Jest mi smutno…

Nie spodziewałam się, że kiedyś będzie mi smutno z powodu bliskiego pożegnania się z Andrzejem. Tym Andrzejem który od 10 miesięcy towarzyszy mi i pomaga w prowadzeniu sobotniego śpiewania. Pierwsze miesiące to tylko wściekałam się na niego, nic mi się w nim nie podobało, ani jego granie, ani śpiewanie, ani jego zbereźny dowcip. Ale pomalutku bez pośpiechu i przyzwyczaiłam się do niego. Ostatnio, poprosiłam go o szczególną pomoc ; ponieważ sobota była dniem po zastrzyku w gałkę oczną a wówczas mam problem z widzeniem to chciałam żeby Andrzej po prostu poprowadził całe spotkani i Andrzej wywiązał się znakomicie. Nie wylegiwał się na kanapie, jak miał to w zwyczaju, tylko rozdawał śpiewniki, informował co będziemy śpiewać i włączał odpowiednią muzykę. Byłam zachwycona. Na drugi dzień mówię mu, że teraz spokojnie mogę odejść, następcę ukształtowałam na wzór i podobieństwo swoje. Poczułam się spokojna, że będę mogła pomału odpuszczać a śpiew będzie hulał. Bo bardzo nie chciałabym żeby nasze śpiewanie rozpadło się. wraz z moim takim czy innym odejściem. Ludzie przychodzą z chęcią i z chęcią śpiewają. W odpowiedzi słyszę – Danusiu, ja tu jestem ostatni tydzień. Niestety miałem umowę na czas określony i muszę się wyprowadzić, chociaż nie mam dokąd. Nikt z nas mieszkających w DPSach nie miałby dokąd się wyprowadzić. Już naszych mieszkań nie ma. Nie wyobrażam sobie, że mogłabym mieszkać u kogoś z rodziny. Pytam Andrzeja – czy ten nakaz wyprowadzki ma jakieś uzasadnienie. Ma, odpowiada Andrzej, diagnozę naszego lekarza, że jestem już zdrowy. A miałeś możliwość odwołania się od tej decyzji – pytam. Miałem ale niestety bezskutecznie. Andrzej wie, że się od nas wyprowadzi i nie wie dokąd pójdzie. Mówi, że wynajmie jakiś pokój, ale czy da radę z codziennością. Sprzęt muzyczny ( a ma tego od groma ) już wywiózł. Sprzęt muzyczny i sprzęt sportowy to jego cały majątek. Na ten majątek musiałby mieć osobny pokój. Nie wiem czy stać go na wynajęcie całego mieszkania. Mnie nie byłoby stać. Dlatego właśnie jest mi bardzo smutno, że będzie mu ciężko i że jego z nami nie będzie. JUŻ GO Z NAMI NIE MA.

W ubiegłym tygodniu przeczytaliśmy na tablicy ogłoszeń takie sprytne zaproszenie. Zaproszenie chytrze zredagowane – … zapraszamy na spotkanie z naszym pracownikiem , który przygotował dla państwa niespodzianki wizualno muzyczne. Tak więc z ciekawości -któż to taki, zebrał się tłum ludzi. I całe szczęście, że zaproszenie to było tak lakonicznie zredagowane, wydaje mi się , że jakby zostało napisane, że to spotkanie z BHP -owcem to przyszłoby niewiele osób. Okazało się, że nasz BHP -owiec to dość barwna osobowość, to taki człowiek renesansu. Zdołał nas zainteresować swoim życiem. To emerytowany strażak, pełen empatii i ciekawości życia a na dodatek grający na gitarze i śpiewający całkiem ładnym głosem. Z zainteresowaniem wysłuchałam całego spotkania a nawet było ono z pożytkiem dla mnie. Otóż, mimochodem przypomniał mi, że powinniśmy nosić w butach wkładki ortopedyczne. Przypomniało mi się, że mam takie wkładki zrobione przez fachowca na zamówienie kupę lat temu; wkładki z pięknej grubej skóry, nie używałam ich nie wiem dlaczego, a nie pozbyłam się bo były bardzo drogie ( wg mnie ), a teraz jak znalazł. Właśnie tak powinny wyglądać wszelkie spotkania, powinny coś wnosić w nasze życie. Nie omieszkałam żeby nie pochwalić pana prowadzącego ten program, przed panią dyrektor, w końcu to jej pracownik. A propos – każdy człowiek po pięćdziesiątce jeśli chce mieć zdrowy kręgosłup i nie bolące kolana, powinien nosić w butach wkładki ortopedyczne, odpowiednie dla swojej osoby. Natychmiast po włożeniu do butów wkładek odstawiłam leki przeciwbólowe i w nocy tylko raz obudziłam się w związku z bólem kolana. Kolano leczę od ponad dwóch lat i ani lekarz ani nasze fizjoterapeutki nawet nie wspomniały o wkładkach ortopedycznych a strażak pamiętał, że to jest bardzo ważne dla zdrowia. Dla mnie to już trochę za późno, kolano jest zniszczone, ale trochę ulżyło.

15 sierpnia to Dzień – Święto Wojska Polskiego. Dla mnie to bardzo szczególny dzień, ponieważ tworzenie się Wojska Polskiego to kawał życiorysu mojego taty. Zalążki naszego Wojska tworzyli Legioniści, to tacy partyzanci Piłsudskiego, to wojsko bez ojczyzny, a mój tato nim był. Jak już zaczęliśmy odzyskiwać kawałek po kawałku, naszą rozszarpaną ojczyznę to bardzo szybko utworzono Rząd Polski i w tym samym roku powstawało Wojsko Polskie – X 1918r. Powstawało, ponieważ do wojska wstępowali nasi chłopcy walczący tam gdzie byli, a byli rozsiani po całej Europie. Szwadron Polski został utworzony między innymi w Rumunii, dołączył on do formacji rosyjskich białoarmistów , którzy byli kontr rewolucją do czerwonoarmistów . Formacja ta powstała w Kubaniu i w niej walczył mój dwudziestoletni wówczas tato. Szwadron szybko przekształcił się w pułk. Dowódcą pułku był Konstanty Plisowski. Śledząc losy majora poznałam życiorys wojenny mojego taty. Całymi miesiącami trwał nabór do Wojska Polskiego, mój tato oficjalnie został przyjęty do wojska polskiego w styczniu 1919r. był już żołnierzem – legnionistą z pięcioletnim stażem a miał zaledwie 21 lat. i od razu został plutonowym. O szlaku bojowym mojego taty pisałam już na blogu także nie będę dublować tematu. Wpis nosi tytuł – Szlak bojowy taty wg dokumentów, są to wpisy z 6, 7, i 8 grudnia 2017 r.

To byłoby na tyle. NARA !

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *