To jest historia …

W poprzednim wpisie była mowa o uczuciach pana NIKT do mojej osoby. O jego uczuciach celowo pisałam w dwuznaczniku. Ja dobrze wiem, że pan NIKT darzy mnie wyłącznie nienawiścią a ta dwuznaczność była po to żeby go doprowadzić do furii. Wiem, że czyta mojego bloga. Jeśli mi się udało to bardzo się cieszę. Skutek już jest widoczny – pan NIKT od tygodnia mnie nie widzi.

Ale dzisiaj zupełnie o czymś innym – poważny temat o zbieraniu i szanowaniu wszystkich śladów które dotyczą , naszych rodzin i nas samych. O dokumentach, zdjęciach, pamiętnikach czy książkach, o czymś co do tej pory wydawało nam się czymś zbędnym, czymś co już można wyrzucić a po latach okaże się, że to były dokumenty historyczne, które coś obrazowały. Tym właśnie zajmuje się pani, która była u nas w DPSie w ubiegły czwartek, to pracownica Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej, która przyszła do nas z prelekcją o niezwykłości naszych starych szpargałów które wyselekcjonowane odtwarzają historię. Nikomu z nas do głowy nie przyszło, że możemy mieć coś co może stać się cennym dokumentem historycznym. Dopiero jej wykład o swojej pracy otworzył nam oczy. Zobaczyliśmy notatki z pamiętnika prowadzonego przez ponad 60 lat, w którym nie było nic nie zwykłego: tytuły lektur szkolnych, opis samych lekcji w szkole powszechnej, później średniej i dalej nauka w wyższej szkole. Prelegentka zwróciła naszą uwagę na tytuły książek, których już nie znamy, czy sposoby nauczania. Jakie to wszystko było inne niż dzisiaj, a wyobrażacie sobie jeszcze za drugie pół wieku jakie będzie zdziwienie czym ten człowiek pisał; a on pisał najpierw piórem ze stalówką, którą maczał w atramencie zwanym wówczas inkaustem, później pisał wiecznym piórem aż w końcu długopisem. Minie następne pół wieku i nie wielu będzie pamiętało co to było ten długopis. Na ekranie ukazał się obrazek – Pamiątka Pierwszej Komunii Świętej, Mam taką samą, czyżby to był dokument historyczny. Tak, to jest dokument świadczący o skromności naszego Kościoła w poprzednim stuleciu i nas, zwykłych ludzi. To co zobaczyliśmy na ekranie było opatrzone datą z 1963rr. a moja pamiątka jest opatrzona datą 9 lipca 1950r. czyli, że wydrukowano tysiące takich samych obrazków i rozesłano po całej Polsce, ja ten obrazek dostałam mieszkając w Jezioranach ( a jak trafiliśmy do Jezioran to opisałam w częściach bloga zatytułowanych : 1. W domu muzyka i przerażenie, 2. Jeziorany. 3. Moje życie w Jezioranach ). i te obrazki służyły przez dziesiątki lat, tysiącom dzieci w Polsce .Nie tylko pamiątkowy obrazek świadczy o skromności ludzi z tamtego okresu. Ze wzruszeniem przypominam przyjęcie komunijne – na dziedzińcu kościelnym stały stoły przykryte białymi prześcieradłami a na nich ogromne stosy ciasta drożdżowego i dzbany kakao. To wszystko. Na to przyjęcie mógł przyjść kto chciał i przybiegała dzieciarnia z całego miasteczka i każdy się cieszył. Każdy mógł przyjść bo prawie każda z rodzin przyczyniła się w jakiś sposób do tego święta. Piekarz upiekł ciasto a mąkę i mleko na to ciasto dostał od młynarza i mleczarza. Kakao było z paczek UNRA przysłanych dla kościoła . Ubranka dla dzieci były od koleżanek i kolegów którzy mieli komunię w zeszłym roku, a jak ktoś nie miał to pani Glejznerowa uszyła prościutką sukieneczkę, którą mamy udekorowały gałązkami sparagusu. Czyż nie było pięknie. i to jest historia właśnie. Raptem na ekranie zobaczyłam reklamę firm – Spółdzielni Mazur i Spółdzielni Rolnik – skąd znam te reklamy? Przypomniałam sobie, że mam całą stronę z Gazety Olsztyńskiej z roku 1945 w której reklamują się nasze olsztyńskie zakłady pracy. A mam to dlatego, że opisując dzieje mojej rodziny od dziewiętnastego wieku po dzień dzisiejszy i pisząc o rodzinie taty znalazłam reklamę zakładu introligatorskiego, który mieścił się w Olsztynie przy ul. Świętej Barbary 5. a był własnością brata taty. Do Olsztyna przyjechaliśmy w kwietniu 1945r. i tego samego roku stryj już reklamował swój zakład. Na tej stronie reklamuje się dziesięć różnych zakładów pracy. S ą oferty na remonty i odbudowy z informacją, że otwarcie ofert będzie miało miejsce w dniu 10 listopada 1945r.. Firma Pionier dokładnie informuje co można u nich kupić a mianowicie: kosmetyki, galanterię, papier, nici, igły, mydło, baterie, wodę kolońską i żyletki. Po za reklamą są zapowiedzi przedślubne i tak np. Pan Wincenty … kawaler wyznania rzymsko katolickiego zamieszkały i tu wymienione ostatnie trzy adresy chce poślubić panią Irenę, również wymieniono ostatnie adresy zamieszkania, imiona rodziców i wyznanie. Zapowiedzi zakończono informacją, że o przeszkodach zawarcia związku małżeńskiego, jeśli takie są, należy niezwłocznie powiadomić Urząd Stanu Cywilnego w Olsztynie. A kierownikiem U S C był późniejszy mój dobry znajomy z którym wiąże się piękna historia miłosna, która zatacza krąg i kończy się w naszym DPSie .

Nie wiem czy nie opisywałam owej historii miłosnej na swoim blogu, ponieważ dotyczy ona moich sąsiadów z ul. Radiowej. Sprawdzę to i pewnie napiszę coś na ten temat za tydzień.

BUZIAKI !

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *