Codzienność I

Cieszę się bardzo ponieważ po zachowaniu się i mieszkańców i pracowników widać, że czytają mojego bloga. A każdy piszący chce być czytany, przecież to pisanie ma czemuś służyć. W konsekwencji służy prawidłowo choć z wielkim trudem do tej prawidłowości dochodzi. Pisałam, że są pracownice, jedyne w kraju, które przychodząc do pracy zamykają się na klucz w swoich pokojach żeby broń Boże nie mieć nic wspólnego z tymi którym mają służyć – bo ich praca to służba . Jakież było moje zdziwienie kiedy podchodząc do ich drzwi nacisnęłam na dzwonek i usłyszałam – otwarte. A więc jedna sprawa załatwiona. Tym samym paniom zarzuciłam, że nie potrzebnie przychodzą do pracy na godzinę 7, 30 skoro pracę zaczynają o godzinie 9. od razu pod drzwiami stołówki zawisła tablica informująca jak ciężko owe panie pracują i to znacznie dłużej niż inni. Rzekomo już od 7 rano udzielają konsultacji. Komu? Nikt nie wie, za to każdy wie, że o godzinie 7 ludzie się budzą, myją, ubierają, jedzą śniadanie i nagle patrzą – a to już godzina 9. A przy tych czynnościach pomagają im opiekunowie i pokojowe. Kiedyś, te same panie pomagały w przywożeniu ludzi do stołówki, w podawaniu leków przy posiłku, a po południu w wywożeniu ludzi na spacer. To było mądre zarządzenie od górne które było realizowane przez około dwa miesiące. Dlaczego tylko tyle ?

To, że mieszkańcy mają do mnie jakieś prośby żebym to czy tamto opisała to mnie nie dziwi natomiast bardzo mnie zaskoczyła prośba pracowników żebym zechciała zobaczyć jak wygląda ich droga do pracy w godzinach rannych, i żebym pomogła im coś z tym fantem zrobić. Dojeżdżają oni, lub dochodzą do WODKanu i na szerokiej ulicy wyglądającej jak rondo ( są tam wjazdy z pięciu stron w jedno miejsce ) tworzą się sytuacje, że i zmotoryzowani i piesi tracą głowę. Wszyscy spieszą się do pracy lub wracają z niej i wystarczy moment nie uwagi i może dojść do tragedii. Tam nie ma żadnego oznakowania. Samochodów z roku na rok przybywa. Są sytuacje naprawdę groźne zwłaszcza jak pada i piesi chronią się pod parasolami. W pewnym momencie ruch zamiera i nikt nie wie kto ma pierwszy ruszyć. Dodajmy do tego zasypane drogi śniegiem lub ślizgawicę. Poradziłam żeby nasi pracownicy skrzyknęli się i sporządzili prośbę zbiorową – do kogo, nie bardzo wiem, może najpierw do naszej dyrekcji, może do Prezydenta Miasta czy do Straży Miejskiej, a może do wszystkich na raz. To jest duży problem wymagający inwestycji. Według mnie należałoby najpierw zająć się przedłużeniem chodnika od ul. Oficerskiej do miejsca gdzie był kiedyś przystanek autobusowy t.j. około 4 metrów, niby nie dużo ale trzeba by wykopać krzewy, wyrównać teren i położyć chodnik. Wówczas dochodzilibyśmy do przejścia które trzeba by było oznakować pasami i wszystko by grało. To jest niestety koszt a jak do tego dodamy brak ewentualnych chęci to sprawa w najbliższych latach jest nie aktualna. O ten kawałek chodnika który już jest staraliśmy się 5 lat, ale jest. Zacznijcie od dogadania się z naszym radcą prawnym żeby wam podpowiedział jak to ugryźć. To musi być prośba zbiorowa. Niestety już nie dla mnie, ale cieszę się że mnie aż tak poważnie traktujecie.

A teraz sprawa która legła mi na sercu i jestem pewna, że tak nie może być. Na litość Boską powołajcie wreszcie Samorząd Mieszkańców który już nigdy nie dopuścił by do takiego pogrzebu jaki miał Jarek. Nawalili wszyscy i dział socjalny i dyrekcja i ksiądz. My mieszkańcy mogliśmy tylko zrobić zrzutkę na kwiaty z całą resztą jesteśmy uzależnieni od wyżej wymienionych. Na pogrzebie nie byłam. Sprawami wyjazdu mieszkańców na pogrzeb miała zająć się Marianna, (miały pojechać tylko dwie osoby – ja i Bogusia, którą Jarek bardzo troskliwie się opiekował, chociaż sam wymagał opieki), ale jak spytałam co załatwiła to odpowiedziała mi, że boli ją głowa żebym jej tej głowy nie zawracała. Jednak mimo bólu głowy, swoim starym zwyczajem, podczas śniadania cały czas jeździła od stolika do stolika. Czyli że Marianna jest od gadania nie załatwiania czegokolwiek. Dałam zebrane pieniądze Eli i ona wszystkim się zajmie – odpowiedziała. Poszłam więc do Eli od której usłyszałam, że owszem na pogrzeb mogę pojechać ale półtorej godziny przed czasem. Pogrzeb ma być o godzinie 11 a ja wyjechałabym o godz. 9,30, kiedy byłby powrót nie wiadomo. W takiej sytuacji zrezygnowałam z wyjazdu, mogłabym przecież całe przedpołudnie spędzić na cmentarzu, który jest niestety kilkanaście kilometrów za Olsztynem. A jak pani wróci – spytałam Eli. Ja zabiorę się z księdzem – odpowiedziała. Czyli że zostałabym sama na cmentarzu i to nie wiadomo na jak długo. Jakież było moje zdziwienie jak o godzinie 11, 10 zobaczyłam Elę w DPSie. Okazuje się, że już o godzinie 11,15 ma być msza w naszej kaplicy za duszę Jarka. To co działo się na cmentarzu? Droga przez cmentarz i od Dywit do naszego Domu trwała by co najmniej pół godziny. Czyli że nikogo nie obchodziło co stanie się z trumną, czy ona w ogóle będzie przywieziona i kiedy. Jarek nie miał rodziny, tak więc nikt nie mógł tego dopilnować. Moim zdaniem jeśli nasz mieszkaniec nie ma rodziny to powinien być otoczony nami mieszkańcami i z wielkim szacunkiem pochowany. Jarek swoim zachowaniem się zasłużył na ten szacunek, a my wszyscy daliśmy plamę. Ten brak szacunku widać u nas na każdym kroku, myślałam, że chociaż ostatnia droga będzie z poszanowaniem człowieka.

Żeby trochę milej zakończyć swój wpis to pochwalę Grzesia. Grzesiu to najprawdziwsza złota rączka jaką można sobie wyobrazić. Zepsuł mi się blender a ja z temperaturą i do miasta nie ma jak się wybrać żeby kupić nowy sprzęt. A może, jakimś cudem, Grzesiu coś z tym zrobi? Była u mnie Agatka z fakturą za leki i wybierała się również do Grzesia, poprosiłam ją żeby powiedziała Grzesiowi, że jest mi potrzebny jak najwyższej próby złoty chłopak. Przyszedł. Zabrał sprzęt i na drugi dzień przyniósł naprawiony. Za nic, tylko za dziękuję. Jak wyzdrowieję będę musiała zaprosić Grzesia na szklaneczkę mojego miksu. A miksuję różne owoce dla zdrowotności. O zdrowie Grzesia musimy dbać wszyscy, chociaż, jak wiemy złoto nie ulega złym wpływom, zawsze jest i będzie złotem. B U Z I A K I !

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *