nikt jeszcze nie odkrył wszystkich jego tajników. Każdy człowiek ma w swojej głowie zupełnie inne równanie logistyczne. Jeden myśli szybko a drugi jak pełznący ślimak. Kocham ludzi myślących i szybko i logicznie. Ludzi których interesuje otoczenie. Ludzi którzy pracując ponad rok w DPSie, to przynajmniej wiedzą gdzie są drzwi i jak się je otwiera, a nie takich którym kazano pozbierać talerze to już nic poza nimi nie widzą i nie słyszą. Szykując się wieczorem pod prysznic mignęła mi jakaś postać za oknem. Ponieważ jakikolwiek ruch pod moim oknem to coś bardzo rzadko spotykanego, zainteresowałam się tym, na zasadzie, że temu komuś trzeba pomóc bo zabłądził. Miałam tak nie jednokrotnie. Przyjrzałam się osobie i okazało się, że miałam rację, to nasz pensjonariusz, który nie wiadomo jak trafił w to miejsce i nie wiedział jak z tego się wyplątać. Nie chciałam go kierować pod wejście główne ponieważ pan ma problemy z chodzeniem, a to dość daleko, pod górkę i na dodatek trzeba iść jezdnią. Pod drzwi, do których ja mam czipa, będzie mu blisko. Usłyszałam na korytarzu obecność pracownika zbierającego naczynia poprosiłam o pomoc z wpuszczeniem owego pana do budynku. Ja, jak wcześniej pisałam byłam szykującą się do kąpieli, czyli taka nie kompletna. Wytłumaczyłam pani o co chodzi. Powiedziałam gdzie ów pan mieszka, daję czipa żeby zechciała go wpuścić a prowadząc go do jego pokoju przejdą państwo koło mnie i oddadzą mi czipa. Ja będę czekała tu na korytarzu. Pani zechciała zobaczyć kto to jest, wyjrzała przez balkon, stwierdziła, że wie gdzie ten pan mieszka, wzięła czipa i poszła. Ja owego pana skierowałam pod odpowiednie drzwi. Czekam i czekam a ich ani widu ani słychu. To przecież tylko jedno piętro niżej. Zjechałam windą na dół a tam nie ma nikogo. Idę pod swoje drzwi i czekam, przecież musi przyjść po te zebrane talerze, które zostawiła. Czekam, słyszę idzie, mnie po prostu mija i idzie do swoich talerzy. A mój czip. To pani go nie ma ? A dawałaś mi? Pobiegła na górę. Nie było jej około 10 minut. Wraca i cała szczęśliwa informuje mnie, że pan którego chciałam wpuścić jest już u siebie w pokoju. Ów pan mnie teraz nie obchodzi, poproszę czipa. To pani go jeszcze nie ma? Słowo na k ur… cisnęło mi się na usta. Przemilczałam. Moja panno, tego czipa nie miałaś prawa dać nikomu. Dostałaś go ode mnie i wyłącznie dla mnie musisz go oddać. Dobrze to ja poszukam Kasię – mówi mi owa pani. Szukając Kasię słyszę jak woła Dorotkę. Najpierw myślałam, że to niezbyt rozgarnięte dziewczę, które nie umiało otworzyć drzwi z czipa, ale pani Jadzia podsunęła mi inną myśl – udając głupią można przywłaszczyć sobie taki klucz – czip. Przecież tak łatwo jest nam wmówić, że to my mamy problemy z myśleniem, z pamięcią. Położyła gdzieś tego czipa starucha a teraz szuka winnych. A jakby powiedziała pani, że go zgubiła, i co mogłaby pani zrobić – nic. Poszłaby pani na skargę i usłyszałaby pani – trzeba było nie dawać. Czip został mi zwrócony z przeprosinami, ale ja po raz setny mam dowód, że pomagać nie warto. Może się kiedyś odzwyczaję.
P.S. Kochani moi nowi czytelnicy, wiem że są kłopoty z wejściem na pierwszą stronę bloga, a czytanie od końca jest kompletnie bezsensowne, tak więc informuję – piszemy prababcia102pl. – wstęp do pamiętnika. Mój pierwszy wpis nosi datę 5 marca 2017 r. – to już 5 i pół roku piszę i ciągle żyję.
Buziaki.
