Dajmy sobie coś miłego…

Ta króciutka informacja miała zachęcić nas do przyjścia na koncert, który odbył się w czwartkowe popołudnie w sali gimnastycznej. W różnych sytuacjach używano u nas słowo – koncert – tak więc nie bardzo w to słowo wierzyłam, a jednak, z lekkim opóźnieniem ale poszłam. Dla mnie słowo koncert ciągle znaczy bardzo wiele mimo tutejszych jego wypaczeń. Zbliżając się do sali usłyszałam śpiew mezzosopranistki. Przystanęłam i wsłuchiwałam się. Głos nie brzydki, kształcony ale niedokształcony. Solistka przy każdym podwyższeniu tonacji na ułamek sekundy przerywała śpiew. Jak doszło do wysokich partii artystka swój śpiew zamieniała w krzyk. Nie trafiłaś, moja kochana, na dobrych profesorów. Usłyszeli nie brzydki głos i tylko to co mieli poddali obróbce, nie szukali więcej i więcej. Przypomniały mi się lekcje śpiewu mojej koleżanki, o której już pisałam, lekcje u profesor Stankowej. Weronika bardzo chciała być gwiazdą scen operowych. Ten jej upór w dążeniu do celu bardzo podobał się naszej profesor. Powiedziała Weronice wprost – masz ładny kawałeczek głosu, reszta głosu jest ukryta głęboko i co najmniej przez rok będziemy ten głos wydobywać. Udało się, Weronika zachwycała swoim głosem widownie sal koncertowych na świecie. Natomiast wykonawczyni którą słuchałam, z zapowiedzi była solistką scen operowych Gdyni. Jednak, to spotkanie można było nazwać koncertem zwłaszcza, że drugi wykonawca prowadzący program i zabawiający zebranych, pan po sześćdziesiątce z pięknym, ciepłym głosem zachwycał, a śpiewał i solo i w duecie; i właśnie na zakończenie duet zaśpiewał nam piosenkę o tytule takim jak mój wpis.

A co tam u nas w polityce? Brzydko i bardzo brzydko. Dwie główne partie obrzucają się błotem na zmianę. Do tego błota swoje pięć groszy dorzucają partie mniejsze, które w ten sposób podpinają się do partii większej i o dziwo na ogół do PISu. Z koalicji Platformy i reszty od dłuższego czasu nie należycie zachowywał się Szymon Hołownia, chociaż udaje ciągle, że jest ” Ą ” ” Ę ” . Wiernie przy Platformie trwa PSL i Lewica, chociaż programowo różnią się radykalnie, np. te dwie partie w sprawach kobiet. Co z tego galimatiasu wyniknie nie trudno sobie wyobrazić – Prezydent bez pełnego zaufania, Sądy bez kompletnego zaufania i dumny z siebie Kościół który zamiast słynąć ze szlachetności liczy tylko korzyści jakie nawzajem przynoszą sobie z PISem. Jak do tego wszystkiego dołączy Konfederacja to kobiety w Polsce zaczną nosić burki i swoim panom buty czyścić. Dobrze, że tego nie dożyję.

I to byłoby na tyle – NARA !!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *