Pytania, pytania,pytania…

Zasypaliście mnie pytaniami, zarzucając mi jednocześnie brak konsekwencji w działaniu co oznaczałoby słabość charakteru. Muszę przyznać, że nigdy czegoś podobnego o sobie nie słyszałam ale coś w tym jest, już po prostu wiele rzeczy nie chce mi się. Jestem za stara żeby w pojedynkę walczyć o coś. Wy do mnie napiszecie i macie z głowy a ja mam główkować co z tym fantem zrobić, a później zrobić coś z tym fantem – a mnie się już nie chce. Zdziwiliście się, że tak szybko przyznałam rację Zarządowi Dróg w sprawie oznakowania ulic Oficerskiej i Fałata. Kochani, jakby oni spełnili nasze życzenie to byłoby nie fer wobec pracowników Zakładu Wodociągów. My chodzilibyśmy oznakowaną ulicą a może nawet po nowo wybudowanym ciągu chodnikowym, a oni na przełaj środkiem ulicy. Tu na prawdę trzeba przebudować skrzyżowanie ulic i ciągi dla pieszych. Może tymi moimi pismami uświadomiłam, że jest wiele zakątków w naszym mieście o które należy zadbać ale niestety nie natychmiast. Ostatnie pismo które otrzymałam od Zarządu Dróg, świadczy o tym, że byli w miejscu o którym mowa i że zasiałam ziarno niepokoju o bezpieczeństwo mieszkańców naszego miasta, które zajmuje coraz większe przestrzenie wychodząc poza swoje dawne granice. Ja to rozumiem i dlatego temat odpuszczam.

Następne pytanie dotyczyło mojej izolacji od wszystkiego co dzieje się w naszym DPSie a dzieje się więcej niż kiedykolwiek. Tak więc odpowiadam – jestem posiadaczką wręcz nie zdrowej ambicji. Zawsze mówiłam, że we mnie jest więcej ambicji niż sama ważę. Jeśli mnie ktoś nie chce, to ja tego kogoś dziesięć razy tyle. Odkąd zamieszkałam w tym Domu a dyrekcja dowiedziała się, że moje mieszkanie to nie dla psa kiełbasa , zaczęto odsuwać mnie od każdej działalności i nie chciano żebym w czymkolwiek uczestniczyła jako widz. Ba, nawet osoby które okazywały mi sympatię dostawały ostro po głowie. Żeby zbytnio nie cierpieć wytłumaczyłam to sobie najprościej jak można – mam bardzo krytyczne oko i ucho. Słuchając kogoś wyłapuję niedociągnięcia, a bylejakość wywołuje we mnie niesmak a więc na pewno chwalić nie będę a krytykować to i owszem. Tak więc moja nieobecność wychodzi na zdrowie tak jednej jak i drugiej stronie.

Trzecie pytanie dotyczyło mojego chodzenia, a raczej nie chodzenia do kościoła i obrażania się na ludzi tak zwanych ” kościelnych ” . Jest bardzo duża różnica chodzenia do kościoła a do naszej kaplicy. W naszej kaplicy zawsze jest około 20% ludzi, którzy rządzą nie tylko kaplicą ale i księdzem. Ich rządy są widoczne na każdym kroku. Obserwują i obmawiają . Niby się modlą a jednak szukają łatki na kogoś. W kościele w mieście pojedynczy wierny jest incognito , zatapia się w swoich modlitwach i nie widzi nikogo tylko modli się i śpiewa. Jeszcze przed pandemią chodziłam do swojej dawnej parafii, znajomych spotykałam przed czy po mszy, zamienialiśmy kilka słów i każdy zajmował się sobą swoim wnętrzem, a nasi kościelni to chyba nie mają wnętrza. Odkąd pamiętam to najgorsza swołocz, która mnie nękała bez skrupułów i przez całe lata, aż do swojej śmierci, to była kościelna wraz ze swoją świtą, czyli dziesięciorgiem chórzystek modlących się nieustannie i hołubionych oraz wspieranych czynnie, przez dyrekcję, przez księdza, przez cztery pracownice socjalne i trzy pielęgniarki. Ba, dyrekcja dawała wytyczne jak wykańczać ludzi a jeśli panie dorzuciły jakieś świństwo od siebie, to miały pełną aprobatę. Ksiądz, każdą mszę zaczynał od oficjalnej rozmowy o rodzinie pani NIKT . Pani NIKT wyszkoliła na swoje podobieństwo pana NIKT , który jest kościelnym z całym bagażem naleciałości. Wyobraźcie sobie, że przed ostatnią mszą kościelny perfidnie wyprosił z kaplicy dwóch panów tylko dlatego, że przyszli w krótkich spodenkach; notabene wcale nie takich krótkich bo sięgających do kolan. Na szczęście, wreszcie wtrącił się ksiądz i powstrzymał pana NIKT przed taką samowolką . Niestety ksiądz jest już uzależniony od pana NIKT i na wszystko jemu pozwala dla świętego spokoju i swojej wygody. Przy pierwszym świństwie które mnie spotkało teraz w naszej kaplicy przypomniały mi się wszystkie świństwa wyrządzane mi przez naszych ” wiernych kościelnych „. Na to wspomnienie dostałam mdłości ( dosłownie ) i zrezygnowałam z chodzenia do naszego kościoła . Niestety nie umiem wybaczać, i nigdy nie umiałam. Wszystkiego mogłam się nauczyć w mig, a wybaczania nie nauczyłam się nigdy.

Odpowiedź dla pana Mikiego – wiele razy pisałam, że nie odpisuję na komentarze pisane w języku innym niż język polski, wniosek z tego jest prosty, nie czytałeś tego co ja napisałam a liczysz na to, że ja napiszę do ciebie, po co ?

W języku polskim możecie pytać o wszystko, odpowiem – NARA.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *