Już lipiec…

kiedy to zleciało, nie wiem. Wrócę jeszcze. do maja i czerwca. U nas rok w rok odbywały się majówki. Zjeżdżali się do nas ludzie z całego miasta; to było prawdziwe święto wiosny z bogato zastawionymi stołami i gronem zaproszonych gości – delegatów z poszczególnych Domów, no i zawsze zaproszonymi artystami, ku radości zebranym. W tym roku majówkę trzeba było przełożyć na inny termin. Zmiana terminu nastąpiła nie ładnie. Tak jak informację o majówce ogłosiła sama Pani Dyrektor na zebraniu mieszkańców, tak jej odwołanie nastąpiło cichaczem, małą karteczką na tablicy ogłoszeń, którą zawieszono w godzinach popołudniowych dnia w którym miała być majówka; czyli po terminie. W ten sposób z majówki zrobiono czerwcówkę. Byłam na tej czerwcówce przez godzinę, dłużej niestety nie wysiedzę na żadnym przyjęciu. Jakby to było coś ekstra to wysiedziałabym dłużej. Ledwie wytrzymałam śpiew jakiegoś pana. Trochę lepiej było z występem sześciolatków; ale wiadomo dzieciaki im bardziej im nie wychodzi tym bardziej zachwycają. I to już wszystko co widziałam. Naszych mieszkańców, terapeutki nauczyły wrzasków, że niby to było piękne, tak więc krzykom nie było końca. Ale to jest domena Natalki i Dorotki – krzykiem udawać zachwyt i radość. Na pytanie Pani Dyrektor – czy coś mi się podobało na imprezie, odpowiedziałam, że owszem, nawet zachwyciło – Pani kreacja. To było z mojej strony naprawdę szczere. Byłam zachwycona kreacją i wyglądem Pani Dyrektor. Przyćmiła wszystkich. To był tylko kombinezon, ale wytworny, podkreślający piękno i tuszujący ewentualne mankamenty. Żadnych mankamentów nie widziałam – byłam zachwycona.

Kupiłam, dzięki pani socjalnej, aparat wzmacniający słuch. Niby z tym moim słuchem nic się nie dzieje, a jednak coś jest nie tak. Bałam się, że zacznę być męcząca dla sąsiadów, oglądając telewizję ze zbyt głośną fonią. Miałam taką sąsiadkę, która przez swoją głuchotę wykańczała sąsiadów. Nastawiała telewizję na ful a sama zasypiała. Telewizor barabanił całe noce. Nikt z nią nie mógł się dogadać długo, nie wiem co się stało teraz, ale już jest cicho, chyba przestała ją interesować telewizja. Mój aparacik kupiłam na ALLEGRO za niespełna trzy stówki, a profesjonalny aparat słuchowy kosztuje kilka tysięcy i na dodatek co dwa tygodnie trzeba wymieniać baterie. Mój aparat ma ładowarkę i mogę go wybierać z uszu i wkładać kiedy chcę. Nawet mogę korzystać tylko z jednego guziczka, do jednego ucha. Ma jedną wadę – wzmacnia wszystkie dźwięki, tak więc jak wieczorem szykowałam się do oglądania telewizji to zdejmowałam ze ściany zegar, bo przesuwanie się sekundnika było mi zbyt głośne. Ostatnie zdanie napisałam w czasie przeszłym bo już aparacik leży w szufladzie, nie muszę z niego korzystać odkąd korzystamy z dekoderów. Teraz głos w telewizji jest wyraźny i mogę go wyciszyć. Jednak aparacik na pewno przyda mi się kiedyś, jest całkiem ładny, to takie małe dwa guziczki, wyglądające jak klipsy. Nie mają żadnych kabelków, mogę niespostrzeżenie włączać i wyłączać, regulować głośność czy po prostu wybrać z uszu.

To byłoby na tyle. Buziaki!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *