Anihilacja.

Słowo to usłyszałam po raz pierwszy wczoraj, w telewizji. Użyte ono było przez polityka i w odniesieniu do polityków. A można je odnieść do różnych sytuacji bo to oznacza – unicestwienie. Jest to proces prowadzący do całkowitej destrukcji materii posiadającej masę. To ciche ignorowanie grup podporządkowanych. To taka przemoc symboliczna, która nie daje po sobie poznać, że jest przemocą. Tyle na ten temat internet. Odebrałam to bardzo osobiście, tę anihilację stosowano wobec mnie całymi latami tu w DPSie. Teraz też się ją stosuje ale tak bardzo cicho, a że ja jestem głuchawa to i nie słyszę.

Pamiętacie, że w swoim wpisie z dnia 9 maja br. pisałam o ” przemeblowaniu ” w atrium. Że tylko wyraziłam swoje myśli na głos i one natychmiast zostały ziszczone. Przez 15 lat wszelkie spotkania w atrium koncentrowały się w centrum ogródka, gdzie na maleńkiej powierzchni tłoczyło się kilka osób i każdy chciał być pod parasolem nie narażając się na udar słoneczny. Że też nikomu nie przyszło do głowy żeby przenieść się w inne miejsce, gdzie jest więcej cienia i miejsca. Dopiero ten mój okrzyk zdziwienia, – co za miejsce sobie wybraliście, natychmiast zmieńcie, uświadomił ludziom, że mam rację. Część osób skorzystała z tej mojej podpowiedzi od razu a pozostali dopiero teraz po ponad dwóch miesiącach przenieśli się w miejsce przeze mnie wybrane. Jak dostawili w to miejsce parasol to jest wygodnie i przestrzennie dla wszystkich. No i nikt nie blokuje przejść pomiędzy częściami ogródka. Tak więc znów wykorzystano moją podpowiedź ale tak żebym sobie nie myślała, że to dzięki mojej podpowiedzi, przesunęli realizację w czasie. Jeszcze mam dwie propozycje zmian, o których pisałam nie jednokrotnie a na które szefostwo nie może przystać. Gimnastyka, na którą ja już nie chodzę ale ciągle i uparcie ustalona jest na poniedziałki i czwartki, a ponieważ w czwartki są często jakieś spotkania to automatycznie gimnastyka wypada i jest raz w tygodniu – wstyd, ( to nie jest po myśli nowego Prezydenta, a szanowna lubi się przymilać swojemu szefostwu ), przecież można zmienić dni na gimnastykę, ale nie , nie może być tak jak prababcia podpowiada to byłby policzek dla personelu który tylko patrzy jak tu nic nie robić. Druga rzecz to moim zdaniem źle wykorzystane pomieszczenia. Przed laty, przy tej samej ilości pomieszczeń, był tak zwany Pobyt Dzienny – 30 osób przebywających w naszym DPSie i zajmujących trzy pomieszczenia; oraz ” Leśna Chata ” czyli ośmiogodzinny pobyt w naszym Domu ludzi chorych na demencję, również 30 osób zajmujących trzy pomieszczenia z łazienką i pięknym holem. Czyli, że dodatkowe 60 osób + personel zatrudniony dla ich potrzeb mieściło się bez żadnego problemu w naszym DPSie. Teraz nie ma tych dwóch grup osób a naszym pracownikom jest coraz ciaśniej. Zagracają co się da. Proponuję wrócić z zajęciami, które teraz się odbywają w Leśnej Chacie, do sali widowiskowej, zdecydowanie nie wykorzystywanej, a pomieszczenia Leśnej Chaty przeznaczyć na pokoje dla osób leżących. W ten sposób ożna by było wygospodarować 8 miejsc dla pensjonariuszy Domu. – to jest prawie 60 000 miesięcznie – czysty zysk, pomimo początkowych wydatków na zagospodarowanie pokoi. Może jak jeszcze z dziesięć razy o tym napiszę to ktoś to weźmie do serca, że trzeba umieć zarabiać a nie tylko windować koszta utrzymania.

A teraz z innej beczki chociaż naszej i ” pełnej wody „. W całym naszym budynku nie ma pomieszczenia na suszenie mopów i ścierek. Teraz jest lato to sprawa sama się rozwiązuje, ale lato to jedna czwarta roku. Opiekunki i pokojowe znalazły wyjście z tej sytuacji, niestety to wyjście nie podoba się i to bardzo mieszkańcom. Wiele osób przychodziło do mnie z tym tematem, prosiłam żeby poruszyli temat na zebraniu bo tak być nie może; ludzie jednak nie mają odwagi. Opowiada mi jedna z mieszkanek – przyszły dwie opiekunki, wykąpały mnie, zalewając i łazienkę i przedpokój, zmieniły pościel i tą zdjętą pościelą powycierały podłogę. Tą brudną i mokrą pościel wrzuciły do brudownika i wywiozły pod drzwi pralni. Rzecz miała się w piątek, tak więc pościel kisiła się do poniedziałku aż przyjdą pracownicy pralni. To nie oderwany od rzeczywistości przypadek, to jest rzecz nagminna. Pracownicy nie krępują się faktem, że ktoś na to patrzy, ten stan rzeczy to normalka. Pisałam o tym jak podczas rozdawania posiłków rozlał się na korytarzu kompot, pokojowa nie spojrzała nawet na mnie, chociaż przyglądałam się temu, weszła do pierwszej z brzegu łazienki chwyciła za trzy ręczniki i powycierała korytarz, później te ręczniki wrzuciła na podłogę do łazienki. Dlaczego tak się dzieje – bo nikt nas ani naszych rzeczy nie szanuje, bo kierownictwo nie przejmuje się takimi wydarzeniami, chodzi tylko o to żebym ja tego nie widziała i nie obsmarowała na swoim blogu. Bo przecież to ja psuję opinię temu Domowi. Ponieważ nikt poza mną nie poruszy tego tematu to p. dyrektor wpadła na pomysł, że nie będzie czytała bloga i nie będzie tematu. Jak dzieciak, zamknie oczy i już go nie ma.

I to wszystko – NARA !

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *