Pożegnanie nie tylko lata…

Od kilkunastu dni miałam problem z komputerem, ostatni wpis musiał opublikować mi wnuk, który ma możliwość prowadzenia mojego bloga. Chciałam żeby koniecznie wpis był opublikowany terminowo, ponieważ jak tylko opóźnię publikację to natychmiast sypią się na ten temat komentarze. Oczywiście wytłumaczyłam wnukowi co dzieje się z moim laptopem, a nie działo się nic, nie reagował na nic. Kursor chodził po pulpicie ale nic nie odpowiadało na jego kliknięcia. Nie otwierało się nic. Wnuk uznał, że komputer się zawiesił i należy go wyłączyć na jakiś czas. Wyłączyłam na całą noc, nic nie pomogło. Po południu druga zmiana naszych opiekunów robiła obchód i opiekun zadał mi pytanie – jak samopoczucie? Odpowiedziałam, że bardzo złe i oczywiście wyjaśniłam że to z powodu komputera. A więc musimy temu zaradzić, dla poprawy samopoczucia naszej podopiecznej. Na pulpicie zaczęły się ukazywać różne tabele, różne informacje i diagnoza została wystawiona. Nie korzystała pani dotąd z myszki, – bo nie lubię tej myszy – odpowiedziałam. I córka i wnuk co jakiś czas kupowali mi myszki a ja je oddawałam komu się dało ponieważ nie umiałam i nie lubiłam posługiwać się myszką. Ale skoro ją pani ma to proszę pokazać co pani potrafi z nią robić. Boże, jak ta mysz zaczęła latać po pulpicie, widać było, że nie tylko ja jej nie lubię, ona mnie po stokroć bardziej. Proszę się nie martwić okiełznamy to zwierzę. Znów pokazały się tabelki i mysz została okiełznana. Niestety nie dla mnie. Na drugi dzień zaczęłam robić miejsce dla ” myszy”. Cały stół teraz zajmuje mysz. Jej ciągle jest mało miejsca. Nie wiem czy kiedykolwiek ją polubię. Teraz pisanie na komputerze mnie męczy a jeszcze tydzień temu to była sama przyjemność. Nie wiem czy zdajecie sobie sprawę co to znaczy korzystając z myszy wrzucić do kosza około setki komentarzy, tyle dostaję codziennie. Muszę poprosić opiekuna, żeby zablokował wszystkie wpisy obcojęzyczne bo inaczej to klikanie myszą mnie wykończy. Na ratunek z okiełznaniem myszy i laptopa przyszedł wnuk. Zaniósł sprzęt do serwisu, poprosił o szybką naprawę ,bo to piątek a babcia potrzebuje laptopa na sobotę; serwisant stanął na wysokości zadania, ale za to zadanie wysoko sobie policzył, wnuk miał gest i w ten oto sposób mogę pracować na komputerze po staremu, czyli bez myszy.

W tygodniu została odprawiona msza za duszę naszej stu jedno latki Pani Tamary. Zmarła zaraz po wojnie była śpiewaczką operową, później nauczycielką śpiewu w Szkole Muzycznej, aż wreszcie jej dyrektorem. W czasie kiedy prowadziłam w naszym Domu radio a w nim kącik melomana muzyki klasycznej, ściśle współpracowałam z Panią Tamarą. Była mi wyrocznią muzyczną. Do każdego utworu dopowiedziała jakąś anegdotę, jakąś ciekawostkę przez co ten kącik melomana stawał się ciekawy. Ostatnie lata całkowicie była pochłonięta modlitwą. Moim zdaniem msza odprawiona za P. Tamarę powinna mieć trochę inny charakter. W ogóle msze w naszej kaplicy i za nas mieszkańców powinny być bardziej osobiste. Zamiast kazania kilka słów powinni o niej powiedzieć jej bliscy znajomi. Powinno być dużo muzyki która towarzyszyła zmarłej całe życie. Ale to jest moje zdanie.

My chyba nic nie potrafimy zrobić tak jak należy od początku do końca. Ostatnio hucznie ogłoszono spotkanie w atrium z okazji pożegnania się z latem. Pogoda była piękna, ludzi było mnóstwo i wpadka organizatorów. Całe spotkanie polegało na tym, że poczęstowano nas babką ziemniaczaną i kompotem. I to wszystko, kompletnie nic więcej, żadnego śpiewania czy jakiegoś choćby słowa na temat. I to byłaby wpadka pierwsza, a druga to że nawet babki zabrakło. Opinia wyrażana przez większość gości tego spotkania – to była żałoba po lecie.

I to byłoby na tyle – NARA !

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *