Efektywność treści.

W sobotę nie mogłam nic napisać ponieważ mój blog nie otwierał się dla mnie. Już myślałam, że to znów jakiś haker dobrał się do niego a okazało się, że po prostu nie wniosłam corocznej opłaty za prowadzenie bloga. Wprawdzie to nie ja opłacam prowadzenie bloga prababci tylko mój wnuk który funduje swojej babci taką zabawkę; także miałam prawo zapomnieć, że to kosztuje. Zadzwoniłam do niego z pytaniem co mogło się stać, że nie mogę otworzyć strony, nie raz tak robiłam, wnuk mi tłumaczył przez telefon co mam zrobić, ja wykonywałam zalecone przez niego czynności i wszystko wracało do normy, a teraz po prostu przypomniało się wnukowi, że to już marzec i należy wnieść opłatę.

Napisałam, że mój blog to zabawka zafundowana babci przez wnuka. Najpierw to była bardzo bolesna zabawka, później bolało coraz mniej a teraz już nie boli wcale. Czyli, że wylewając swoje żale na stronach bloga za każdym razem czułam się jakbym wyszła z sesji od psychologa. I to jest wstęp do odpowiedzi mojemu internaucie który zadał mi pytania: – czy stosuję jakieś nietypowe narzędzia, czy algorytmy do analizy efektywności treści na moim blogu i dostosowania ich pod kątem preferencji czytelników ? NIE, niczego nie stosuję, nawet nie wiedziałabym jak to zastosować. No bo jak można podłączyć serce i umysł do jakichkolwiek narzędzi i jeszcze przy tym analizować efektywność treści i dostosowywać to wszystko do preferencji czytelników. Można by było podłączyć mnie do elektrokardiogramu ale wówczas to byłaby tylko analiza pracy mojego serca. Żadnych nietypowych narzędzi nie stosuję i w ogóle nie wiem o co chodzi. Jestem prababcią dla której wnuk przygotował zabawkę, pokazał jak w prosty sposób można z niej korzystać i to wszystko. Nawet jak chciałabym odpisać Panu, na Pana adres internetowy, to nie umiem. Przed pisaniem takim wnuk mnie ostrzegł, powiedział żebym nie odpisywała bo mogę kliknąć nie tam gdzie trzeba i tylko narobię sobie kłopotów. Tak więc odpisuję każdemu wyłącznie na stronie swojego bloga. Fakt, korciło mnie żeby do Pana napisać, jeszcze nigdy nikt nie przysłał mi swoje zdjęcia, a nie powiem jest Pan bardzo przystojny i elegancki, ale nie umiem. Pewnie gdybym była o pół wieku młodsza to widząc takiego przystojniaka to nawet nauczyłabym się korespondować, ale w tym wypadku nic z tego. A ta efektywność treści to taka przynęta jak robak na wędce. Fee, nie tknęłabym robala i w życiu do nikogo nie dostosowywałam się.

Pomiędzy mną a Panią dyrektor naszego DPSu trwa ożywiona korespondencja dotycząca moich zarzutów odnośnie pracy jednej z pielęgniarek, której notabene nie znoszę. Z pism Pani dyrektor wyraźnie wynika, że nie wie co ma ze mną zrobić, ze mną nie z ową pielęgniarką i sprawę przeciąga. W sobotę odtworzę treść mojego pisma i pisma Pani dyrektor do mnie. Ciekawa jestem jak to się zakończy, pewnie jak zwykle – ble, ble, ble.

NARA !

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *