Dawałam sobie czas zbierania się do kupy do końca miesiąca października, a tym czasem jest 22 X a już pełzam jako tako. Już wyszłam o godzinie 7 rano do atrium, jak za dobrych zdrowych czasów. Wprawdzie nie ćwiczyłam, nie miałam siły, ale poruszałam się troszeczkę. I pomyśleć, że wszystkim zrządził przypadek. Do kompletu moich dolegliwości zaczęła mnie męczyć rwa kulszowa, a na nią mam bardzo dobry lek – Diklowit, przyjęłam jedną tabletkę i wszystkie bóle zmniejszyły się o 90%. Oszalałam z radości – sama wstaję z łóżka. Nie muszę nikogo o nic prosić. Ogromna ulga. Jeszcze daleka droga do całkowitego wyzdrowienia ale już ta droga jest prościutka i na uśmiechu nie na skwaszonej minie. Jeszcze wiele rzeczy nie mogę zrobić, np. ułożyć się w łóżku na boku, którymkolwiek boku, ciągle leżę na plecach i prosto jak decha z marzeniami o ułożeniu się na którymkolwiek boku.
Podobno na feysbooku krąży jakiś artykuł o mnie a ja nie mam możliwości zobaczenia bo nie mam swojego konta. Tak więc teraz zadanie dla prababci to nauczyć się założenia sobie konta. Nie mam pojęcia jak się do tego zabrać ale mam wyznaczony cel i to jest ważne.
Życie bez celu jest straszne. BUZIAKI.
