Złogi na duszy.

Zadzwoniła do mnie moja córka i tak od słowa do słowa wywnioskowałam, że ona ciągle rozmyśla o pracy chociaż jest już na emeryturze. Nie tęskni za nią ale analizuje swoje podejście do wszystkich jak była pracownikiem i swoje zachowanie teraz. Przez wieloletnie ugrzecznienie do wszystkich, często w brew swojej woli, nazbierały się w niej złogi frustracji, którą wyładowała na mnie – wiadomo matka to najlepszy worek treningowy, a teraz ta frustracja zamienia się w smutek i unikanie ludzi. Doszłam do wniosku, że tacy ludzie, którzy za wszelką cenę chcą być odbierani za chodzącą grzeczność i to przez całe życie, na starość są smutni, styrani życiem i jest im ciągle źle. Nie chcą już udawać a nie potrafią inaczej i zaczynają się frustrować i izolować. Jestem zupełnym przeciwieństwem takich ludzi. Jak ktoś nadepnie mi na odcisk to moja noga odruchowo daje kopniaka . Nie spuszczę głowy tylko powiem co myślę. Dlatego we mnie nie ma złogów zaszłości. ale niestety jestem pamiętliwa i jeśli nie teraz to przy okazji odgryzę się. Całe życie narzekałam na swój charakter i ja i inni, ale teraz widzę, że to super cecha, na starość jak znalazł. Przypomniała mi się kolacja przygotowana przez mojego byłego męża , wieki temu, dla mnie i naszych córek. Byliśmy już po rozwodzie jak nasz były zechciał złożyć nam wizytę i wspaniałomyślnie przygotować dla całej rodziny kolację. Ta jego wspaniałomyślność dotyczyła produktów z mojej lodówki. Zrobił jajecznicę na pomidorach, szynce i maśle i to wszystko sakramencko posolił. Reakcje moje i moich córek były radykalnie różne – ja po prostu wszystko wywaliłam. Córki cierpiały ale jadły, coraz wolniej, nawet jedna to ze łzami w oczach, ale nie można tatusiowi sprawić przykrości, wystarczy, że to zrobiła mama. Takie były przez całe swoje młodzieńcze życie. Nie sprawiały żadnych kłopotów, ani przykrości. Dopiero po latach zaczęły sobie folgować – widać kiedyś trzeba. Młodsza, jak tylko wyszła za mąż to odbiła swoją powściągliwość, starsza natomiast dopiero jak sama została emerytką, ale obie te wyładowania skupiły na matce. No trudno, na kimś musiały, padło na mnie. Teraz, obserwując swoich współmieszkańców DPSu widzę w ich oczach jakąś rezygnację, bo nie mogą sobie poradzić ze złogami zaszłości. Chcieliby wyładować się na kimś ale już nie potrafią i bardzo przy tym cierpią. Rozmowy z tymi najakuratniejszymi to wyłącznie narzekania i o dziwo narzekania na to co teraz, tak więc adresat jest pod ręką, można powiedzieć co się myśli i żądać zmiany postawy, niestety już nie potrafią. I teraz dla odmiany słyszę – pani to ma dobry charakter, zazdroszczę. kiedyś słyszałam, że mam okropny charakter, rogatą duszę i w ogóle wszystko co najgorsze, a teraz proszę… Wiem, że dla wszelkiej maści zwierzchników nadal mam okropny charakter, ( chociaż ja uważam, że żadnych zwierzchników nie mam ) jednak kochani żebyśmy tu w naszym DPSie w większości byli odważni i wymagający to nauczylibyśmy panią dyrektor być dyrektorem, wszak dyrektor chce czy nie musi ogarniać wszystko, a nasza pani dyrektor od problemów opędza się jak od natrętnej muchy. Jeśli ja napisałam, że 10 grudnia 2023r. o godz. 7 rano, podczas mojej nieobecności pielęgniarka weszła do mojego pokoju i podmieniła mi leki, do których nie miała żadnego prawa, to pani dyrektor powinna wezwać na dywanik siostrę przełożoną i wyjaśnić sprawę do cna. Okazało by się, że z tą pielęgniarką było bardzo wiele problemów, że to tacy jak ona psują opinię naszemu Domowi, nie ja opisując dziesiątki wstrętnych postępowań owej pani, ale też i pani dyrektor ( wspomnę tylko chęć zamknięcia mnie, Witka i mojej byłej sąsiadki w Szpitalu Psychiatrycznym ). Czyli, że pani dyrektor tylko chce być dyrektorem ale nie umie. Ludzie przychodzą do niej z różnymi skargami i to wszystko jak grochem o ścianę. Na dywanik to potrafiła wzywać podopieczną – czyli mnie, a szefów działów to woli nie ruszać, wszak święty spokój ceni sobie ponad wszystko. Ceni sobie pensję i prestiż. Żeby chociaż jedną sprawą zajęłaby się sprawiedliwie od początku do końca. Mam nadzieję, że może kiedyś, kto wie – cuda się zdarzają.

Kochani NARA!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *