym radzić sobie sama tyle, że odizolowana od ludzi. Pielęgniarka robiąca mi test spytała – jakie leki chciałaby pani z apteki? Nie mam pojęcia, te które myślałam, że pomogą to mam, to może ten Ibuprofen, no kurna nie wiem, w tym względzie jesteście ode mnie mądrzejsze. No to za dwa dni dostałam Ibuprofen i lecz się prababciu tak jak chciałaś. Wytrzymaj dwa tygodnie to później będzie z górki. Myślę, że wytrzymam, a jeśli nie to wybiorę się na SOR, czuję, że mam zaflegmione płuca – nie mogę leżeć na plecach, zamęcza mnie suchy, bolesny kaszel, który sięga aż do przepony. A ja myślałam, że jestem w Domu Opieki – ot głupia ty!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *