Od kilku dni pan NIKT wznowił swoje obelżywe zachowanie się wobec mnie. Nie mam pojęcia dlaczego tak się zachowuje i zaczynam podejrzewać, że jest to taka forma wyznania uczuć, zmuszenie mnie do zwrócenia uwagi na siebie. W każdej głowie różnie interpretowane są uczucia; jak wiadomo mózg do tej pory jest czymś nie znanym nawet dla naukowców. Nie potrafię inaczej wytłumaczyć agresywnego zachowania się osobnika na którego nie zwracam uwagi, nie widzę go i nie słyszę, a on komentuje moją fizjonomię i każde moje odezwanie się do kogokolwiek. Komentuje to w obelżywym tonie. To już druga osoba z agresywnym podejściem do mnie. Poprzedni agresor już nie żyje a to jego godny, czy może nie godny następca . Fakt, moje zachowanie się może drażnić niektórych – chodzę z zadartym nosem. Sprawiam wrażenie niedostępnej, ale to mylne wrażenie, kto mnie zna to wie o tym doskonale. Jedna z nowych mieszkanek naszego DPSu zaczepiła mnie i powiedziała : pani Danusiu, pomimo tego, że korzysta pani z chodzika, czego na ogół każdy się wstydzi, to pani z nim dumnie kroczy. ( No proszę, ja nawet chodzić nie umiem tylko kroczę ). Tak było zawsze, już taka jestem i tylko ci co mnie znają to wiedzą, że to nieświadoma przykrywka. Pisałam kiedyś, że jestem jak ten rajgras wyniosły, ale ten rajgras to tylko trawa która jest dumnie wyniosła. ( Teraz trawy wróciły do łask ). Tak więc jeśli ktoś chce być postrzegany jako ktoś ważniejszy od innych to przy mnie nie ma szans i pewnie to drażni moich agresorów. Pan NIKT żeby dodać sobie ważności bierze pod pachę plik papierów i tak paraduje po DPSie, a ja zadzieram nosa. Dawno, dawno temu, będąc w delegacji służbowej, na dworcu spotkałam męża swojej koleżanki z pracy, podeszłam do niego i zaczęłam rozmowę. Podeszłam do niego ponieważ już dobrze wiedziałam, że żaden mężczyzna nie odważy się podejść do mnie pierwszy a ten o którym mowa był bardzo nieśmiały. Na drugi dzień owa koleżanka opowiada mi jak jej mąż wrócił do domu podekscytowany, że spotkało go coś nie bywałego, wyobraź sobie, że rozmawiałem z tą twoją Danką. I co w związku z tym, pyta go żona. Słuchaj, ona jest normalna. A jaka miałaby być? No taka niedostępna, taka, że strach się bać, a tu taka niespodzianka. A żona mu na to – zapewniam cię, że Sosna jest najbardziej normalna z normalnych; siedzimy biurko w biurko od lat i znamy się bardzo dobrze.
Ps. Wczoraj wybrałam się z Panią Jadzią na rynek. Siedzimy przed budynkiem czekając na samochód i widzimy, że idzie nasz ksiądz. No tak za chwilę msza piątkowa a my na rynek, głupia sprawa. Tak więc jak ksiądz spytał dokąd tak panie, to ja natychmiast zełgałam – do lekarza. A ksiądz ciągnie temat i kieruje pytanie do P. Jadzi – wczoraj była pani u okulisty a dzisiaj do jakiego? Struchlałam, będzie wtopa, wyda się że skłamałam. A Pani Jadzia dyplomatycznie – dzisiaj do innego.
