Pisałam już, że pracownicy naszego DPSu napisali do mnie o swoim problemie z poruszaniem się ulicami Oficerską i Fałata w drodze do pracy i z pracy. Nie wiem dlaczego napisali o tym do mnie, ale napisali i muszę coś z tym zrobić. Któregoś dnia zobaczyłam jak pracownik Straży Miejskiej, przy ul. Oficerskiej, zakładał blokadę na koła czyjegoś samochodu, poprosiłam owego pana do siebie i przedstawiłam mu nasz problem. Ów pan wysłuchał mnie uważnie i zajął się sprawą natychmiast. Pojechał w to miejsce o którym mówiłam i zanim do niego doszłam on już je obfotografował. Poinformował mnie, że sprawę zgłosi swojemu naczelnikowi a ten z kolei uczestniczy w Komisji Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego i problem przedstawi. Wyjaśnił mi, że już same pasy uporządkują poruszanie się w tym miejscu. Nie będzie można parkować samochodów tak jak jest to teraz, ponieważ będzie musiała być zachowana odległość 10 m. od pasów, no i kierowcy będą musieli zwalniać i ustępować miejsca pieszym. Pomyślałam sobie – to takie proste a nigdy nikomu nie przyszło do głowy żeby to załatwić. Niedługo wiosna, będzie odświeżanie pasów; nie będę czekała aż zajmie się tym naczelnik Straży. Zadzwoniłam do Kom. Bezpieczeństwa żeby wypytać czy to na pewno dobry adres i jak mam do nich trafić. Okazało się, że pod tym adresem zajmują się szkoleniem kierowców. Ale jednocześnie zostałam poinformowana, że moja sprawa leży w kompetencji Zarządu Dróg Zieleni i Transportu Urzędu Miasta i do Inżyniera Ruchu. Napisałam pismo: dotyczące poprawy bezpieczeństwa ruchu drogowego a właściwie niebezpieczeństwa w ruchu drogowym przy zbiegu ulic Fałata z Oficerską ( przy Wodociągach), wyjaśniając, że jest to miejsce gdzie krzyżują się drogi i pojazdów i pieszych z czterech ulic a nie ma na nim ani znaków, ani pasów, ani nawet chodnika. W poruszaniu się jest kompletna samowolka z duszą na ramieniu. Do tego jeszcze dochodzi samowolka w parkowaniu pojazdów zasłaniająca widoczność. Najgorzej jest w godzinach : 5, 45 – 7 i 21,45 – 22,30 W godzinach tych kończą i zaczynają pracę zmiany pracownicze i DPSu i Wodociągów , dochodzą do tego mieszkańcy wymienionych ulic, samochody dostawcze i ciężki sprzęt wodno – kanalizacyjny. Tworzy się rondo ” śmierci „. Pierwsza rzecz która musi być zrobiona i to już to są pasy, które chociaż trochę poskromią użytkowników tych dróg. Chodnik to jest chyba rzecz oczywista, choć zupełnie zignorowana, a jest to zaledwie kilkanaście metrów kostki brukowej.Czekam z niecierpliwością na reakcję w tej sprawie.
Pismo zgrałam na pendrajwa i wybrałam się do miasta szukać punktu ksero. Szukałam przez godzinę ( ja drepczę nie chodzę ), wszędzie gdzie dotarłam była wywieszona informacja – lokal do wynajęcia lub na sprzedaż. Wreszcie znalazłam. Cała szczęśliwa ponieważ miałam w perspektywie już tylko kancelarię w Ratuszu i powrót do Domu. Nic z tego, w owej kancelarii dowiedziałam się, że owszem oni mogą pismo przyjąć i jak przy okazji będą na ulicy Knosały to pismo doręczą komu trzeba ale nie pokwitują mi przyjęcia. No i już prababcia Danusia wkurzyła się i nawtykała, ponieważ prababcia jest starej daty i wszystko musi mieć czarno na białym. Zmęczona jak sto nieszczęść ruszyłam dalej. Znalazłam – Knosały 3 Inspektor Ruchu Drogowego. Boże, on urzęduje na drugim piętrze w budynku bez windy. Jakoś dociągnęłam się ale ze zmęczenia miałam mroczki przed oczami. Wiem, że powinnam napić się wody, wodę mam ale boję się pić bo nie wiem kiedy dojdę do domu, mogę nie donieść. Proszę napotkaną panią żeby powiedziała mi gdzie dokładnie jest pokój inspektora bo już nie będę miała siły go szukać. Pani mi tłumaczy, że tam na końcu korytarza ale inspektora nie ma jest na kontroli. Nie trudno sobie wyobrazić co wówczas czułam. Ale w naszej rodzinie wszyscy tak mają, że jak jest źle to zaraz po tym będzie dobrze; mamy taki gen naprzemienny w sobie i wywołujemy to dobro u innych. Ja ten gen odziedziczyłam. Raptem słyszę: chciałbym pani pomóc tylko proszę powiedzieć co mogę zrobić. Podnoszę wzrok i widzę przystojniaka około czterdziestki, pytam więc – czy bardzo chce mi pan pomóc? Owszem – słyszę. Tłumaczę więc po co tu przyszłam i że pismo które mam trzeba doręczyć koniecznie za pokwitowaniem odbioru. Pan to pismo wziął i po przeczytaniu nagłówka stwierdził, że to pismo skierowałam do dwóch odrębnych instytucji i że to musi być tak a tak. To niech to pan poprawi. Pan poprawił poszedł w odpowiednie miejsce i wrócił z pokwitowaną kopią. Widziałem, że ma pani jeszcze dwa egzemplarze tego pisma, proszę mi je dać, teraz to pismo skierujemy do drugiej części pani adresata, czyli do Zarządu Zieleni…. który mieści się w innym budynku i stanowi odrębną instytucję, nie podlegającą pod Urząd Miasta. Proszę poczekać pójdę po kurtkę i działamy dalej. Zeszliśmy z drugiego piętra na dół, ja usiadłam na chodziku a pan pobiegł załatwiać sprawę. Wrócił, wręczył mi moje pismo z pokwitowaniem odbioru i wytłumaczył – teraz to już na pewno sprawa zostanie załatwiona. Pani pismo trafiło do jednostki zajmującej się tym o co pani prosi i do jednostki nadzorującej to wykonanie. Pan jest istnym Aniołem, dziękuję bardzo. A pan na to – nie jestem Aniołem tylko Urzędnikiem Państwowym. A jak pan ma na imię – spytałam – B A R T O S Z – odpowiedział. Pomyślałam wówczas, że imię tak samo piękne jak on sam. A wracając do naszych znaków drogowych, to nimi zajmować się będą nie dwie instytucje a trzy, przecież jeszcze Straż Miejska z dokumentacją fotograficzną. Jak myślicie – będzie załatwione?
Buziaki !
